Wpis z mikrobloga

Długie, ale może kogoś zainteresuje przedruk z profilu globalna gra na fb #bialorus

Raport - kryzys #granica 10.11.2021

Wczorajsza noc nie była tak spokojna jak poprzednia. Jak donosi MON, dwie niezależne grupy migrantów podjęły udaną próbę przekroczenia granicy. Według doniesień przynajmniej jedna dokonała tego w rejonie m. Krynki. Było to łącznie ok. 200 osób, z czego ~50 zatrzymano krótko potem.

Według przedpołudniowego oświadczenia min. M. Błaszczaka wszyscy pozostali zostali także złapani, ale trudno w chwili pisania tych słów potwierdzić te informacje. Wiadomo jednak, że migranci nie mają zbyt wielu możliwości opuszczenia miejsc, w które pchają ich białoruscy funkcjonariusze. MON opublikował dziś nagrania, na których widać jak jeden z nich strzela nad głowami grupki migrantów z dziećmi, po czym brutalnie kopie jedną z osób. Ruch jest więc w sposób kontrolowany kanalizowany na wyznaczone przez władze punkty.

W związku z wydarzeniami w dniu wczorajszym uchwałę o wprowadzeniu stanu wyjątkowego stosunkiem głosów 122 vs 1 (141 posłów w Sejmasie) podjęli litewscy posłowie. Obowiązuje on od północy, z wtorku na środę. Podobnie zgodne było specjalnie zwołane posiedzenie polskiego Sejmu. Mimo dużych emocji, większość posłów zachowywała się odpowiedzialnie i tonowała nastroje. Padło wiele istotnych pytań i propozycji. Zdarzały się wyjątki, ale stanowiły zupełny margines debaty. Warto pochwalić polityków za wzięcie odpowiedzialności za kraj w tych trudnych chwilach, niezależnie od partyjnych barw. Do Warszawy przyleciał dziś Charles Michel.

Tymczasem jak pokazują nagrania i doniesienia, kolejne grupy migrantów są nieustannie zwożone na granicę, następnie przemieszczane w różne jej punkty. Ludzie ci nadal nie są dopuszczani do legalnych przejść co należy uznać za działanie celowe. Dlaczego?

Dzisiejszego ranka w EUobserver ukazał się wywiad z Pawłem Łatuszką, byłym ambasadorem Białorusi w RP. Twierdzi on, że posiada wiarygodne informacje od przychylnych opozycji funkcjonariuszy wysokiego szczebla w służbie Mińska. Donoszą oni, że reżim od lipca werbuje weteranów pochodzenia irackiego i afgańskiego, którzy następnie są szkoleni przez służby białoruskie i rosyjskie GRU w ośrodku Marjina Horka, pod Mińskiem. Mają oni pełnić rolę uzbrojonych prowokatorów, którzy doprowadzą do wymiany ognia na granicy, co z kolei pozwoli na wprowadzenie rosyjskich sił pokojowych rozdzielającą strony. Stosowne siły ćwiczą właśnie w Tatarstanie, w ramach OUBZ.

Trwają intensywne konsultacje między Łukaszenką, a Putinem. Rosja powoli ustawia się w pozycji mediatora i oskarża Polskę o prowokacje. W stan gotowości na granicy białoruskiej postawiono dziś także siły ukraińskie, wysłano drony i sprzęt. Kijów oficjalnie spodziewa się podobnej presji migracyjnej co w Polsce.

W przestrzeń powietrzną Białorusi wleciały dwa rosyjskie Tu-22M3 - bombowce strategiczne, mające patrolować i trenować współdziałanie z kontrolerami białoruskimi.

Co to wszystko oznacza? Moim zdaniem prawdopodobny jest rozwój wypadków, który przedstawię poniżej. Realizowany będzie etapami zależnie od okoliczności i działań prezentowanych przez Zachód. Marek Menkiszak z OSW, z którym krótko konwersowałem na twitterze nazwał go ostrożnie "skrajnym", mało prawdopodobnym. Argumentuje, że byłby możliwy jeśli nie nastąpiłaby kontrreakcja Zachodu. Poza tym, koszty dla Rosji byłyby zbyt duże.

Sami oceńcie czy idziemy w stronę poniższego scenariusza?



Rośnie liczba migrantów, mała grupa zostaje przeszkolona do walki przez rosyjsko-białoruskie służby. Przy kolejnej z konfrontacji na granicy, otwierają oni ogień do polskich funkcjonariuszy. Ci odpowiadają. Padają ofiary. Punktowe starcie jest krótkie, ale
intensywne. Być może włączają się w to białoruscy pogranicznicy, niby "w obronie" migrantów. Przedstawionymi przez Mińsk dowodami są zdjęcia ciał zabitych, oczywiście już bez broni. Obie strony ściągają w rejon działań ciężki sprzęt. Zaczyna się tzw. stand off - wojna nerwów. Z zagranicy płyną głosy wzywające do deeskalacji i mediacji. Mińsk prosi Moskwę o wsparcie. Mirotworcy OUBZ natychmiast zajmują pozycje na granicy pomiędzy siłami Polski i Białorusi. Moskwa siada do stołu jako rozjemca i wymusza format mediacji ponad głowami państw naszego regionu, ponieważ według niej faszyści ci mordują cywilów na granicy (kobiety i dzieci).

Zaczynają się rozmowy.

W tym samym czasie/nieco później sytuacja zaczyna powtarzać się na granicy białorusko-ukraińskiej. Tylko bardziej dynamicznie. Dochodzi do podobnej prowokacji. Pozycje zajmują już nie mirotworcy z WNP, a regularne wojska rosyjskie. Zaczyna się lub już trwa, gwałtowna eskalacja w Donbasie i na Krymie. Ukraina jest odcięta od surowców, trwa zima. To rozgrywka o rozbicie kraju z groźbą szybkiego marszu na Kijów "od tyłu". Celem przejęcie władzy przez mniej lub bardziej prorosyjskich polityków. Być może w tym samym czasie podobna historia na granicy
Litwy i Łotwy. Tam prowokacje obejmą też rosyjskojęzyczną ludność zamieszkującą tereny przygraniczne. W efekcie całe NATO zaangażowane będzie uwagą i mocą na wschodniej flance, bez realnych zdolności pomocy Ukrainie. Z Warszawą pod taką presją, by nie mogła dalej prowadzić swojej polityki "punktu oparcia" dla państw regionu w oporze przeciw rosyjskiej ekspansji.



To jeden z wielu możliwych wariantów. Niemniej realny w tym znaczeniu, że brany na poważnie pod uwagę w planowaniu. Jeśli polskie czy litewskie władze mówią o gotowości na każdy rozwój wypadków, to także na ten. Miejmy tego świadomość. Jak będzie, czas pokaże.

Linki w komentarzach.
  • 3
@Siman: Bardzo prawdopodobne, prędzej czy później ktoś wystrzeli z terenu Białorusi, a Rosja jako mediator idealnie pasuje. Ostatnie wypowiedzi Rosji na to wskazują (kryzys humanitarny, kobiety i dzieci zamarzają, to nie wina Białorusi), wczoraj spotkania Łukaszenki z władzami Rosji, dzisiaj samoloty na terenie państwa. Ehh znowu konserwy, makaron i papier toaletowy trzeba kupować, jak na początku koronawirusa xD