Wpis z mikrobloga

#laktoza
#srajzwykopem

Mirki, wasze najgorsze historię/wpadki laktosrańska?

Moja historia, krótka lecz bolesna. Podczas podróży autobusem z jednej mieściny do drugiej (około godziny), złapało mnie potężne srańsko. Oczywiście po kilku latach laktofobii wiedziałem, że jest to gówno w stanie płynnym (każdy stan gówna ma inne łaskotania w brzuszku). Możliwe jest, że gówno to było spowodowane #!$%@? litra lodów orzechowych dzień wcześniej, ale ręki nie dam uciąć. Cała droga była gehenną, trzęsłem się, zaciskałem zwieracze oraz zęby z bólu, łał się pot i łzy. Myślę, że współpasażerowie wiedzieli, i trzymali kciuki abym się nie zesrał, nie wiem tylko czy dlatego, że mieli na uwadze mój komfort i honor czy swój komfort bo nie chcieli by jechać jeszcze godziny z gorącą czekoladą rozlaną po tylnych siedzeniach. Historia jednak zakończona nie tragicznie, bo zesrańska nie było gdyż mój półojciec przyjechał z odsieczą w swoim niebieskim rydwanie szybkości, zabierając mnie z przystanku do klozetkomnaty. Koniec końców, ledwo trafione ale trafione, nawet bez zarysowanej zbroi!
Od tamtego czasu trauma jest tak wielka, że nawet moje zlewanie laktowstrętu nie jest tak mocne aby kiedykolwiek znowu zjeść coś z laktozą przed przejazdem tymże busikiem. Śmieszniejsze jest jeszcze to, że cały dzień nie czułem żeby w moim odbycie się gotowało, ale gdy tylko wyjechaliśmy z pierwszego przystanku mój brzuch postanowił zagrać marsz żałobny.