Wpis z mikrobloga

Wrzucam tekst z jednego fanpejdża na facebooku zwalczający białą legendę inkwizycji. Owszem, nie twierdzi się już, że inkwizycja zabiła miliony, ale przegina się w drugą stronę.

Nie jest zaskoczeniem, że obraz Świętego Oficjum w powszechnej świadomości jest, eufemistycznie mówiąc, zakrzywiony. Coraz częściej jednak, ze zdumieniem przekonuję się, że od czarnej legendy Inkwizycji bardziej popularna jest teraz jej biała legenda. Jakby po tylu latach szerzenia manipulacji przez jedną stronę, wahadło musiało odbić w stronę drugą. Kto taką „białą legendę” szerzy? Zwykle katoliccy tradycjonaliści, konserwatyści i inni prawicowcy, którzy historii uczą się nie z podręczników akademickich a z publikacji hochsztaplerów pokroju Grzegorza Brauna i Radosława Patlewicza (których to temat już na fanpage’u zresztą poruszaliśmy). Opiera się ona na zbiorze powiązanych ze sobą mitów, które mają przedstawić Święte Oficjum w lepszym świetle, szczególnie w przeciwieństwie do narracji o morderczej, barbarzyńskiej instytucji czyhającej na życie każdego heretyka i czarownicy. Ten tekst nie będzie popularnonaukową próbą opisania problemu w każdym jego calu. Skupię się na rdzeniu białej legendy, czyli najpopularniejszych mitach, na które można się w Internecie natknąć.
1. Inkwizycja powstała by chronić heretyków przed samosądami i zapewnić im sprawiedliwy proces.
Jest to teza Thomasa Madenna, zacnego, lecz wyraźnie prokatolicko nastawionego historyka. Powierzchownie może ona sprawiać wrażenie prawdziwej. Jednak gdy zagłębimy się w kontekst powstania Inkwizycji zobaczymy, że jest to co najwyżej myślenie życzeniowe. Na większą skalę ruchy heretyckie zaczęły pojawiać się w Europie w XI wieku. Kościół nie miał wtedy jeszcze instytucji, które mogłyby je skutecznie zwalczać, lecz istniało powszechne przekonanie, że heretyków należy karać z całą surowością (włącznie z pozbawieniem życia). Opierało się to z jednej strony na argumentach teologicznych - przede wszystkim argumentach św. Augustyna (na których to oparł się słynny „Dekret Gracjana”), który mówił, że ludzi niechcących być dziećmi bożymi trzeba do Pana przyganiać „rózgą kar doczesnych” a z drugiej na ustawodawstwie późnorzymskich cesarzy chrześcijańskich uznających herezję za przestępstwo godzące w porządek społeczny i prawny. Odrodzenie studiów nad prawem rzymskim dało wskazówki mającej narodzić się Inkwizycji (jak i władcom świeckim, którzy postrzegali herezję jako obrazę majestatu) jak z heretykami postępować. Walka z herezją była więc dla Kościoła obowiązkiem, zarówno duszpasterskim jak i politycznym. Przed utworzeniem Inkwizycji heretyków sądziły sądy biskupie a także świeckie. Nie były one jednak efektywne. Dopiero wzrost potęgi Kościoła w XII wieku pozwolił na stworzenie lepiej finansowego, scentralizowanego organizmu do walki z herezją. Krucjata przeciwko Albigensom dała pod to idealny grunt. Przyczynił się do tego również klimat intelektualny w Rzymie, gdzie coraz potężniejsi papieże, zwolennicy tzw. teokracji papieskiej przypisywali sobie prerogatywy do władania nie tylko nad Kościołem, ale nad całym światem (uniwersalizm papieski). Nie jest przypadkiem, że najbardziej zacięci zwolennicy tego nurtu byli też organizatorami sądów inkwizycji i przyczyniali się do zwiększenia jej uprawnień. Pamiętajmy, że był to okres reform kościelnych mających oczyścić z grzechu tak duchowieństwo jak i społeczeństwo, więc walka z herezją stała się wtedy jednym z priorytetów. Czy zatem można powiedzieć, że Inkwizycja powstała, żeby bronić heretyków przed samosądami? Nie. Powstała, żeby skuteczniej heretyków wyłapywać i sądzić oraz odebrać jurysdykcję nad nimi władzy świeckiej. Heretycy nie byli zresztą przed jej powstaniem napiętnowani społecznie. Po pierwsze, lud nie posiadał zbyt wielkiej wiedzy o regule kościelnej i trudno mu było stwierdzić, że ktoś jest heretykiem, dopóki ktoś sam nie określał swojej przynależności do takiej wspólnoty. Po drugie, w Langwedocji (dla której oczyszczenia Inkwizycja powstała) Katarzy byli ludźmi powszechnie poważanymi (czasami nawet zajmującymi wysokie stanowiska) będącymi pod protekcją władców. Byli oni również tolerowani nawet przez niektórych z lokalnych duchownych katolickich, którzy toczyli z nimi regularne debaty teologiczne. Wizja Maddena nie trzyma się więc niestety kontekstu i faktów historycznych.

