Aktywne Wpisy
Viado +19
Też macie wrażenie że młodzi tak narzekają na ceny mieszkań i wynajmu a tymczasem oczekują że będzie ich stać na własnościowe mieszkanie w centrum warszawy jednocześnie wydając kupę hajsu na egzotyczne podróże 3 razy w roku, 5 koncertów latem, leasing samochodu oraz łażenie po knajpach 3 razy w tygodniu?
Zapytajcie się jakiejkolwiek starszej osoby posiadającej mieszkanie na własność gdzie byli i co jedli - przeważnie nigdy nie wyjechali poza granicę polski a
Zapytajcie się jakiejkolwiek starszej osoby posiadającej mieszkanie na własność gdzie byli i co jedli - przeważnie nigdy nie wyjechali poza granicę polski a
Gours +52
Sportowo to my znikamy. Jakiekolwiek perspektywy mamy de facto tylko w piłce nożnej. W zimowych już praktycznie po nas - w biathlonie po Sikorze nikogo nie ma, po Kowalczyk w biegach też, w skokach nasza elita ma prawie 40 lat i nikt nowy sensowny nie wchodzi xD
Te Igrzyska też pokazały, że w tych ciężkich sportach już nas nie ma. Pchanie kulą nie istnieje, Włodarczyk 40-letnia już kończy, Fajdek i Nowicki to samo. W tych wszystkich skokach wzwyż, trójskokach itd. nie istniejemy. W bieganiu to se mogą powalczyć w Mistrzostwach Europy xD
Jedynie więc w piłce możemy się jako tako trzymać, no i standardowo w siatkówce (ale to też dzięki temu zapewne, że ona prawie nikogo nie interesuje xD). W tenisie jest Świątek i to tyle dobrego co możemy zaoferować…
W
Te Igrzyska też pokazały, że w tych ciężkich sportach już nas nie ma. Pchanie kulą nie istnieje, Włodarczyk 40-letnia już kończy, Fajdek i Nowicki to samo. W tych wszystkich skokach wzwyż, trójskokach itd. nie istniejemy. W bieganiu to se mogą powalczyć w Mistrzostwach Europy xD
Jedynie więc w piłce możemy się jako tako trzymać, no i standardowo w siatkówce (ale to też dzięki temu zapewne, że ona prawie nikogo nie interesuje xD). W tenisie jest Świątek i to tyle dobrego co możemy zaoferować…
W
Moje życie to obecnie tak naprawdę wegetacja. Mam 26 lat, od pół roku wolny czas spędzam całe dnie w łóżku, od kilku tygodni pogorszyło mi się na tyle, że nie jestem w stanie nawet przeczytać książki, bo i to odkładam w nieskończoność. Cały dzień spędzam ogladając bezsensowne filmy na YT i płacząc byleby jakoś dotrwać do wieczora i zasnąć. Poza tym jeszcze pracuję w totalnej gównopracy w której jedyne co próbuję to się nie rozpłakać, cały czas myślę o tym, aby pewnego dnia po prostu nie przyjść.
Potrafię się nawet rozpłakać na ulicy, już nie obchodzi mnie to, czy ktoś spojrzy czy nie
Nie żeby wcześniej było super, bo przez brzydotę praktycznie od zawsze jestem sama.
Rzuciłam studia i zastanawiam się czy nie wrócić do domu rodzinnego, gdzie przez toksyczną matkę będzie mi jeszcze gorzej, ale przynajmniej nie będę gnieździć się z obcymi ludźmi w jednym mieszkaniu.
Mam niedługo wizytę u psychiatry jednak wiem, że to mi nie pomoże. Dostanę leki po których będę się czuć „dobrze”, tzn będę w stanie wstać, pracować i może nawet zrobić coś więcej. Ale wiem że to będzie takie oszukiwanie siebie, że bez leków to wszystko wróci.
I zastanawiam się czy to ma sens, całe życie na lekach, skoro nie w tym jest problem.
Jak chyba każdy zawsze chciałam być akceptowana, zakochać się ze wzajemnością, jednak to nie jest dla mnie.
Jestem koszmarnie brzydka, słyszałam to często.
I moja brzydota nie jest do zoperowania, mogę sobie poprawić nos czy zrzucić kilka kilo ale nadal będę odpychająca przez skrajnie szeroką i podłużną twarz i oczy tak małe, że nigdy się z mniejszymi nie spotkałam, nawet u mężczyzn. Na nic mi ładne włosy, dobre ciuchy czy ogólnie zadbanie o siebie bo nadal będę odpychająca, bo nie mam kobiecej twarzy. Z takimi się w związki nie wchodzi, co najwyżej „wór na łeb i można pchać” (tak, słyszałam coś w tym stylu od faceta w którym byłam zauroczona)
A że jestem niestety bardzo wrażliwa to jeszcze bardziej dołuje mnie fakt, że w związek nigdy nie wejdę, nie będę miała dzieci, nie stworzę rodziny i zapewne będę jedną z tych starych, samotnych wariatek.
Słyszałam już, że powinnam poświęć życie jakiejś pasji, może podróżować samotnie, cokolwiek i że samemu też żyje się ok. Tyle że ja nie mam na to chęci skoro i tak będę nieszczęśliwa przez to, że urodziłam się z czymś na co nie mam żadnego wpływu i przez pryzmat tego jestem traktowana jak odpad.
Mogę się oszukiwać lekami, terapią na której usłyszę jakieś banały o pozytywnym myśleniu i skupieniu się na sobie.
Tylko ciekawe na jak długo i czy rzeczywiście będę szczęśliwa.
#przegryw #depresja
Komentarz usunięty przez autora
@imkazea: no to jeszcze psychologa dorzuć. Dałbym Ci kilka dobrych rad do listy którą olejesz, ale coś mi się wydaje, ze nie tego tu
@imkazea: idź też na NFZ, zapisz się w kolejeczkę (nie odmawiaj grupowej jak coś). Moja pierwsza rada - częściej koleżanki i koledzy nawet z pracy. Do picia kawy/piwa/gadania o głupotach nie musisz na nic się nastawiać - zobaczysz ludzi mądrych i głupich oraz szczęśliwych i nie w dowolnych konfiguracjach. Kółko różańcowe ;)?
@imkazea: wiem, że się powtarzam, ale widziałem takie pary. No ale być może to kwestia skali ocen i to co dla Ciebie będzie 2/10, dla mnie będzie 3,5/10, bądź na odwrót.
Znałem też jeden przypadek odwrotny, z lat młodzieńczych swoich. Młody facet, *naprawdę* paskudny, dosłownie kompilacja tego, co może być najgorsze w wyglądzie: niski wzrost, postępujące łysienie w
Komentarz usunięty przez autora
@imkazea: filozując ;) to tak jest. Siedzi to w Twojej głowie. Możesz powyprowadzać pieski ze schroniska na spacery jako wolontariusz. Masz jakieś zwierzątko?
@tbhilt: dam ci podobna porade: wlacz odkurzacz, podejdz i zapytaj czy ci nie pociagnie. Co ma ruchanie do zwiazkow?
Komentarz usunięty przez autora
Komentarz usunięty przez autora Wpisu