Wpis z mikrobloga

Jako że obawiam się, że nie będę miał dość czasu w nadchodzących dniach, a chciałbym uniknąć czarnej listy postanowiłem zrealizować swoje #mirkowyzwanie dziś.

Z przesłanego zestawu wybrałem 2. Wymyśl straszną historię do opowiadania w halloweenowy wieczór.
Trochę się usprawiedliwiam, ale ponieważ wyraźnie jest tam napisane wymyśl, więc wstawiam tylko pomysł, taki szkic, w dodatku zredagowany tylko pobieżnie, w tym samym podejściu co i pisany, zresztą chyba za szybko i za krótko. Może kiedyś, jeśli będę miał chwilę zabiorę się za jego rozwinięcie, choć horror to nie jest chyba to w czym czuję się dobrze.

Oto i historia:

Znalazłem pracę na stanowisku technologa w miejscowej hucie. Wprowadziłem się do tej kamienicy, kiedy przyjechałem do miasta i tak już zostałem. Było to pierwsze mieszkanie jakie oglądałem i od razu strzał w dziesiątkę. Ładne, niskie opłaty, czego może chcieć więcej samotny facet? Wynająłem je. Szybko zaprzyjaźniłem się z moim sąsiadem z dołu, Jurkiem. Kazał mi tak na siebie mówić, choć był ode mnie dużo starszy. Nigdy nie pytałem go o wiek, ale było widać, że mógłby być moim ojcem, jeśli nie dziadkiem. Długo nie mogłem się do tego mówienia mu na ty przekonać, ale mocno nalegał, a i bywał zły, kiedy wyrwało mi się „pan” w jego kierunku. A więc Jurek, w końcu się przyzwyczaiłem.

Na początku nasza znajomość polegała na tym, że pomagałem mu przy robieniu zakupów, sprzątaniu mieszkania, rzeczach z którymi z racji wieku sobie nie radził. Nie znałem tutaj nikogo, miałem dużo wolnego czasu, z którym musiałem coś zrobić, więc czemu nie to? Tym bardziej, że Jurek w zamian umilał mi wieczory swoimi opowieściami o historii miasta, która, choć początkowo była mi zupełnie obojętna, w końcu za jego sprawą zaczęła mnie pasjonować. Sprawił to chyba sposób w jaki mówił, okraszony mnóstwem szczegółów i ciekawostek tak dokładnych, jakby był przy tych wszystkich wydarzeniach. Nie było to oczywiście możliwe, bo historia miasta to ponad 700 lat. Czasami miałem wrażenie, że zmyśla albo koloryzuje, tym bardziej, że nie wiedziałem u niego w mieszkaniu ani jednej książki, więc skąd miałby to wszystko wiedzieć? Pewnego razu wybrałem się do biblioteki gdzie spędziłem cały dzień na weryfikowaniu podanych przez niego informacji i, o dziwo, wszystko się zgadzało. Zajęcie to wciągnęło mnie na tyle, że mocno rozważałem sugestię bibliotekarza, który stwierdził, że jeśli siedzę cały dzień nad książkami związanymi z historią miasta, to może chciałbym zapisać się do towarzystwa historucznego.

Sąsiedzka pomoc stopniowo przeradzała się w koleżeństwo, mimo różnicy wieku. Jurek mówił coraz mniej, ja mówiłem coraz więcej. Na początku o ogólnych, bieżących sprawach, później, stopniowo więcej o sobie. Był zainteresowany moją historią, zadawał coraz więcej pytań, a mnie się to podobało. Chyba w każdym jest trochę próżności. Okazało się, że pracował w tej samej hucie, na tym samym stanowisku co ja. Chętnie służył mi radą. Myślę, że to dzięki niemu po dwóch latach pracy awansowałem na starszego technologa. Cieszył się tym moim awansem, gratulował mi, zorganizował nawet szampana żebyśmy mogli wspólnie świętować mój sukces. To był bardzo miły wieczór, pełen uprzejmości, śmiechów i planów związanych z moją przyszłością. Dziś zastanawiam się skąd Jurek wziął tego szampana, skoro wszystkie zakupy robiłem mu ja. Nie jestem też pewien, czy przed tym wieczorem w ogóle powiedziałem mu o tym awansie. Wtedy nie zwróciłem na to uwagi.

