Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Cześć Mirki i Mirabelki. Z góry ostrzegam, że to dosyć długa historia, ale postaram się nie zmarnować waszego czasu. Z góry dziękuję za przeczytanie.
Urodziłem się i w sumie nadal mieszkam na północno-wschodniej części Polski, a dokładniej to na zadupiu. Nigdzie blisko, wszędzie daleko. Mam prawie 19 lat, 181 cm wzrostu, 75 kg i po prostu nie wyglądam aż tak źle, IMHO 7/10, ale zapewne i tak zawyżyłem sobie ocenę. Żadnych zakoli, "niepolskie" rysy twarzy, szczęka à la Chad, lecz mimo tego i tak skończyłem jako #przegryw. Nie przez wygląd, a przez warunki, w jakich przyszło mi żyć na tym świecie.
Od kiedy pamiętam, to nigdy na tej wsi nie czułem się zbyt dobrze. Duże gospodarstwo, sporo roboty, rodzice bardzo specyficzni, no ale po kolei. Z moim ojcem nigdy nie miałem dobrych kontaktów. Zawsze był do mnie agresywnie nastawiony, często odpowiada na słowa aż agresją, lubi pić i w sumie na tym kończy się z nim moja interakcja. Nie nauczył mnie niczego. Przez 19 lat życia nie nauczył mnie jeździć ani traktorem, ani samochodem, nigdy mi nie mówił, co do mnie czuje i tak dalej. Nigdy nie wyjechałem z nim na wakacje, nigdy nie odebrał mnie ze szkoły, raz zabrał mnie do lekarza (ale nie był zbyt zainteresowany, bo ja wówczas 15-letni chłopak, sam musiałem wejść do gabinetu, na co pani doktor od razu powiedziała, że musi być rodzic, ale kiedy powiedziałem, jak się nazywam, to po prostu kazała mi usiąść:/). Mogę powiedzieć, że wychowała mnie moja mama. Jak wychowała, tak wychowała, ale jestem pewny, że gdyby nie to, że ona i mój tata są katolikami, to rozwiedliby się już dawno temu.
Kiedyś na wykopie był taki mem, że dzieci urodzone na wsi rodzą się tylko po to, aby być darmowymi parobkami dla swoich rodziców. To nawet nie jest mem w rzeczywistości, to prawda. Całe życie pomagam na tej gospodarce. Dokarmiam krowy, w żniwa koszę i uwaga, ręcznie sam przesypuję po paręnaście ton zboża, bo sowiecka architektura nie była najlepsza w budowaniu stodół, zajmuję się kurami. Zawsze coś robię.
Dziadkowie umarli już dawno temu, jak byłem małych chłopcem, bo jestem najmłodszy ze swojego rodzeństwa, a jak zaczynałem dorastać, to moi rodzice byli bliżej 50 niż 40 lat. Taka sytuacja spowodowało, że oczywiście czysto technicznie urodziłem się bardzo późno względem wieku rodziców, więc każdy już swoje wówczas przeżył.
