Wpis z mikrobloga

Jednym z najpoważniejszych społecznie konsekwencji mojej depresji, samotność i braku poczucia sensu życia jest agresywna jazda samochodem.

Jeżdżę 140 po mieście (oczywiście w nocy, bo w dzień się nie da), robię slalomy między samochodami, wymuszam, wyprzedam na czołówkę.
Czasami mam przebłyski w stylu "co ty #!$%@?, zaraz skosisz jakiegoś pieszego", ale trwa to tylko chwilę.

Rozmawiałem o tym ze swoją terapeutką, ale była oczywiście jakaś psychoanalityczna gadka, że nie potrafię stawić czoła swoim problemom i je odreagowuję, bla bla bla...

Nie pomaga też fakt że NIGDY nie miałem kontroli drogowej, nie mówiąc już o jakichś mandatach.
Podobno są jakieś kamery na skrzyżowaniach, a ja regularnie jeżdżę na czerwonym i nigdy nie poniosłem żadnych konsekwencji.
Skoro tak to mam wrażenie że nie robię nic takiego.
W końcu się śpieszę jak każdy itd. Zresztą kto jeździ zgodnie z ograniczeniami. No ale jest chyba różnica w przekraczaniu prędkości o 30 a o 90.

I tak, byłem na torze i było to dla mnie po prostu nudne.
Nie daje to takiej adrenaliny jak slalom pomiędzy samochodami w normalnym ruchu i zjazdy w ostatniej chwili z czołówki.

Aha, żeby nie było: powyższy wpis jest wytworem mojej wyobraźni, artystyczną fikcją czy tam innym opisem snu ( ͡° ͜ʖ ͡°)

#przegryw #depresja ##!$%@? #ruchdrogowy #samochody #psychologia
  • 3
  • Odpowiedz