Wpis z mikrobloga

via Wykop Mobilny (Android)
  • 67
II Wojna Światowa zakończyła się ponad 76 lat temu. Niestety wielu zbrodniarzy hitlerowskich nigdy nie poniosło odpowiedzialności za swoje czyny piastując po wojnie kluczowe funkcje polityczne czy gospodarcze nawet 50 lat po zakończeniu wojny.

Media głównego nurtu czy podręczniki historii niezbyt chętnie wspominają o tym fakcie.

Postaram się ich bliżej przedstawić poświęcając każdemu oddzielny wpis. Dziś zaczniemy bardziej lokalnie i dość ogólnie zostawiając „najlepsze perełki na inne wpisy”.

Zapraszam @caracas

Kat Warszawy

Jest 1978 rok SS-Gruppenfuhrer (w wojsku polskim odpowiada mu generał dywizji) popija herbatę na werandzie w swojej rezydencji na wyspie Sylt. Jeszcze niedawno mógł nawet powiedzieć „mojej wyspy” przecież po wojnie był tu burmistrzem miasta Westerland a następnie posłem do Landtagu Szlezwik-Holsztyn (najbardziej na północ wysunięty kraj związkowy Niemiec).
Może nazwać siebie człowiekiem sukcesu. Został szanowanym zachodnioniemieckim lokalnym politykiem.
O czym myśli? Co czuje? Czy w ogóle lubi herbatę? Czy lubił przesiadywać na trasie?
Tego nie wiemy. Możemy się jedynie domyślać, iż czuje się zrelaksowany, gdyż „Niemcy Zachodnie” niedawno przyznały rentę generalską.

Zapewne wielu mieszkańców Warszawy chciałby być teraz w jego sytuacji.
Chciałoby, ale nigdy nie będzie „nasz” Gruppenfuhrer to Heinz Reinefarth - zbrodniarz hitlerowski, odpowiedzialny za liczne zbrodnie wojenne, popełnione przez wojska niemieckie podczas tłumienia powstania warszawskiego.
W ciągu kilku dni dowodzone przez niego odziały wymordowały w masowych egzekucjach ok. 50 tysięcy cywilnych mieszkańców Warszawy. W jednym z raportów do dowództwa Reinefarth donosił, ”że nie ma już amunicji do dalszych rozstrzeliwań”.

Był też dowódcą likwidacji powstańczych szpitali na Starówce - jego oddziały wymordowały rannych powstańców warszawskich, wziętych do niewoli na Starym Mieście. Masakra powstańczych szpitali miała miejsce 2 września 1944 r., a jej ofiarą padło blisko 1 tys. rannych jeńców oraz kilka tysięcy osób cywilnych (razem nawet do 7 tys. ludzi). W tym samym czasie, wśród mordów, gwałtów i grabieży oddziały niemieckie wypędziły ze Starówki ocalałą ludność cywilną.
Pierwsi Niemcy, którzy weszli na teren powstańczych szpitali zachowywali się z początku dość poprawnie. Niektórzy niemieccy oficerowie obiecywali nawet dostarczenie rannym żywności i środków opatrunkowych. Sytuacja uległa jednak radykalnej zmianie około godziny 11:00 zapadła wówczas w dowództwie niemieckim decyzja o wymordowaniu rannych.
Prawdopodobnie została ona podjęta przez naszego SS-Gruppenfuhrera Reinefartha…

Lata powojenne

Po wojnie Heinz Reinefarth był aresztowany przez pewien czas pod zarzutem zbrodni wojennych, ale sąd w Hamburgu zwolnił go z powodu braku dowodów.
Po wojnie jego przeszłość nikomu nie przeszkadzała – został szanowanym burmistrzem nadmorskiego miasteczka Westerland (1951–1967) odbudował miejscowość ze zniszczeń wojennych i postawił na rozwój turystyki, co pozwoliło miastu stać się jednym z najważniejszych kurortów w Niemczech Zachodnich. Był znany z zaangażowania w sprawy mieszkańców, dlatego też nie wypominano mu służby w SS i popełnionych zbrodni wojennych, także po jego śmierci gdyż uważano to za niestosowne wręcz szanowano go – w końcu był weteranem wojennym.

Następnie pnie się w górę zostając deputowanym do Landtagu (czyli związkowego parlamentu), a potem – cenionym adwokatem.

W Szlezwiku-Holsztynie brano nawet pod uwagę kandydaturę Heinza Reinefartha na stanowisko ministra spraw wewnętrznych.

