Wpis z mikrobloga

Widzę, że wielkie umysły myślą podobnie. Też od kilku dni wracam na #keto.
(Na razie trochę #patoketo, bo na kiełbasie i nabiale, ale żeberka a'la pitoki z nieba już w weekend wjechały, a pierwsze zakupy stricte pod keto też już zrobione)

Jak już tu kiedyś pisałem - robię w turystyce. Po 1,5 roku covidowego lockdownu, jak sezon ruszył to z kopyta. Od czerwca jestem w ciągłych rozjazdach, a w rozjazdach wiadomo - hotelowe żarcie o nieregularnych porach, biesiady integracyjne, na stacji kusi promka na 2 hotdogi i energola, a w autokarze częstują ciasteczkami... do tego brak możliwości ogarnięcia jakiegokolwiek treningu (no dobra, może nie brak możliwości, ale trzeba zdecydowanie więcej zaparcia niż mam w sobie, żeby robić po nocach pompki w hotelowym pokoju czy iść pobiegać po całodniowym zwiedzaniu). Pomiedzy wyjazdami trzeba nadgonić prace biurowe, więc excel i outlook po 12h dziennie, co też nie pomaga.

Cieszę się, że wróciłem do pracy na pełnych obrotach, ale na diecie, wadze i ogólnym samopoczuciu odbiło się to (hehe) grubo. Mam taką wagę, co się łączy z telefonem i zapisuje wszystkie pomiary. Ostatni pomiar z czerwca to 76kg. Po tych niecałych 5 miesiącach zapieprzu jak się w końcu zważyłem to wybiło 84kg, słownie Osiemdziesiąt-#!$%@?-cztery-kilo-#!$%@?-gramy. Daleko jeszcze do mojego życiowego rekordu, czyli 92kg z których zaczynałem przygodę z keto, ale też daleko do idealnej wagi, którą szacuję u siebie na ~72kg.

Także tego - siema sąsiady z ketotown. Mam tylko nadzieję, że nie pozamykają znowu siłowni na zimę.
  • 6