Aktywne Wpisy
Wrrronika +15
Mieszkam w wynajmowanym mieszkaniu w czesci piwnicznej
Przez jakies 2 miesiace mialam szczury
Teraz mam ptsd
Nie dzialaly zywolapki [miesiac probowalam. Wlacznie tez z tym by chowac jedzenie i nigdy nie trzymac smieci w domu, by po prostu wyniosly sie z braku zywnosci], nie dzialaly pulapki
Przez jakies 2 miesiace mialam szczury
Teraz mam ptsd
Nie dzialaly zywolapki [miesiac probowalam. Wlacznie tez z tym by chowac jedzenie i nigdy nie trzymac smieci w domu, by po prostu wyniosly sie z braku zywnosci], nie dzialaly pulapki
InnyWymiar90 +70
Jeden pindol był cieniutki, a drugi gruby jak świnia. Może ukąszenie świni boli, lecz to rany po leszczynie goją się dłużej.
Polacy, w pogoni za normalnym rybostanem, nie zwalczanym solidarnie przez rybactwo, PZW, mięsiarzy, kłusoli, politykę wodną (uregulować, pobudować jazy bez przepławek, spuścić metr wody w trakcie tarła i spłukać ryby a ikrę wysuszyć) i kormorany, wyjeżdżają za granicę. Łowią w Hiszpanii, Holandii, Szwecji, Czechach, Niemczech, pewnie są i miejsca na Ukrainie (choć tam mięsiarstwo gorsze niż u nas - ale spokojnie, masa ukraińskich wędkarzy beretuje ryby w Polsce aż im się ręce z podniety trzęsą, we Wrocławiu szczególnie boleśnie dostrzegalne - ale nasi emeryci, chwalący się zabieraniem sandacza w okresie ochronnym oczywiście lepsi nie są).
Tak czy inaczej, kasa na podróże, noclegi itd. idzie potężna.
A przecież mamy całe p--------e pojezierza, gdzie oczywiście plaga rybacka szaleje w najlepsze, większość podzierżawiona i cześć.
I taj się zastanawiam - co powoduje, że nie powstał jeszcze żaden porządny ośrodek wędkarski? Spore jezioro z no-kill i dorodnymi drapieżnikami, baza noclegowa, wypożyczalnia łódek, sklep. Jakbym zamiast 3000zł za tydzień łowienia, mógł sobie przyjechać na parę dni i wyłożyć 1000zł (i pewnie drugie tyle w knajpie, jeśli byłaby dobra), to byłoby zajebiście. Rybactwo serio jest aż tak opłacalne, że NIKOMU nie opłaca się stworzyć komercyjnej mekki dla fanów spinningu?
Komentarz usunięty przez autora
Zrobić tam jeden wielki no-kill, a rybaków i mięsiarzy przerobić na karmę dla karasi. I wszyscy by wyszli na tym lepiej (poza niereformowalnymi dziadami).
Musiałby się zmienić dzierżawca wody, zlikwidować połowy sieciowe, wprowadzić limity i jeszcze ich pilnować. To niby nie jest takie trudne.
Problem leży w tym co napisał @Exymus: , ludzie wcale nie chcą nokill, a ja się im nie dziwię. Pierwsza sprawa że dzierżawcy to się
Co na haku, to do gara. Może jak już polski wędkarz w-------i ostatnią ukleję, to coś się zmieni, więc powodzenia i smacznej rybki, bo o to w wędkarstwie chodzi - o darmowe żarcie.
Szczerze, to przegiąłem z tym pomysłem. Wystarczyłaby rzeka z 10km odcinkiem no-kill i właściwie wszystkie marzenia