Kolejnym stopniem naszej znajomości były rozmowy o życiu. Okazało się, że Jurek miał podobne życie do mojego, przynajmniej do tego momentu, w którym teraz się znajdowałem. Też pochodził z rozbitej rodziny, też matka zmarła mu zanim osiągnął dorosłość, też miał ojca alkoholika, który najpierw traktował go jak zwierzę do tresowania a później jako żywiciela, bo przecież „czcij ojca swego” i w związku z tym go utrzymuj. Historia, sądząc po opowieści Jurka, nie najnowsza i przerabiana już wcześniej, nie jestem pod tym względem wyjątkowy. W czasie tych rozmów dowiedziałem się, że Jurek był żonaty. Jego żona miała na imię Magda i była jego jedyną i prawdziwą miłością, a zarazem, jak teraz z perspektywy twierdził, jedynym dobrem, jakie spotkało go w życiu. Poznali się w pracy, kiedy Magda dołączyła do zespołu. Kobieta-inżynier w tamtych czasach była jeszcze bardziej niespotykana niż teraz, choć i dziś to raczej rzadkie zjawisko. Przed ołtarzem stanęli szybko, bo Magda była w ciąży. Nie doczekali się jednak dziecka, Magda została zamordowana w ich mieszkaniu tydzień po ślubie. Sprawcy nie znaleziono. Jurek pokazał mi jej zdjęcie. Czarno-białe, pogięte i połamane, stare i niewyraźne. Mimo tego uwieczniona na nim twarz młodej, pięknie uśmiechniętej kobiety z czarnymi, kręconymi włosami, z zadartym nosem i zadziornym wzrokiem zrobiła na mnie wrażenie. Była zupełnie w moim typie. Jej uroda w połączeniu z tym, co Jurek mi o niej opowiedział dawała obraz kobiety, na jaką czekałem, w jakiej mógłbym się zakochać, w jakiej chciałbym się zakochać. Trochę doskwierała mi samotność.

*

Jurek nie otwierał, kiedy pukałem do drzwi. Stałem przed nimi i zastanawiałem się co zrobić, kiedy zauważyła mnie wchodząca do klatki sąsiadka.
– A czego tu szuka? – zapytała.
– Ja do pana Jurka – odpowiedziałem.
– Jakiego Jurka? Tu nikt nie mieszka od trzech lat, podobno tu straszy, dlatego ci poprzedni się wyprowadzili.
– Jak straszy? – spytałem.
– No ten co tu kiedyś mieszkał zamordował swoją żonę zaraz po ślubie, później zabił ojca a na koniec się powiesił.
– Słucham? Przecież wczoraj...
– Ja tam nie wiem – przerwała mi. – Tak mi mówiła ta co mieszkała przede mną kiedy się wprowadzałam. Później mieszkali tu różni, ale szybko się wyprowadzali.
Przenosiłem wzrok z niej na drzwi i z powrotem.
– A wie pani coś więcej? Kiedy to było? Kto to był? Jak miał na imię?
– Kto? Ten morderca? Michał chyba. W hucie pracował. I działał chyba w jakimś towarzystwie historycznym, czy coś... Nie pamiętam zresztą, to dawno było, ja znam to tylko z opowieści, a w takie rzeczy jak straszenie to i tak nie wierzę.

*

Do naszego zespołu dołączyła nowa osoba. Kobieta. Kierownik przyprowadził ją do naszego biura. Czarne, kręcone włosy, zadarty nos, piękne, brązowe oczy, a w nich coś jakby zadziorność. I jeszcze ten szeroki uśmiech, zrobił na mnie szczególne wrażenie, był dopełnieniem całości, zwieńczeniem ideału urody i jakby zwiastunem charakteru być może piękniejszego nawet niż aparycja. Po kolei podchodziła do każdego z nas i przedstawiała się.
– Magda. – Wyciągnęła rękę kiedy dotarła do mojego biurka.
– Michał. – Odwzajemniłem uścisk.
  • 7