Ej, mam pytanie, które zrodziło się przez jedną z pubowych dyskusji w ten weekend. Czy w czasie waszej edukacji na poziomie podstawówki lub gimnazjum na przedmiocie technika pojawiły się tematy takie podstawowo techniczne? Jak działa silnik, po co komu huta, skąd w domu prąd, czy woda w kranie? Już nie mówię o zagadnieniach jak lata samolot, czy jak myśli komputer (informatykę w podstawówce ograniczało się do painta, worda i dsj, było zakładanie maila na ocenę xD, w gimnazjum informatyki uczyła pani od biologii, dsj i quake plus prezentacja w pp. Pani tak sobie marnie radziła z komputerami, że do internetowej rejestracji do liceum, jako pomocników dla mniej ogarniętych uczniów wyznaczono innych uczniów, w tym mnie xD). Pewne zagadnienia pojawiały się po macoszemu na fizyce, ale tam głównie skupiano się na klepaniu zadań i podstawianiu do wzorów, coś o energii atomowej chyba było na chemii, ale potem chodź Mirek do tablicy, podstaw współczynniki do równania. Był magiczny przedmiot o nazwie technika, którey na dobrą sprawą był plastyką 2. U mnie pani od techniki odpowiadała w podstawówce za kartę rowerową, więc spoko, bo lekcje dotyczyły ruchu drogowego i potem mozna było gładko zdać teorię na kartę rowerową. Ale potem techniki uczyła ta sama pani i mieliśmy robienie kanapek, robienie sałatek, było wyszywanie woreczków rożnymi ściegami (w sumie spoko, bo sobie przyszyje guzik czy coś zszyje), robienie pisanek, bombek albo lalek z włóczki no i jakieś większe "projekty" gdzie wchodziły w grę papiery kolorowe, tektura, wata i robienie stajenki przed świętami. W gimnazjum nie było lepiej, prowadził już pan nauczyciel (albo osoba nauczycielska, wtedy nie wiedziałem), więc raz cała klasa miała przygotować krótką prezentacje o jakimś pojeździe, więc Oskarki "to jest Porsze 997, do setki w 21.37, moc tysiąc, silnik pięćset" miały bekę z chłopaka który przygotował informacje o Ursusie którym jego ojciec dumnie jeździł po polu. Kolejny temat na technikę- narysować samochód marzeń, czy z przyszłości xD. Żeby dziewczyny nie czuły się poszkodowane (stereotypowo) było też rysowanie strojów z przyszłości, czy coś w tym stylu - narysowałem zwykłego człowieka i napisałem że strój mu się nie niszczy i nie brudzi, ale byłem freethinkerem. Było też trzeba zaprojektować jakieś opakowanie tekturowe na dowolny produkt, to już miało ciut sensu, bo miało się to złożyć do określonego kształtu. O, na technice były też kasztanowe ludzki, czy żołędziowe no i jakieś tam prace z opadających liści, o! jarzębina i, a jakże, koale, ale też robiliśmy różańce, już nie z jarzębiny. Generalnie, nie narzekam na to co się robiło, bo czasami dzieci dopiero w szkole pierwszy raz same mogły obrać jabłko, albo nauka podstaw szycia i posługiwania się ostrymi przedmiotami, są okay. Nie mniej, mam wrażenie, że brakowało trochę takiej podstawowej teorii techniki, wiem, że potem byłoby trzeba robić z tego kartkówki, ale był też przedmiot ekologia i tam było o tym co truje a co nie i co można wlać do rzeki a co nie i z tego też musiała być jakaś łatwa kartkówka. W gimnazjum można byłoby coś takiego wprowadzić, a może i było, tylko ja trafiłem do jakiejś dziwnej szkoły, lub program od tych 20 lat się mocno zmienił. #edukacja #szkola #technika #przemyslenia
@paczelok: Ja też miałem fajne książki, najlepsze były z serii "Niesamowite przekroje", dostęp do Discovery i ojca który sam robił w domu dużo, tłumacząc co i jak.
ja pamiętam że technika to był jeden wielki #!$%@?, nawet jak "uczyli" szycia to dali igłę nitkę i było "robóta co chceta"
@karuzelpl: u nas akurat pani od techniki była jedną z bardziej surowych, co kończyło isę tak, że dzieciaki miały dość liczenia
@burzopol: hahahaha XD na technice to było szydelkowanie i szycie niestety tylko. Z perspektywy czasu uważam, że dla dyrekcji szkoły technika to był zawsze łatwy przedmiot do obsadzenia jakiejś atrakcyjnej pani, żeby miała pensje fajna :P więc i zakres programu nauczania był taki, żeby też ta Pani atrakcyjna nie musiała przypadkiem nowej wiedzy zdobywać. :P
@burzopol: jak działa silnik spalinowy było uczone, skąd bierze się prąd też. Nie pamiętam nic o hucie. Obieg wody w przyrodzie też był zagadnieniem. To jak działa komputer to już wyższa szkoła jazdy, bo tam można jeść do poziomu tranzystorów, a to dopiero na dedykowanych studiach dobrze wytłumaczą.
