Wpis z mikrobloga

45 324 - 147 = 45 177

#rowerowyrownik #rower

Od kilku dni dość ładna, słoneczna pogoda. Postanowiłem to jakoś wykorzystać. Wsiadłem więc na rower, jako mocne postanowienie mając wjazd na Landeskrone: http://goo.gl/maps/y9E6U

Niestety, w połowie drogi płuca i nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Na górę wszedłem piechotą. Porażkę postanowiłem podlać http://www.landskron.de/ Zacząłem się zastanawiać: czy na tym koniec? „Nie poddawaj się. Jesteś fzwycięzcą!” – odezwał się głos w mojej głowie. Posłuchałem go i pojechałem dalej.

Najpierw obok Berzdorfer See na południe, do Zittau. Kopalnia w Turowie robi niesamowite wrażenie. Krajobraz jak na Marsie, brakuje tylko łazika Curiosity malującego penisy. :D Stamtąd, zahaczając o kawałek Polski, przebiłem się do Czech.

Czeskie drogi mają sporo podjazdów, zjazdów i zakrętów, taki typowy teren podgórski. Wymęczyłem się potwornie, do tego jeszcze przeszkadzał porywisty wiatr we włosach, w uszach, oczach, nosie i wszędzie, gdze tylko się wdarł. Na szczęście od Chrastavy wiatr z południa przestał przeszkadzać, a zaczął pomagać. Po prawie 8 godzinach udało mi się dotrzeć do Frýdlantu. Tam zjadłem najlepszy gulasz z knedlikami, ale podejrzewam, że na smak dość spory wpływ miał mój głód i zmęczenie. ;)

Chwilę odpocząłem i, ponieważ zaczęło się ściemniać, postanowiłem wracać. Prosto do Zawidowa, potem Zgorzelec i do domu. Przy okazji wypróbowałem lampę rowerową zakupioną w Alliexpress za kilka dolarów – moc robi wrażenie. :) Ponadto miałem na sobie kamizelkę odblaskową, co w połączeniu z oświetleniem wzbudzało widoczny respekt. Nie wiem, może wyglądałem jak policja rowerowa? :D

http://goo.gl/maps/tUv3i – poglądowa trasa. Niestety tylko początek, Google Maps jakoś nie chce wyznaczać trasy przez Czechy. W każdym razie potem były Chrastava, Frýdlant, Zawidów, Zgorzelec. Całość trasy według licznika: 147.3 km.

Udało mi się jeszcze mocnym akcentem zakończyć sezon rowerowy. Nie jest źle. :)

tl;dr – wsiadłem na rower, pojechałem do Niemiec na p--o, pojechałem do Czech na obiad, chwalę się na mirko. :P
  • 5
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@Rincewind: widzę kolega prawie z moich regionów :) 2 tygodnie temu robiłem podobną trasę, ale nie wjeżdżałem na wulkan. Ja objechałem te niemieckie jeziorko (trzeba będzie się wybrać w lecie :D), potem też do Bogatynii, Frydlantu i przez Czechy do Polski - dokładniej do Gryfowa Śląskiego :)
  • Odpowiedz
@Leniwiec1: Na co dzień mieszkam we Wrocławiu, jednak przyjechałem w rodzinne strony na tydzień, więc postanowiłem to wykorzystać – takich tras w okolicach Wrocławia się nie spotyka. ;)
  • Odpowiedz