Wpis z mikrobloga

Zastanawiam się na poważnie czy pewnego dnia po prostu tego wszystkiego nie skończyć.

Moje życie to obecnie tak naprawdę wegetacja. Mam 26 lat, od pół roku wolny czas spędzam całe dnie w łóżku, od kilku tygodni pogorszyło mi się na tyle, że nie jestem w stanie nawet przeczytać książki, bo i to odkładam w nieskończoność. Cały dzień spędzam ogladając bezsensowne filmy na YT i płacząc byleby jakoś dotrwać do wieczora i zasnąć. Poza tym jeszcze pracuję w totalnej gównopracy w której jedyne co próbuję to się nie rozpłakać, cały czas myślę o tym, aby pewnego dnia po prostu nie przyjść.
Potrafię się nawet rozpłakać na ulicy, już nie obchodzi mnie to, czy ktoś spojrzy czy nie
Nie żeby wcześniej było super, bo przez brzydotę praktycznie od zawsze jestem sama.
Rzuciłam studia i zastanawiam się czy nie wrócić do domu rodzinnego, gdzie przez toksyczną matkę będzie mi jeszcze gorzej, ale przynajmniej nie będę gnieździć się z obcymi ludźmi w jednym mieszkaniu.

Mam niedługo wizytę u psychiatry jednak wiem, że to mi nie pomoże. Dostanę leki po których będę się czuć „dobrze”, tzn będę w stanie wstać, pracować i może nawet zrobić coś więcej. Ale wiem że to będzie takie oszukiwanie siebie, że bez leków to wszystko wróci.

I zastanawiam się czy to ma sens, całe życie na lekach, skoro nie w tym jest problem.

Jak chyba każdy zawsze chciałam być akceptowana, zakochać się ze wzajemnością, jednak to nie jest dla mnie.
Jestem koszmarnie brzydka, słyszałam to często.
I moja brzydota nie jest do zoperowania, mogę sobie poprawić nos czy zrzucić kilka kilo ale nadal będę odpychająca przez skrajnie szeroką i podłużną twarz i oczy tak małe, że nigdy się z mniejszymi nie spotkałam, nawet u mężczyzn. Na nic mi ładne włosy, dobre ciuchy czy ogólnie zadbanie o siebie bo nadal będę odpychająca, bo nie mam kobiecej twarzy. Z takimi się w związki nie wchodzi, co najwyżej „wór na łeb i można pchać” (tak, słyszałam coś w tym stylu od faceta w którym byłam zauroczona)

A że jestem niestety bardzo wrażliwa to jeszcze bardziej dołuje mnie fakt, że w związek nigdy nie wejdę, nie będę miała dzieci, nie stworzę rodziny i zapewne będę jedną z tych starych, samotnych wariatek.

Słyszałam już, że powinnam poświęć życie jakiejś pasji, może podróżować samotnie, cokolwiek i że samemu też żyje się ok. Tyle że ja nie mam na to chęci skoro i tak będę nieszczęśliwa przez to, że urodziłam się z czymś na co nie mam żadnego wpływu i przez pryzmat tego jestem traktowana jak odpad.

Mogę się oszukiwać lekami, terapią na której usłyszę jakieś banały o pozytywnym myśleniu i skupieniu się na sobie.

Tylko ciekawe na jak długo i czy rzeczywiście będę szczęśliwa.

#przegryw #depresja
  • 79
a brzydota u kobiety polega najczęściej na znacznej nadwadze, nie na skrajnie brzydkiej twarzy


@imkazea: miałem na myśli przede wszystkim "niewyjściowe" twarze. W przypadkach o których wspominałem absolutnie nie było mowy o nadwadze, wręcz przeciwnie.
Nie będę wciskał kitu, że znajdziesz super przystojnego faceta, wiesz jak jest.
Chcę tylko powiedzieć, że brzydota nie skazuje Cię definitywnie na ostateczną samotność.
@imkazea na c**j psychiatra. Tu potrzeba psychoterapii. Skoro piszesz, że usłyszysz na niej banały o pozytywnym myśleniu to znaczy że nigdy nie miałaś styczności z psychoterapią. Lekami samooceny nie poprawisz.