Od kiedy dobrze pamiętam, to miałem ciężkie dzieciństwo. Nigdy nie miałem pieniędzy, nie dostawałem zabawek (już jako 6-letni chłopiec przestałem dostawać zabawki. Bardzo to wpłynęło na moją psychikę. Z tego powodu zainteresowałem się grami komputerowymi). W szkole dawałem sobie jakoś radę, ale duszą towarzystwa nie byłem. Im jednak dalej w las, tym gorzej. Byłem coraz starszy, pieniędzy dalej brak, rodzice dalej tacy sami. Kiedy skończyłem 18 lat, moje życie zaczęło się łamać. Jedyną materialną rzeczą, jaką wówczas posiadałem i sam zarobiłem, był mój komputer. 3 lata temu w wakacje poszedłem do pracy, do mojej rodziny. Pracowałem ciężko, bo od poniedziałku do soboty, po 8-12 godzin. Dodatkowo musiałem dojeżdżać, bo oczywiście dalej mieszkałem na zadupiu. Przepracowałem tak całe wakacje i przyszła w końcu chwila wypłaty. Prawie całe wakacje przepracowane i zarobiłem.... uwaga... 1600 zł! Rodzice oczywiście trochę się wkurzyli, ale ojciec sobie wypił i szybko zapomniał, a mama, że to rodzina od jej strony to przymknęła oko. To właśnie za te pieniądze wówczas kupiłem swój komputer i zacząłem go z czasem ulepszać. Dzisiaj to dalej jedyna moja materialna rzecz, warta ponad 5k złotych, lecz nie sprzedaję jej, bo utrzymuję się przez kopanie na niej kryptowalut. Więc szkoła, pomaganie na gospodarstwie, chwila wolnego czasu i tak w kółko. Myślałem może, że przypadnie mi kiedyś odziedziczyć to gospodarstwo, ale gdzie tam, ojciec ma inne plany. Mój starszy brat, który również zajmuje się gospodarstwem, od miesięcy chwali się, że to wszystko będzie kiedyś jego. Jest to spore gospodarstwo, bo to spuścizna paru pokoleń. Brat jest niestety charakteru ojca, bardzo wybuchowy, więc nie zdziwiłbym się, gdyby się okazało, że istnieje testament, a w nim przekazanie całego majątku mojemu bratu. Mam jeszcze jednego brata, młodego studenta. Niedawno zaczął studiować. Nigdy za bardzo nie pomagał na gospodarstwie, bo jest najstarszy i niestety najbardziej uprzywilejowanego. To właśnie jemu i mojemu drugiemu bratu zawsze przypadało największe upodobanie mamy. Najlepsze ciuchy, poświęcanie najwięcej czasu. Najbardziej mnie bolało to, że oni dostawali te wszystkie ubrania od niej oczywiście za darmo, a mi było ciężko namówić ją, żeby cokolwiek mi kupiła. Dlatego często chodziłem w gorszym, trochę zużytych w boju ubraniach. Nowe ubrania kupowałem sobie dzięki mojej babci, kiedy jeszcze żyła. Po każdej rencie dawała mi z niej stówę, z której praktycznie zawsze wydawałem na ubrania. Myślałem, że ubrania to tylko jedna taka sprawa, ale gdzie tam. Rodzice przez całe swoje życie wkładali pieniądze w gospodarstwo. Za dużo to nie oszczędzili. Trochę zaoszczędzili i postanowili, że za te pieniądze kupią najstarszemu bratu mieszkanie w Warszawie, bo wiadomo, on najstarszy najbardziej potrzebuje, no i studiuje na UW. Nic mi z tego mieszkania, bo od razu wprowadziłby się ze swoją dziewczyną, która mnie nienawidzi, mimo tego, że jej nic nie zrobiłem i w dalszym ciągu namawia mojego własnego brata przeciwko mnie. Najgorsze jest to, że jeżeli rodzice kupią to mieszkanie, to sami nie będą mieli już po prostu nic pieniędzy. Dramat.
