Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Wczoraj zakończyło się moje małżeństwo, umarła we mnie ostatnia nadzieja na to, że coś się jeszcze może zmienić. Nie napiszę jednak, że po prostu się nam nie ułożyło chodź tak pewnie wolałaby to określić moja była żona. Do końca starałem się wszystko przed wszystkimi ukrywać, dla naszego dobra, bo ciągle wierzyłem, że jest szansa. Więc zacznę od tego, że kto nie chce czytać żali pijanego ryczącego faceta z poharataną ręką może odpuścić sobie dalszą lekturę, dalej będzie tylko gorzej.
Nie byłem nigdy idealnym partnerem nie byłem nawet normalnym, czasem zwyczajnie zachowywałem się jak #!$%@?, ale od chwili kiedy przed wieloma laty, na tym korytarzu mnie wybrałaś, od tego momentu zawsze wiedziałem, że chcę być z tobą. Nigdy niczego nie wiedziałem tak bardzo, nie zależało mi na formalnościach, pieniądzach czy pracy, to były zawsze tylko środki potrzebne do realizacji tego jednego celu. Chciałem tego tak bardzo, że omijałem problemy, które były między nami. Wolałem się nie skarżyć, żeby niczego nie zepsuć, Ty wręcz przeciwnie i teraz wiem, że to ty miałaś rację. Między nami było różnie, raz lepiej, raz gorzej, czasem pojawiał się kryzys, ale zawsze znajdywaliśmy porozumienie, albo przynajmniej przechodziło. To skończyło się w zeszłym roku gdy wokół Ciebie zaczęły się kręcić #!$%@?. Najlepsza psiapsióła, fanka tindera #!$%@? jego mać, która zawsze Cię wystawiała no i druga stara alkoholiczka, która nawet własnego syna wychowała na kryminalistę-słupa-idiotę. To szanowne grono widocznie uznało mnie za śmiecia, którego należy się pozbyć, nie wiem której powinienem bardziej „dziękować”. Efekt był jednak taki, że już nie było szansy, że się znowu jakoś ułoży. Co raz mniej bywałaś w domu, na co byłem zły ale wciąż starałem się trzymać to w sobie. Twoje ukrywanie telefonów, ciągłe powroty po pijaku, ciągłe „żarty” o rozwodzie i już nie tylko żarty. Wychodziłem z siebie i na początku roku wyszedłem, myślałaś że nie wrócę, liczyłaś, że nie wrócę i już się mnie pozbyłaś. Jednak ta, krótka noc uświadomiła mi, że samo się już nie ułoży i że muszę walczyć, żeby między nami było lepiej. Postanowiłem zrobić to czego zawszę się bałem, otworzyłem się przed tobą… Wszystko na stół z płaczem, prosiłem o pół roku szansy, żebyśmy wyprostowali wspólnie problemy, poszli na terapie. Kilka dni było pięknych, nie liczyłem, tydzień może dwa. Ale musiałem się dowiedzieć. Podejrzałem hasło, zostawiłaś telefon.
#!$%@?, wiele stron, wyznania miłości, opisy ruchania, gołe foty, dżentelmen #!$%@? jego mać. Umarłem na chwilę, ręce mi się trzęsły, nie wiedziałem co robić. Znowu schowałem głęboko, analizowałem czy to wytrzymam, #!$%@?, już było tak pięknie. Jestem nieudacznikiem, nienawidzę siebie, to uczucie mnie nie opuszcza do dziś. Spróbuję z tym żyć, co innego mi zostało?
Wieczorem tego samego dnia wybuchłem, rozwaliłem twój telefon, wysłuchałem tłumaczeń. Innych się nie spodziewałem, moja wina, za mało uczucia Ci dawałem.
Gdybym tylko mógł cofnąć czas.
Przełknę to jakoś, jeszcze nie wiem jak ale chodźmy na tę terapie i błagam, skończ ze #!$%@?.
Jedna terapia, druga na przestrzeni tygodnia, nic nie daje… Jesteś zimna i mówisz tylko o tym jak to zakończyć. Błagam, chodź trochę chcij, raptem tydzień wcześniej, przed #!$%@? było światełko w tunelu, mam tylko Ciebie.
-Czy skończyłaś już ze #!$%@??
-Nie
Poszłaś skończyć ze #!$%@?, w końcu ale musi być osobiście… #!$%@? jego mać, nosi mnie, zaraz tam pójdę i go #!$%@?ę.
Wróciłaś, próbujmy… czy możemy popracować nad zaufaniem?
Popadam w paranoję, instaluję keylogery, zdobywam hasło do FB, Gmail. Szukam, sam nie wiem czego, proszę w myślach nie rób już nic. Znajduję więcej informacji, zdjęcie ryja #!$%@?, kolejne kłamstwa. Nie spotkałaś go w kawiarni, nie zagadał Cię jak czytałaś książkę. #!$%@? tinder, #!$%@? jego mać.
Więc to nie przypadek tylko zaplanowane działanie. Czemu ja siebie za to teraz tak bardzo nienawidzę.