2. Inkwizycja nie sądziła za czary.
Bardzo często można też spotkać się z tezą, że Inkwizycja nie sądziła za czary i zaczęli robić to dopiero protestanci (to zresztą nie pierwszy mit narosły wokół protestantów w tej narracji, ale po kolei). Niektórzy powołują się wtedy na cytaty znamienitych duchownych katolickich z okresu wczesnego średniowiecza, którzy zabraniali wiary w czary bądź wręcz twierdzili, że w ogóle nie istnieją. Ten mit, przynajmniej w Polsce, mógł wziąć się od (lubianego przeze mnie zresztą) Jędrka, kasztelana zamku Chojnik, który w jednym ze swoich szeroko rozpowszechnionych filmów stwierdził z przekonaniem, że Inkwizycja sądziła za herezję, nie czary. Niestety w zagranicznej przestrzeni internetowej mit ten powtórzył (znowuż jak najbardziej polecany przeze mnie) kanał Real Crusades History (choć tutaj jestem pewien, że doszło do celowej manipulacji, gdyż autor jest historykiem mediewistą). Jak więc wyglądała sytuacja realnie? W roku 1264 papież Aleksander IV nakazuje inkwizytorom aresztować i sądzić czarowników, którzy łączyli czary z nauką heretycką. Oczywiście nie było to tak, że wcześniej procesy o czary się nie odbywały. Zajmowały się nimi tradycyjnie diecezjalne sądy biskupie. Kilkadziesiąt lat później jednak, Jan XXII poddał sądownictwu Inkwizycji wszystkich bez wyjątku czarowników i czarownice. Najwięcej procesów o czary, jeszcze przed wojnami religijnymi XVI wieku, udokumentowano w Świętym Cesarstwie Rzymskim (szczególnie w krajach alpejskich).

3. Inkwizycja wprowadziła domniemanie niewinności i obrońcę z urzędu.
Ten mit (przynajmniej w niektórych częściach sieci) może niestety wywodzić się od mojego dobrego kolegi, pierwszego mediewisty internetów, który nie posiada na dosłownie żadnym ze swoich urządzeń opcji autokorekty. Jeśli ktoś prześledzi procedurę inkwizycyjną zobaczy, że taki obraz dochodzenia to tylko czcze życzenia. Oskarżony stawał przed trybunałem dopiero po zebraniu materiału dowodowego i od razu był traktowany jako potencjalny heretyk, który musi się z zarzutów oczyścić. Było to trudne, bo jak już wspomnieliśmy, typowy chłop czy mieszczanin o religii, prawie kanonicznym czy dogmatach pojęcie miał znikome. Oczywiście modlił się, chodził do Kościoła, często też był mocno wierzący, ale była to wiara powierzchowna. Często zdarzało się też tak, że zadawano mu były pytania, na które ciężko było odpowiedzieć nawet studentowi teologii. Miałby zadanie ułatwione, gdyby miał dostęp wykwalifikowanego w prawie kanonicznym obrońcy. I owszem, w przypadku Inkwizycji Hiszpańskiej często go miał. Nie był to jednak obrońca z urzędu. Za jego usługi oskarżony musiał zapłacić z własnej kieszeni. Dodatkowo nie był to w żadnym stopniu odpowiednik dzisiejszego adwokata. Jeśli oskarżony przyznał mu się do bycia heretykiem, ten musiał niezwłocznie poinformować o tym sędziów. Był to więc bardziej kolejny trybik w machinie oskarżenia niż realny obrońca. Szczególnie, że już od XVI wieku oskarżony mógł go wybrać tylko z listy wyznaczonej przez trybunał. Oczywiście, często zdarzało się, że pomoc takiego człowieka pozwoliła się oskarżonemu wybronić. Niestety, nie wszędzie był on częścią postępowania. Przypominam, że mówimy tu tylko i wyłącznie o Inkwizycji Hiszpańskiej. Inkwizycje biskupie i Inkwizycja Papieska w ogóle obrońcy z reguły nie zapewniały. W myśl kanonu „De haereticis” oskarżony musiał się z zarzutów oczyścić sam.