@jedmar: Ale tu nie chodzi o samoocenę. Psychoterapeuta twarzy mi nie zmieni, nie sprawi że ludzie na ulicy przestaną się krzywo patrzeć, że będę słyszeć przykre epitety, że komuś zacznę się podobać. Mogę sobie wmawiać że jestem zajebista, ale podejścia innych
@imkazea zaakcepotwanie siebie, nie ważne jak bardzo źle wyglądasz, to jest właśnie poprawa samooceny.
Patologiczie nadmierne przejmowanie się tym co powie kto inny jest właśnie sygnałem o absolutnie niskiej samoocenie, a nie o tym ze jestes brzydka.
I właśnie takie rzeczy naprawia dobra psychoterapia.
@imkazea:

Zastanawiam się na poważnie czy pewnego dnia po prostu tego wszystkiego nie skończyć.

Moje życie to obecnie tak naprawdę wegetacja. Mam 26 lat, od pół roku wolny czas spędzam całe dnie w łóżku, od kilku tygodni pogorszyło mi się na tyle, że nie jestem w stanie nawet przeczytać książki, bo i to odkładam w nieskończoność. Cały dzień spędzam ogladając bezsensowne filmy na YT i płacząc byleby jakoś dotrwać do wieczora
Nie oczekuję przystojnego faceta. Natomiast często takie związki biorą się z myślenia faceta, że nie ma możliwości na nic lepszego, a gdy ta możliwość się pojawia - on ucieka.


@imkazea: Nawet jeśli istotnie tak może być, to takie myślenie Ci raczej w niczym nie pomoże. Przyjmując takie założenie, każdy przeciętny lub brzydki facet będzie "podejrzany" bo teoretycznie mógł obniżyć swoje wymagania.

Domyślam się do czego zmierzałaś: szczerego pożądania chyba każdy pragnie.
Chodziło mi o to, że umawiam się ale kończy się na 1-3 spotkaniach. Piszę że zawsze jestem sama bo nigdy nie byłam w związku


@imkazea: No to wcześniej coś innego twierdziłaś, bo skoro pisałaś o byciu zapchajdziurą, to jednak musiała to być jakaś forma związku. Dobra, w sumie #!$%@? mnie to, elo.
@imkazea: Podejrzewam, że gdybyś była w związku, to doszukiwałabyś się jeszcze teorii spiskowych. Wierciła facetowi w brzuchu dlaczego tak późno wraca do domu, gdzie był, co robił. Druga sprawa jest taka, że szczęście nie dla każdego oznacza to samo. Ty ukierunkowałaś go obecnie w kierunku związku. A jest to tylko jeden element. Aczkolwiek, jeżeli kontaktowałaś się ze specjalistami w sprawie poprawienia wyglądu poprzez operacje plastyczne, to czemu nie. Wiec najpierw uregulowanie
Mogę się oszukiwać lekami, terapią na której usłyszę jakieś banały o pozytywnym myśleniu i skupieniu się na sobie.


@imkazea: na moje to teraz masz oszukany mózg i zmienione myślenie przez chorobę
@imkazea: Leki nie są do końca życia. A łatwiej się podnieść, jak w głowie jest lżej.
Zrob coś ze sobą. Ale nie uzależniaj swojego szczęścia od bycia z kimś. Bo musisz się nauczyć żyć ok ze sobą.
@imkazea: Co do tych lekarstw to to nie sa witaminy, to poprawia pracę mózgu, inaczej postrzega się świat. Wiem bo kiedyś brałem i bardzo mi się poprawiło. Chodzi oto, że wtedy można się czymś zając, i szukać małych szczęść. Nie bagatelizuj lekarstw od psychiatry. Sam musze znowu do tego wrócić.