Masz pretensje, że szukam, że zaraz znowu coś znajdę, jakąś pierdołę i będę robił awanturę.
-No będę? Jak mam nie robić.
-Spokój… Masz rację, nic mi to nie da, poza kolejnymi siwymi włosami.
Zostawmy to, chodź mnie nosi na wszystkie strony to wytrzymam.
Mijają kolejne tygodnie, raz jest lepiej, raz jest gorzej. Staramy się rozmawiać, raz lepiej, raz gorzej. Dużo przy tym płaczu ale tak chyba musi być. Wraca we mnie wiara i zaraz umiera, chcesz zrobić przerwę, mam wyjechać na jakiś czas.
To koniec.
A jednak, dzwonisz, rozmawiasz, spędzasz ze mną na tym wygnaniu kolejne weekendy. Jest wspaniale, cały tydzień myślę tylko o tym, że do mnie przyjedziesz. Nic innego się nie liczy. Chcesz żebym wrócił, czy może być coś wspanialszego?
Wracamy do monotonii życia codziennego, znowu Cię nie ma, #!$%@? #!$%@?, czemu musi mieszkać tak blisko? Czasami jesteśmy razem, staram się rozmawiać o tym co możemy zmienić i jak, tak by było Ci lepiej w tym związku, sam też potrzebuję zrozumienia dla moich potrzeb, chcę Ci znowu ufać.
Ciągle zasłaniasz telefon, znowu czuję, że coś przede mną ukrywasz. Zamiast propozycji rozwiązania problemów są tylko żale, cała litania. Proszę przestań, jak możemy to zmienić? W odpowiedzi dostaję kolejną stronę żali.
Znajduję notatki, moje imie obok imie #!$%@?. Bezpieczeństwo, Opiekuńczość, Zaradność
Plus
Minus
#!$%@?, czy ona ma piętnaście lat? Jestem jej mężem, a nie chłopakiem z boysbandu. Nienawidzę siebie.
Ogarnijmy nasze mieszkanie, jeden z punktów na liście. Da się zrobić, odłożyłem wystarczającą sumkę, uda się bez strachu. Chcesz się poczuć bardziej samodzielna, śmiało organizuj ja postaram się pomóc radą, a jak będzie trzeba to się dołożę, w końcu to nasze gniazdko.
-A co jak nam się nie uda?
-Przestań, czemu tak mówisz? Nie wiem, to mi oddasz w ciągu kilku lat
-Dlaczego ciągle się kryjesz z tym telefonem? Proszę, zaangażuj się trochę w naprawę tego związku, padło tyle propozycji z mojej strony…
Mamy czerwiec, koniec czerwca… minęło pół roku i czas na deklarację, odpowiedz, czy chcesz być ze mną?
-Nie wiem
Ta sama dyskusja, „co możemy zmienić”, kolejne odejście od głównego tematu. Wypalasz ze #!$%@?, nawet nie wypalasz tylko insynuujesz. Nie wytrzymuję i wychodzę, nienawidzę siebie, czy ona nie widzi co ze mną robi? Od pół roku pałam do siebie taką czystą nienawiścią za to wszystko. Potrzebuję odrobiny pewności siebie.- Tym razem to ja mówię koniec, nie mogę już tak dłużej. Pomogę Ci z remontem pomogę Ci z pieniędzmi ale potem koniec.
Nawet mieszkanie tymczasowe wybrałem dla niej, piękny taras, ty lubisz się opalać. Mamy zamieszkać osobno, ale kilka dni spędzasz u mnie. Znowu mam nadzieję, pół roku huśtawki, raz na dole, raz na górze.
-Błagam, powiedz że chcesz ze mną być…
-Nie wiem
Wyprowadzasz się do #!$%@?, kilka dni tylko tematy remontowe. Tak bardzo tęsknię.
-Co u Ciebie?
-Bywało lepiej
Akurat, całymi dniami chodzę w kółko po pokoju, gadam do siebie.
-Bywało lepiej
Dwa dni temu odwiedzasz mnie, myślę tylko o tym, że tak bardzo chcę cię przytulić, tylko powiedz, że chcesz być ze mną.
-Zajrzę jutro
Tylko to usłyszałem, znowu płaczę
Czekam na Ciebie cały dzień, nie przychodzisz, wysyłam SMSa, nie odpisujesz. Mam złe przeczucia, takie jak wcześniej. Dzwonie chyba z dwadzieścia razy, nie odbierasz.
#!$%@?, idę pod dom #!$%@?.
-Czy zabrać nóż?
Nie biorę
Stoję pod domem starej #!$%@?, światło się pali, znowu dzwonię, nie odbierasz.
Podjeżdża #!$%@?, #!$%@? #!$%@? i Ty obok. Umarłem na chwilę, ręce mi się trzęsły, nie wiedziałem co robić.
-Wyłaź #!$%@?
Otwieram drzwi, #!$%@? pięściami #!$%@?, #!$%@? jak umiem, rozwalam szybę, po rękach leje mi się krew, tak bardzo chciałbym mieć teraz ten nóż.
Odciągasz mnie, #!$%@? ucieka.
-Mówiłam, że z nami już koniec
Zostaję sam na tym #!$%@? parkingu, wracam do domu, wyciągam szkło z rąk.
Nie mam już nic, chcę umrzeć, nie mam tylko odwagi skoczyć. Tak bardzo się nienawidzę.