4. Inkwizycja nie wykonywała wyroków śmierci, robiła to władza świecka.
Jest to, uwaga… Prawda. Inkwizycja nie posiadała prerogatyw do wykonywania wyroków śmierci. Niestety, jest to typowy fikołek intelektualny pojawiający się u ludzi chcących zrzucić winę za śmierć heretyków na władzę świecką. Owszem, to ona te wyroki wykonywała, ale działo się to na bezpośrednie polecenie Inkwizycji. Władze świeckie nie mogły odmówić stracenia oskarżonego, gdyż groziły im za to kara ekskomuniki bądź posądzenie o wpieranie heretyków (co było najczęściej równoznaczne z podejrzeniem o herezję). Przekonały się o tym na własnej skórze miasta włoskie, które na początku były niezbyt skore do współpracy z Inkwizycją. Najbardziej znanym przypadkiem jest Mediolan, którego upór powstrzymała w końcu groźba zastosowania na nim scenariusza langwedockiego. Trzeba także pamiętać, że ówcześni teologowie zgodnie taką karę popierali. Jest to zresztą temat bardzo zmitologizowany. Oczywiście, nie więcej niż 3% wyroków kończyło się realnym straceniem oskarżonego, ale inne kary również były bardzo dotkliwe. Podejrzanemu o herezję konfiskowano majątek jeszcze przed udowodnieniem mu winy (po czym po uniewinnieniu zwykle go nie zwracano), bo z czegoś trzeba przecież proces opłacić. Podejrzani tracili zdrowie i życie przebywając w aresztach o fatalnych warunkach. Kary pielgrzymek potrafiły zrujnować całe rodziny (jeśli nie zrobiła tego konfiskata majątku), gdy skazywano na nie ich głównego żywiciela. Naznaczeni przez Inkwizycję byli natomiast wyjęci spod prawa, skazani na publiczny lincz i ostracyzm w życiu wspólnoty.

5. Protestanci spalili więcej czarownic niż katolicy.
Wracamy więc do obwiniania o wszelkie zło świata protestantów. Nie ma konsensusu co do liczby czarownic skazanych na śmierć. Dla Europy aktualnie przyjmuje się widełki między 40 a 60 tysięcy ofiar oficjalnych procesów. Samosądy trudno oszacować, ale wbrew powszechnej opinii, nie były one aż tak powszechne jak się czasem myśli. Przyjmuje się też, że przynajmniej połowa (do 80%) z tych udokumentowanych przypadków miała miejsce w Świętym Cesarstwie Rzymskim. Przede wszystkim Królestwie Niemieckim i Szwajcarii (która do 1648 roku była przynajmniej w teorii częścią Cesarstwa). Według dwóch syntez (których tytuły znajdziecie w bibliografii) zbierających wyniki najszerzej zakrojonych badań w tym temacie, 1/3 tych egzekucji miała miejsce w samych księstwach biskupich, 1/3 na reszcie terytoriów pod władzą katolików a pozostała 1/3 na terenach rządzonych przez protestantów. Czarownice były palone zarówno przez Inkwizycję Papieską jak i lokalne inkwizycje biskupie. Czy zatem uprawniona jest teza, że to katolicy byli bardziej żądni krwi i irracjonalni? Niekoniecznie. Inkwizycja Hiszpańska np. spaliła w swojej prawie 400-letniej historii nie więcej niż 30 czarownic. Portugalska nie więcej niż 10. Do tak dużej liczby procesów i egzekucji w Rzeszy przyczynił się przede wszystkim specyficzny klimat rozbicia religijnego, próba agresywnej konfesjonalizacji z obu stron no i oczywiście wyniszczająca wojna trzydziestoletnia. Stwierdzenie jednak, że to protestanci palili więcej czarownic, jest kłamstwem. Dla porównania: w protestanckim Elektoracie Brandenburgii (największym księstwie protestanckim) od początku XVI do końca XVIII wieku spalono tylko 400 czarowników i czarownic. W słynnych procesach bamberskich (w księstwie biskupim) w ciągu 6 lat na śmierć skazano aż około 1000 osób oskarżonych o czary. Wszystko zależało więc od lokalnego kontekstu.