W 2011 roku "Die Zeit" pisał, że przeszłość Reinefartha nadal stanowi na wyspie Sylt temat tabu. Wieloletnia burmistrz odmawiała odpowiedzi na pytania o niego.

Zmarł w 1979 w swojej rezydencji na wyspie Sylt, nigdy nie poniósł odpowiedzialności za popełnione zbrodnie.

Zastanówmy się jednak jak do tego doszło

Jest 1 grudnia 1958 roku do życia zostaje powołana Centrala Badania Zbrodni Narodowosocjalistycznych  (niem. Zentrale Stelle der Landesjustizverwaltungen zur Aufklarung nationalsozialistischer Verbrechen). – niemiecka instytucja mająca na celu badanie zbrodni nazistowskich.

Teoretycznie ma prowadzić śledztwa i pomoc w zbieraniu dowodów procesowych przeciwko nazistowskim zbrodniarzom wojennym. Instytucja miała mieć początkowo charakter tymczasowy, jednak istnieje do dziś „stanowi urząd wymiaru sprawiedliwości, działający zgodnie z konstytucją.
Centrala współpracuje z organizacjami z całego świata, w tym między innymi z Instytutem Pamięci Narodowej.

Pierwszym szefem instytucji zostaje Erwin Schule (zm. 5 września 1993). Od 1933 członek SA a od 1937 NSDAP (niemiecka partia nazistowska, której liderem był Adolf Hitler).
W 1949 został skazany na śmierć przez radziecki sąd za domniemane zbrodnie wojenne w okolicach miast Wołchow, Czudowo i Krasnoje Sieło. Schüle miał uczestniczyć w egzekucji rosyjskiego chłopca, zastrzeleniu dwóch radzieckich cywilów. Wyrok zamieniono na 25 lat więzienia, a już w kwietniu 1950 Schule został przekazany do Niemiec.
Natychmiast po zwolnieniu z niewoli radzieckiej został zatrudniony w niemieckim sądownictwie w Badenii-Wirtembergii w kwietniu 1950, gdzie 1 grudnia 1950 został awansowany na prokuratora w Stuttgarcie, a 1 marca 1958 na starszego prokuratora. Jego nazistowska przeszłość nie stanowiła problemu w obsadzeniu go na stanowisku szefa instytutu ścigającego zbrodniarzy hitlerowskich. ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Wrzesień 1965 r. -  Związek Radziecki wysłała notatkę do rządu federalnego, w którym Schule został przedstawiony jako zbrodniarz wojenny. W grudniu 1965 r. prokurator generalny w Stuttgarcie rozpoczął dochodzenie przeciwko Schule, które szybko zamyka z „braku dowodów” na początku kwietnia 1966. Postępowanie zostało ponownie wznowione po tym, jak władze radzieckie zaoferowały zeznania świadków, lecz uznano je jako „nieweryfikowalne” i śledztwo zostało powtórnie umorzone.

Lata 1959-1989 czyli nie mamy Pańskiego płaszcza i co nam zrobisz?

Główna Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu – pion śledczy (IPN) rozpoczyna intensywne działania.

Wiosną 1959 roku, na prośbę centrali w Ludwigsburgu, Główna Komisja Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce zaczęła przekazywać zawartość polskich archiwów partnerom z Niemiec. Tylko w latach 1965–1989 Polacy przekazali Niemcom 36 tys. protokołów zeznań, 150 tys. fotografii, kilkadziesiąt tysięcy mikrofilmów i 12 tys. kompletów materiałów z prowadzonych śledztw. Przekazane dokumenty miały doprowadzić pomocy w schwytaniu zbrodniarzy wojennych.
W zamian strona polska otrzymała z Ludwigsburga... listę polskich gajowych i leśniczych.

Jan Sandorski -  specjalista prawa międzynarodowego, prawnik, profesor nauk prawnych ekspert Ministerstwa Spraw Zagranicznych, były doradca polskiej delegacji na sesje ONZ tak podsumował działania „Zentrale Stelle der Landesjustizverwaltungen zur Aufklarung nationalsozialistischer Verbrechen”.:

"Wszystko wskazuje jednak na to, że dokumenty zostały stracone bezpowrotnie. Na jakąkolwiek prośbę czy sugestię ich zwrotu urzędnicy w Ludwigsburgu najpierw reagowali rozkładaniem rąk, a później zniecierpliwieniem. Na nasze pytania odpowiadają: Nie piszcie do nas! Akt już w Ludwigsburgu nie ma. A gdzie są, tego nie wiadomo. Dyrektor centrali w Ludwigsburgu, dr Joachim Reidel, w piśmie do IPN sugeruje, że część akt może się znajdować w Bundesarchiv w Koblencji, Fryburgu Bryzgowijskim lub Berlinie. Część została najprawdopodobniej zniszczona”.