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #60e540f6c52352000b0bfa42
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Eugeniusz_Zua
Doceń mój czas włożony w projekt i przekaż darowiznę
  • 14
Zajebiozaur: O #!$%@?!, Człowieku! Jak ja Cię zajebiście rozumiem. Przepraszam, że nie mogę Ci pomóc, ale NAPRAWDĘ wiem, jak to boli. Schudełm wtedy w miesiąc dwanaście kilogramów. NIe mogłęm jeśc, nie mogłęm spać, budziłem się zlany potem, w środku nocy, szukając w amoku swojej rodziny po mieszkaniu, dopóki gdzieś przy oknie nie docierało do mnie znów, że ich przeciez już nie ma.

Mam nadzieję, że sobie z tym poradzisz, bo ja,
Zajebiozaur: @ProResHq:

Czy ktoś tu napisał, że tak robią tylko kobiety?

Może czegoś nie rozumiem, ale w moim pojmowaniu, to zwykle jest tak, że to robi ktoś, kto już sobie wszystko poukładał w tajemnicy, robił jeszcze fałszywe nadzieje drugiej osobie, a na końcu, w jednej chwili, spuszcza go lodowatym szlamem w kiblu. Osoba wrażliwa, w takiej chwili dostaje takiego psychicznego strzła, że zwykle nie może się odnaleźć. Tu przecież nie
Zajebiozaur: @ProResHq:

Pozwól więc, że zawrócę Ci głowę ostatni raz, bo nie lubię niejasności.

Czytam Twoej komentarze już jakiś czas i zwykle się z nimi zgadzam, do teraz. Nie mam pojęcia, dlaczego szukasz w moich treściach ataków skierowanych w Twoją stronę. Naprawdę nie rozumiem Twoich insynuacji o moich diagnozach na Twój temat, gdy niczego takiego nie zrobiłem, a jestem przekonany, że wyciągnęłaś błędny wniosek, z którejś z moich treści, które
@AnonimoweMirkoWyznania była też miała takie 'psiapsiółki' zwłaszcza jedna #!$%@?ę, puszczalską szmatę która co kilka miesięcy miała innego 'opiekuna', przynajmniej z dekadę starszego, wiecznie zapożyczona na hajs, wiecznie drama, wiecznie na imprezie. Żarły się co jakiś czas, ale w końcu zawsze wracała. Znqly się od piaskownicy, może dlatego.
Dostalem nauczkę, że niekiedy nie można przymykac oka na toksyczne osoby w otoczeniu partnera bo może się odbić czkawką.