@niepowtarzalny-dwa: No ja o silnikach nic nie miałem. Na fizyce teoria, czy elektryczny, czy przy termodynamice, ale jak ten silnik wygląda, skąd bierze powietrze, po co w aucie akumulator, to już nie bardzo. Obieg wody w przyrodzie był, ale jak to jest, że woda jest w kranie na 15 piętrze w budynku. To jeden z przykładów. Na biologii schodzisz do poziomu mitochondrium i nie twierdzę, że jest to złe.
@burzopol: w programie nauczania techniki teraz są takie rzeczy - google -> flipbook Jak To Działa, ale jak to zostanie przekazane i co ostatecznie zostanie przekazane niestety w rzeczywistości zależy od tego jak ogarnięty jest nauczyciel, na ile chce mu się zorganizować potrzebne "komponenty" i materiały i jak wyposażona, o ile jest, pracownia techniczna. Wsparcie w tej kwestii samej szkoły jest żadne, wiec ostatecznie kończy się wszystko na #!$%@? z internetów
@Philosohero: Najbardziej zastanawiało mnie to, czy takie akcje tylko u mnie, czy nie. Program nauczania aktualny przejrzałem, jest toeria obsługi sprzętu agd, niby spoko, ale pamiętam że za moich czasów też był podręcznik do techniki, który nie był otwierany cały rok, bo po listopadowym różańcu z kasztanów robiło się przez 3 lekcje szopkę.
@burzopol: O dziwo pamiętam kilka typowo przydatnych rzeczy ze swojej edukacji. W przedszkolu robiliśmy kanapki, sprzątaliśmy, mieliśmy trochę informacji o zdrowym odżywianiu. Na technice w podstawówce też całkiem nieźle. Ruch drogowy, karta rowerowa, podstawy elektroniki, chociaż niestety bawiliśmy się tylko prądem z baterii. Do dzisiaj pamiętam jak ziomek pokazywał nam co robiły wcześniejsze roczniki - np. takie śmieszne wycinarki do styropianu. Nam mówił, że już nie wolno. Naprawialiśmy też odpływy w
@LoneRider: I tak całkiem nieźle, u nas nawet zbicie karmnika dla ptaków nie wchodziło w grę, czy nawet ten prąd z baterii. Na chemii w gimnazjum co prawda było trochę doświadczeń, ale też nie za wiele.
@burzopol: niestety wszędzie, znam to środowisko od środka bo w trakcie praktyk studenckich spędziłem w różnych szkołach ponad 6 miesięcy pracy na pełen etat jako nauczyciel techniki i informatyki, co szybko perk "nauczyciel z zamiłowania" mi zdjęło i stwierdziłem że nigdy więcej.
Najlepiej to było w szkołach zaprzyjaźnionych z uczelnią, gdzie dosłownie cały rok lekcje prowadzili studenci pedagogiki, U nas a nauczyciel liniowy tylko sale otwierał i kawę pił. Lekcje wyglądały
@burzopol: Na technice w gimbazie mieliśmy robić jakieś gównoplansze, gdzie nauczyciel podawał wymiary typu typu 'tutaj czerwony kwadrat 21x37 milimetrów i coś tam napisane pismem technicznym albo narysowana gaśnica' które się składało z powycinanych kawałków z papieru samoprzylepnego, potem to mierzył linijką i za odejście od milimetra czy krzywe przycięcie albo przyklejenie obniżał ocenę, a jak się nie zdążyło to trzeba było robić w domu. Przedmiot wygrał kolega, który na ostatnim
Generalnie, nie narzekam na to co się robiło, bo czasami dzieci dopiero w szkole pierwszy raz same mogły obrać jabłko, albo nauka podstaw szycia i posługiwania się ostrymi przedmiotami, są okay. Nie mniej, mam wrażenie, że brakowało trochę takiej podstawowej teorii techniki, wiem, że potem byłoby trzeba robić z tego kartkówki, ale był też przedmiot ekologia i tam było o tym co truje a co nie i co można wlać do rzeki a co nie i z tego też musiała być jakaś łatwa kartkówka. W gimnazjum można byłoby coś takiego wprowadzić, a może i było, tylko ja trafiłem do jakiejś dziwnej szkoły, lub program od tych 20 lat się mocno zmienił.
#edukacja #szkola #technika #przemyslenia
@karuzelpl: u nas akurat pani od techniki była jedną z bardziej surowych, co kończyło isę tak, że dzieciaki miały dość liczenia
Najlepiej to było w szkołach zaprzyjaźnionych z uczelnią, gdzie dosłownie cały rok lekcje prowadzili studenci pedagogiki, U nas a nauczyciel liniowy tylko sale otwierał i kawę pił. Lekcje wyglądały