6. Inkwizycja Hiszpańska nie była instytucją kościelną.

Nie wiedzieć czemu, wielu apologetów Inkwizycji odżegnuje się czasem od Inkwizycji Hiszpańskiej. Może nawet oni nie chcą bronić jej w obliczu wciąż obecnej czarnej legendy? Dochodzi tu do kolejnych fikołków intelektualnych, mających przedstawić ją jako instytucję monarszą i zrzucić jej ofiary na koronę. Jak było naprawdę? Tutaj oddam głos wybitnemu ekspertowi od Inkwizycji Hiszpańskiej, Henry’emu Kamenowi:
"Inkwizycja pod każdym względem pozostawała instrumentem polityki królewskiej i politycznie podlegała koronie. Jednak królewska kontrola nie sprawiała, że trybunał stał się wyłącznie świecki. Władza i jurysdykcja sprawowana przez inkwizytorów pochodziła pośrednio lub bezpośrednio z Rzymu, bez którego trybunał przestałby istnieć. Mianowanie inkwizytorów, regulacje kanoniczne, zakres jurysdykcji - wszystko musiało uzyskać najpierw aprobatę Rzymu. Skutkiem tego inkwizycja pozostawała trybunałem kościelnym, za który najwyższą odpowiedzialność ponosił Kościół Rzymski."
"Hiszpańska inkwizycja opierała się głównie na swoim średniowiecznym odpowiedniku. Był to niezwykle istotny fakt, który można łatwo przeoczyć z powodu różnicy warunków, w jakich doszło do powołania obu trybunałów. W rzeczywistości nie istniał inny punkt odniesienia i hiszpańscy inkwizytorzy kierowali się do ostatniego szczegółu - w sprawach dotyczących aresztowania, procesu, procedury, konfiskat, naboru personelu - regulacjami wykorzystywanymi w trzynastowiecznej Langwedocji i Aragonii. Nie ma więc żadnego powodu, by sugerować, że inkwizycja na Półwyspie miała wyjątkowy charakter. Pomijając pewne oczywiste różnice, takie jak przejście w Hiszpanii jurysdykcji nad herezją od biskupów do inkwizytorów, inkwizycja na Półwyspie, to właściwie przystosowany do tamtejszych warunków średniowieczny trybunał francuski."

7. Pospolici przestępcy woleli być sądzeni przez Inkwizycję.
Szczerze mówiąc, nie wiem skąd się ten mit wziął. Nikt, kto przestudiował choć pobieżnie historię Inkwizycji, jej praktyki i prerogatywy nie mógł czegoś takiego ukuć bo wiedziałby, że Inkwizycja nie rozpatrywała spraw o zwykłe przestępstwa. Inkwizycja zajmowała się herezją, nie była organem wymiaru sprawiedliwości. Pospolite rzezimieszki nie podlegali jej jurysdykcji. Mam jednak teorię, jak ten mit mógł powstać. Inkwizycja posiadała instytucję tzw. zauszników. Byli to jej pomocnicy, takie swoiste oczy i uszy w terenie. Nie byli to jednak jej informatorzy, bo czasem niektórzy potrafią pomieszać te dwa terminy. Mieli oni protekcję Świętego Oficjum, która sprawiała, że każdy zausznik był sądzony przez jej wewnętrzne sądy. Krótko mówiąc byli zwolnieni spod jurysdykcji sądów świeckich na wzór duchownych. Na początku wielu ludzi garnęło się do tych posad, bo Inkwizycja jak to Inkwizycja, swoich sądziła łagodniej niż zrobiłyby to sądy królewskie, ale potem gdy zausznicy zaczynali być ostracyzmowani w lokalnych społecznościach ich liczba drastycznie malała.
Jest to jedynie moja teoria na temat powstania tego mitu. Jeśli ktoś ma inny pomysł, albo wręcz źródło/opracowanie poruszające ten temat, to prosiłbym o podlinkowanie.

