Wpis z mikrobloga

#nieruchomosci Nie chce mi się wertować netu, a może ktoś pamięta: jaka była argumentacja w 2008 za tym, że nie jebnie? Chodzi mi o sensowne, merytoryczne argumenty, które ciężko zlekceważyć, tak jak teraz wzrost cen materiałów, wzrost cen robocizny, wzrost cen energii, wzrost cen działek i ich niska dostępność, inflacja i tani kredyt, aktywność funduszy. Domyślam się, że w 2008 nie zaklinano rzeczywistości, tylko też były mocne czynniki trzymające hossę.
  • 9
wzrost cen materiałów, wzrost cen robocizny, wzrost cen energii, wzrost cen działek i ich niska dostępność, inflacja i tani kredyt, aktywność funduszy


@the_good_guy: dokładnie te same które wymieniłeś za wyjątkiem ostatniego, bo fundusze nie były aktywne na naszym rynku. Zresztą teraz też jakoś mocno nie są, raczej pojedyńcze przypadki o których jest głośno medialnie. To co teraz mamy to są flashbacki z 2008r.
jaka była argumentacja w 2008


@the_good_guy: głównym czynnikiem kreującym duże długoterminowe wzrosty cen nieruchomości w tej najnowszej historii Polski była i jest łatwość dostępu do ogromnych kredytów hipotecznych.

W 2008 roku na rynku w Polsce szalała taka bonanza, że w kilku bankach można było uzyskać kredyt w ogóle bez wkładu własnego, nawet na 110% wartości nieruchomości - i gdyby nie światowy kryzys finansowy, to tamto beztroskie dmuchanie cen w stronę
Ale pytanie to "jaka była argumentacja w 2008 za tym, że nie jebnie?", a nie "jaki był mechanizm powstawania bańki?"


@the_good_guy: OK, w takim razie wybacz jeśli nie wyraziłem się w moim komentarzu dostatecznie nie jasno.

Krótka odpowiedź na pytanie w Twoim wpisie brzmi: łgano wtedy dokładnie to samo co łga się dzisiaj, może z jedną różnicą: zamiast straszyć potencjalnych kupujących imigrantami zarobkowymi, to zdecydowanie bardziej straszono ich wtedy aktywnością inwestorów