Zacząłem więc próbować żyć, żebym mógł sam się utrzymać. Stąd wcześniej wymieniona koparka kryptowalut i pracowanie przez całe wakacje. W dalszym ciągu problemem było mieszkanie na zadupiu (nie mogłem przeprowadzić się na stancję, bo rodzice uznali, że to za duży koszt dla nich, serio, sam nie mogłem w to uwierzyć....). Więc musiałem dojeżdżać każdego dnia ponad 25 km do szkoły. Wówczas miałem niedługo kończyć 18 lat, więc stwierdziłem, że może prawko zmieni cokolwiek w moim życiu. Mieszkanie na takim zadupiu i to jeszcze bez prawka, to po prostu zero możliwości, totalny przegryw. Oczywiście był problem z pieniędzmi, bo rodzice nie chcieli mi ich dać (w sumie to na nic w życiu mi nie dali pieniędzy, no, chyba że na jakiegoś loda albo colę). Dostałem jednak ponad 1000 zł od cioci na urodziny, miałem trochę oszczędności i z budżetem ponad 2000 zł zacząłem robić prawo jazdy. Za pierwszym razem nie zdałem z własnej głupoty, przez co bardzo się załamałem. Dodatkowo musiałem czekać ponad 20 dni na drugi termin. Pieniędzy już prawie brak i dodatkowo to czekanie, lecz udało się zdać. I myślałem, że od tego momentu moje życie może się zmieni. Przeliczyłem się, nie zmieniło się. Rodzice jedynie od czasu do czasu pozwalają mi wziąć samochód. Nie mogę więc tak po prostu spotkać się z kolegami itd. Jednak pewnego dnia była 18stka mojego kolegi. Miałem nie iść, ale tata się niesamowicie napił, a mama zajęta była swoim pobożnym odmawianiem różańca. Wziąłem więc samochód i pojechałem. W którymś momencie niemal wszyscy wyszli na szluga, więc i ja. Natychmiastowo chłopacy zainteresowali się samochodem, którym przyjechałem."O patrzcie, k*rwa fiat tipo haha silnik 1.4, ale to jest syf, pewnie jeszcze wzięty w leasing haha szkoda takim czymś jeździć". Jest nawet taka pasta o fiacie tipo na wykopie, z odniesieniem do #pdk. Tylko że moja sytuacja z tipo to nie pasta. W pewnym momencie pękło mi serce i po prostu wróciłem smutny do domu. Ojciec nawet nie zauważył, że ktoś wziął samochód, bo dalej był pijany, a mama spała. To akurat wydarzyło się niedawno.
Dziewczyny oczywiście nie mam, mimo tego, że próbowałem nie raz. Prędzej czy później pojawiał się jakiś"lepszy" Chad z bawarą e92 i kończyła się moja próba nawiązania relacji. Nie mogłem tym dziewczynom zaoferować niczego innego niż siebie. Nie mogłem ich nawet zaprosić do siebie, bo nigdy i dalej nie mam nawet własnego pokoju. Śpię w salonie....
Te wszystkie sytuacje niesamowicie odbiły i dalej odbijają się na mojej psychice. Nie wiem już Mirki co robić, potrzebuję jakiejś waszej oceny i rad, bo nie mam już do kogo o tym napisać:/

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #60f5ad10072fc8000a3aea04
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: karmelkowa
Doceń mój czas włożony w projekt i przekaż darowiznę
  • 7
@AnonimoweMirkoWyznania: Pytanie czy się jeszcze uczysz? Bo jeśli tak to ja bym spróbował egzekwować alimenty od rodziców, pójść na studia, zamieszkać w akademiku, podać rodziców o alimenty a w weekendy pracować, sam widzisz że z pracy na gospodarstwie nic nie masz więc jedyną opcją na lepsze życie (wg mnie) jest edukacja
Red: Wcale nie jesteś przegrywem. Z tego co piszesz jesteś całkiem rozsądnym gościem. I naprawdę pracowitym. Nie jesteś wcale przegrany. Poza tym jesteś jeszcze bardzo młody. Masz 19 lat więc jesteś jeszcze przed etapem "nieodwracalnych" decyzji życiowych.

Oczekujesz rady? Oto moja rada:

#!$%@? tą rodzinę. Będziesz przez nich jedynie ciągnięty w dół. Przy nich nie czeka Ciebie nic więcej prócz harówy za darmo. Jeśli masz pracować to pracuj na siebie. Wyjedź
ŚwiętaKochanka: Po co recznie przesypywac. Poszukaj na youtube po angielsku o kolejkach wasko-torowych, szczegolnie o tych z tylko jedna szyna, normalnie ludzie to sobie buduja w takich gowno warunkach i to sie szybciej robi niz myslisz i tez bardzo usprawnia robote. Ale to moze w wyobrazni, bo taniej miec parobka ktory przerzuci recznie no i raczej pewnie by ci nie dali kasy, choc kto wie, jesli by to mialo rzeczywiscie usprawniac