Wpis z mikrobloga

Chyba muszę zweryfikować poglądy o polskich kierowcach, albo chociaż o "tych bardziej na wschód od Wisły", nie wiem.
Musiałem dziś obrócić na groby w okolicy Przasnysza/Chorzeli, wybór padł nie na S7, (bo wyjazd z południa Warszawy to tak średnio, do tego ta słynna siódemka na dwa pasy, która ma co chwilę ograniczenia do 70, żeby jakieś kury/sarny/łosie/jelenie przechodziły przez pasy bez świateł- no typowa p0lacka sztuka projektowania dróg), tylko mówię "a zobaczę jak tam przez Pułtusk i dalej opłotkami się będzie jechało".
Okei, w jedną stronę puste drogi, bo przed ósmą w sumie opuściłem Warszawę, kulturalnie dojechałem na miejsce, chwilę się tam pokręciłem po okolicy, wpadłem do znajomych i czas wracać. Droga w porządku bo tak samo jakieś niemalże polne drogi.
No i dojeżdżam za Nieporęt xD na tą słynną wylotówkę zwaną DW 631. Droga stara jak świat- jeśli ktoś kiedyś wiózł jakieś ciało po mafijnych porachunkach albo jako proto-trans w tirze szukał "panny na dymanie", to ta długa prosta przez las, z knajpą serwującą grochówkę wojskową, była chyba jego domyślnym celem.
"No ale tellet, do puenty.."
Drzewa przy poboczu, te starsze mają w sobie więcej metalu niż niejedno polskie wozidło "po przeglądzie u mietka za połówkę", co widać po obdartej korze. Wyboje nierzadko takie, że wytłuczona jedynka przed remontem to była równa jak blat.
No i do tego ruch- tak z jednej jak i z drugiej stony. Dojeżdżam do jakiegoś ukra i widząc, że przed nim jedzie grupka, oczywiście prowadzi nas wszystkich 70 jakiś stary parch, za nim dwie wojskowe ciężarówki, z naprzeciwka co chwila jakieś auto- no nie ma jak wyprzedzić, nawet jakbyś miał #!$%@? auto, to i tak co najwyżej przeskoczysz o jedno do przodu, w dodatku wpychając się jak na typowego p0laka-kieraka przystało, między dwa auta.
Ja tam odpuszczam, bo to jest właśnie ta sytuacja, o której piszą matematycy-teoretycy z wypoku, czyli "jadonc wolni za nim te dwa-czy kilometry, nic nie nadrobisz"- nie ma świateł ani nadrzędnych dróg, przy których należałoby się zatrzymać.

I już widzę mistrza- to we wstecznym, to w bocznym, już tam się szykuje w jakimś suvie lexusa, już tam krąży przy dupie. Myślę sobie "no, może znajdzie jakiś kawałek prostej jak nic nie będzie, to poleci i na raz łyknie dwa- trzy auta żeby się schować za tego dziada albo chociaż te ciężarówki". A ten hopla, widząc auto z naprzeciwka, wyprzedza tylko mnie i ładuje się za ukra, na milimetry. Posiedział chwilę i wyprzedza ukra- również widząc auta z naprzeciwka. I znów się udało.
Za mną w tym czasie drugi kierownik, tym razem w Insignii bez DPFa (ten czarny dymek zdradza wszystko xD) i tak samo hopla, jak żabka.

Dojechali do ciężarówek i wlekli się tak samo, tyle że jeszcze nic nie widząc, bo jednak te wojskowe są spore xD

Kurna mirki- kto trochę czytał różne artykuły motoryzacyjne wie, że ja sam nie należę raczej do tych, którzy jadą 50 w każdej obesranej wiosce gdzie kilku czereśniaków się pobudowało wzdłuż krajówki i sobie zrobiło "ZABUDOWANY", a po warszawskich alejach 50 mam na liczniku chyba tylko pod fotobudkami na Dolince, Puławskiej i Grójeckiej, jak również męczy mnie jazda poniżej maksymalnej dopuszczalnej prędkości za jakimiś babami czy starymi parchami, którzy dostają trzęsawki jak mają jechać te 90/90 w normalnych warunkach.
Ale do jasnej cholery to, co się odwala na tej drodze z wyprzedzaniem, to jest jakieś pieprzone ZOO. Ok, jazda za dziadem strasznie mnie usypia i staram się go wyprzedzić, no ale to muszę być na 150% pewny, że mi nic nie wyleci ani tym bardziej, że nie spowoduję jakiegokolwiek poczucia zagrożenia u kierowcy z naprzeciwka. Nie ma takiej możliwości, to nie jadę, bo jeszcze mi życie miłe, żeby się nie zespawać z bogu ducha winnym kierownikiem z drugiej strony.
I jeszcze byłbym skłonny zrozumieć w jakiś sposób, że taki posiedzi na dupie i wyprzedzi, bo np. przede mną i tym dziadem jest długa prosta po horyzont, więc może sobie lecieć komfortowe np. 110-120 po pustej drodze. Ale nie w sytuacji, gdy to wyprzedzanie dało mu dosłownie całe gówno, a wygenerował przy tym 5 niebezpiecznych i turboniebezpiecznych sytuacji...

I to wcale nie było "#!$%@?", bo cała gromadka jechała bodajże 60-70, gdzie typ w porywach skakał po 85-90, żeby dojechać do następnego auta.

I to takich trzeba karać jako potencjalnych morderców, a nie ludzi, którzy sobie jadą kulturalnie nikomu nie wadząc...
Eh zagotowałem się, ale takiego stężenia kretynizmu to dawno nie widziałem, a to nawet nie było to słynne "Zapirdolanie!!1111"...
#motoryzacja #drogi
Pobierz tellet - Chyba muszę zweryfikować poglądy o polskich kierowcach, albo chociaż o "tych...
źródło: comment_16350877479THiH35Rgacdm9McHi8REB.jpg
  • 4
@ztck: No paradoksalnie poza tym odcinkiem, to kulturalnie się jechało- nie było dużego ruchu, przy wolniejszych uczestnikach było sporo miejsca na wyprzedzanie itd. Dojechałem do tej obesranej drogi i jakbym wyjechał do jakiegoś dzikiego kraju.