8. Kopernik trafił na indeks ksiąg zakazanych bo jego teorii nie dało się udowodnić na gruncie ówczesnej nauki.
Kolejny mit, który mógł zostać zapoczątkowany tylko przez kogoś, kto nie miał pojęcia czym był indeks ksiąg zakazanych. A tak właściwie indeksy bo było ich kilka. Nie bez powodu zaczęły powstawać one w XVI wieku, kiedy to herezja znowu zatrzęsła Europą. Wydawano je by uniemożliwić obieg publikacji tworzonych przez myślicieli uznawanych za heretyckich bądź za tych, którzy są niebezpieczni dla porządku społecznego. Jak myślimy o Indeksie mamy zwykle na myśli ten z 1583 roku, który był powszechnie akceptowany w Europie, lekko dostosowany do regionalnych kontekstów i regularnie aktualizowany. Wcześniej mieliśmy mniejsze indeksy powstające od lat 40-tych XVI wieku. Szybki rzut oka na to kto w indeksie wylądował i nikt nie wymyśliłby aberracji, jakoby miał on chronić przed ówczesnymi odpowiednikami Jerzego Zieby czy płaskoziemców. Mijało się to z jego celem. Zakazani stali się m.in. znamienici ojcowie kościoła, Wilhelm Ockham, Jean Bodin, Machiavelli, Tomasz Morus a nawet przeciwny reformacji Erazm z Rotterdamu. Trafiała na niego także literatura piękna oraz pobożne utwory w językach narodowych bo mogły zawierać odstępstwa od reguły kościelnej. Kopernik trafił na listę bo jego pogląd nie był zgodny z Biblią i wykładnią nauki Kościoła oraz nosił znamiona herezji a nie bo nie mógł tego na tamte czasy udowodnić. Najprawdopodobniej zresztą, nie trafiłby na niego gdyby nie Galileusz, który jego dzieło szeroko rozpromował. Ale to już inna historia.

Jak więc widzimy biała legenda inkwizycji może być równie szkodliwa jak i jej czarny odpowiednik. Pamiętajmy więc, że walcząc z ich objawami, nie powinniśmy używać argumentów z drugiej strony, tylko po to by wygrać dyskusję, bo zaburza to obraz zarówno tej instytucji jak i całej historii średniowiecznej i nowożytnej. Nie, Inkwizycja nie była krwiożerczą organizacją zapoczątkowaną przez Kościół by kontrolować świat i stracić wszystkich, którzy się z nim nie zgadzają. Nie spaliła milionów heretyków i czarownic. Nie była jednak też postępowym trybunałem mającym dobro oskarżonych za wartość najwyższą, która nie angażował się w spory i wojny religijne i który mieszkańcy obszarów nad którą sprawował jurysdykcję uwielbiali. Trzeba Inkwizycję (jak wszystko) rozpatrywać w kontekście epoki i obiektywnie patrzeć na jej plusy (z których największym było to, że była wiecznie niedofinasowana przez co nie była zbyt efektywna) i minusy (których też było sporo).
[Wenancjusz]
Polecane lektury:
Edward Potkowski – Heretycy i inkwizytorzy
Henry Kamen – Inkwizycja Hiszpańska. Rewizja historyczna
Malcolm Lambert - Średniowieczne herezje
Grzegorz Ryś – Inkwizycja
Malcolm Barber - Katarzy
H. C. Erik Midelfort - Witch Hunting in Southwestern Germany, 1562-1684: The Social and Intellectual Foundations
Bengt Ankarloo and Stuart Clark - Witchcraft and Magic in Europe, Volume 4: The Period of the Witch Trials

https://www.facebook.com/HistoriaWKieliszku/posts/2909694862686105

#ateizm #katolicyzm #neuropa #4konserwy #konfederacja #historia
  • 3
  • Odpowiedz