Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
#ksiezyc #mars #kosmos #musk #spacex

Mity o kosmosie....

Postanowiłem parę słów napisać o tzw. podboju kosmosu z racji, że wiele lat temu się tym bardzo jarałem ale już jakiś czas temu dorosłem.

[Kiedyś]
Wielkie misje kosmiczne są polityczne oraz populistyczne. To świetny temat by o nim gadać ludziom "jacy jesteśmy fajni i ile my to możemy".

Sławny wyścig pomiędzy ZSRR i USA miał sens o tyle, że chodziło o umieszczenie atomówek na satelitach w okół ziemii. To był rzeczywisty "wyścig zbrojeń".

Postawienie nogi na księżycu było polityczną ambicją Kennediego. No i to się ludziom bardzo podobało. Oglądalność maksymalna. Czysty populizm. Przywiźli parę skałek (no dobra, w sumie z kilkaset ton) do badań i tyle.

[Teraz]
Turystyczne loty w kosmos to mit. Bo one ani nie będą "w kosmos" ani "turystyczne". Za bycie w kosmosie uważa się V1 (pierwszą prędkość kosmiczną), a nie to, że samolocik wyleci wysoko a później spadnie. By on był w kosmosie to powinien mieć zdolność samodzielnego (bez dodatnia dużej energii) pozostania na orbicie. Turystyka to również mit. Do czasu gdy będzie to miało formę wyklikania w internecie i kupienia lotu takiego lotu (owszem, bardzo drogiego) minie jeszcze parę dekad. Póki co ma to charakter rekrutacji, szumu medialnego i wielkiego marketingowego szaleństwa.

Wycieczka na księżyc w porównaniu do wycieczki na marsa to jak: spacerek do najbliższego monpolowego w nocy po piwo wobec... tego samego spacerku, ale z warszawy do gdańska.

W latach 60' nie byliśmy gotowi technologicznie na lot na księżyc. Więc jak to się udało? Bo testowali tu na zmiemii wszystko po milion razy. Metodą prób i błędów. Olbrzymie zaangażowanie by się wszystkiego nagle nauczyć. Trochę jak z milion lat temu, uderzania miliona kamieni o drugi milion kamieni, aż w końcu pojawiła się iskra. Albo jak udowodnienie, że pies może być dobrym stolarzem, na zasadzie wynajęcia miliona wytresowanych psów i ich trenerów do tego by nauczyć ich wbijania gwóździ młotkiem. No w końcu się któremuś uda, a później ogłosić: "każdy pies może być dekarzem".

Promieniowanie kosmiczne to problem, który wyklucza zdrowy lot dla załogi, tam i z powrotem na marsa. Do tego jest nieprzewidywalny. To jest bardzo niepolityczne.

Lot na księżyc to kilknaście dni, na marsa około 2 lata. Ludzie zamknięci w małej puszce są w stanie funkcjonować bez wzajemnych konfliktów do maksymalnie miesąca/dwóch (sprawdzone eksperymentalnie). Później się albo "pozabijają", albo nie będą ze sobą rozmawiać, czyli funkcjonować. I nie da się tego rozwiązać "większą puszką" i zabawkami do zajęcia czasu. Można to zrobić tylko: albo b. dużą załogą (np min. 50 osób) albo... bardzo małą, tzn. jeden "samotnik". Argument z łodzią podwodną co miesiącami pływa po oceanie jest z doopy, bo: wojskowa hierarchia, znają początek i koniec, swoje obowiązki, b. młoda załoga i... wcale to nie są miesiące, a co najwyżej tygodnie.

Załogowy lot na marsa nie będzie miał żadnego sensu. Bo po co? Zebrać parę skał? Sprawdzić czy roślinki da się hodować? Te warunki, łącznie ze składem gleby da się wygenerować na ziemii, albo na ISS.

Na marsie nie będzie kolonii. Bo po co? Co mieliby tam robić? Że niby badania? Jakie? Cokolwiek by to było, to tak czy siak autonomiczne drony za dwie dekady to zrobią za nas.

Terraformowanie to mit z filmów sci. Mars ma martwe jądro, niewytwarzające pola magnetycznego. Każda, sztucznie stworzona atmosfera zostanie rozwiana przez wiatr słoneczny.

Porównanie do Kolumba odkrywającego Amerykę jest z dooopy. Wtedy wiedzieli co chcą osiągnąć, gdzie dotrzeć (do Indii), a każdy odkryty ląd był zobyczą. Co więcej, wiedzieli, że jak gdzieś zajadą to da się tam pewnie jakoś żyć: tlen, żywność, itp. coś na zasadzie "coś tam być musi". O marsie wiemy tyle, że tam się żyć nie da. Kropka. Wyprawa Kolumba miała zupełnie inny charakter.

Także, zapomnijcie, że za naszego życia ruszymy z się z ziemii gdzieś dalej aniżeli znowu na księżyc.

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #612c02f49e7350000b9306e2
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Eugeniusz_Zua
Przekaż darowiznę
  • 12
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania: Co?

Załogowy lot na marsa nie będzie miał żadnego sensu. Bo po co? Zebrać parę skał? Sprawdzić czy roślinki da się hodować? Te warunki, łącznie ze składem gleby da się wygenerować na ziemi, albo na ISS. (...) Mars ma martwe jądro, niewytwarzające pola magnetycznego.


Na Marsie występują lokalne, słabe pola magnetyczne, natomiast jego jądro nie jest martwe - tylko nie posiada mechanizmu, które powodowałoby tworzenie samego pola. Ponieważ nasze jądro, naszej planety, jest ciekłe co powoduje działanie powyższego mechanizmu, natomiast jądro Marsa jest nieco bardziej stałe, bardziej
  • Odpowiedz
> wiele lat temu się tym bardzo jarałem


vs

na księżycu [...] Przywiźli parę skałek (no dobra, w sumie z kilkaset ton)
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania:

W latach 60 lot na księżyc się udał bo to było z państwowej firmy i potrzebne było zwycięstwo polityczne.
Celujemy w Mars bo ma on jakąś atmosferę i no trzeba w końcu ruszyć tyłek.
Tlen i wodę możemy ogarnąć za pomocą technologii
Podróż na Marsa to max 7 miesięcy
  • Odpowiedz
Nie każda, tylko do pewnej granicznej wartości ciśnienia. Poza tym tempo jej zasilania, można dostosować prędkości ubytku.


@Rancor: Całe gadanie o wywiewaniu atmosfery przez wiatr słoneczny to jeden wielki bełkot, z zerowym wpływem na kolonizację. To jest tak durne, a jednocześnie tak popularne i uwiarygadniane przez różnych komentatorów (zapraszanych nawet przez poważne redakcje do komentowania w roli ekspertów), że chyba napiszę odpowiednik artykułu o promieniowaniu na Substack, poświęcony tylko temu
  • Odpowiedz