"Jeśli w tej sprawie mieliśmy wyłącznie do czynienia z użyczeniem akt dla dobra niemieckiego śledztwa, jak zapewnia centrala w Ludwigsburgu, to czym prędzej należy się zwrócić do strony niemieckiej o ich zwrot. Gdyby strona niemiecka z jakichś powodów zwrotu odmówiła, trzeba wystąpić do sądu o odszkodowanie. Innego wyjścia nie ma”.

Gdbyby tego było mało na podstawie oryginalnych dokumentów przekazanych z Polski niemieckie sądy zamiast skazywać zbrodniarzy - uniewinniały oskarżonych o zbrodnie nazistowskie.

Profesor Daria Nałęcz, jako ówczesny Dyrektor Naczelny Archiwów Państwowych tak podsumowała w 2006 tę sytuację:

„Utrata znacznej części tak ważnego dla Polski archiwum dokumentującego niemieckie zbrodnie to kuriozum. Mogłabym jeszcze zrozumieć, gdyby chodziło tylko o naszą pomoc prawną, bo do tego jesteśmy zobowiązani. Jednakże niewykonanie kopii, brak dbałości o zwrot oryginałów, nie mówiąc już o utajnieniu tego procederu przed negocjatorami procesu restytucji archiwaliów z Niemiec, jest co najmniej niepokojące. Mam nadzieję, że ktoś w tej sprawie pójdzie jednak po rozum do głowy. Dobrze byłoby wiedzieć, czy chociaż jedna ze spraw, których akta przekazano, zakończyła się procesem lub skazaniem winnego”.

W następnych wpisach więcej uwagi poświęcę zbrodniarzom wojennym żyjącym spokojnie nawet w naszym stuleciu.
Przedstawię też organizacje, które do lat 90-tych działając legalnie na terenie RFN wspierały byłych członków SS, zbrodniarzy wojennych.

Bibliografia
Jan Fijor: Komisja zacierania zbrodni. Tygodnik Wprost, Numer 18/2006 (1221).

Wikipedia: Eng,Pol

Heinz Reinefarth: Vom Henker zum Burgermeister - Od kata do burmistrza

#gruparatowaniapoziomu #ciekawostki #ciekawostkihistoryczne
  • 19
@BrakPomysluNaNick: dlatego jak czytam aby "nie zyc przeszloscia" to mnie szlag trafia, bo tego wlasnie chca nasi "przyjaciele" i sasiedzi z zachodniej granicy, i to realizuja od dziesiatek lat. Oczywiscie nie pisze tu o pisowskich reparacjach i innych glupotach, ale napewno nie nalezy "zapomniec", ze zdecydowanej wiekszosci wojennych bydlakow wlos z glowy nie spadl, i samo panstwo niemieckie ich chronilo przez wiele lat po wojnie
via Wykop Mobilny (Android)
  • 0
@BrakPomysluNaNick: Pewnie wolałabyś żeby zamiast Burmistrza (potem posła) powiązania miał prezydent?

Czemu nie.

Richard von Weizsäcker prezydent Niemiec 1984-1994

Jego ojciec uznany został za zbrodniarza wojennego.

Weizsäcker Senior został oskarżony o aktywny współudział w deportacji francuskich Żydów do obozu koncentracyjnego w Auschwitz, co zakwalifikowano jako zbrodnię przeciwko ludzkości.

Richardem (później prezydentem Niemiec) bronił go w czasie procesu.

Weizsäcker posługując się immunitetem dyplomatycznym schronił się w Campo Santo. Z tego powodu nie
via Wykop Mobilny (Android)
  • 3
@Caracas: przecież Niemcy to się zachowali gorzej, jak ostatni szmaciarze. Absolutny brak refleksji nad tym, czego dokonywali jeszcze kilka lat wcześniej, jakieś chore wyparcie i racjonalizacja metodami "aaale to rozkazy były, myśmy musieli (no #!$%@? na pewno, Stasi było na pewno milion razy gorsze od NKWD, mhm), rozkazy są słuszne i żołnierz nie ma prawa ich kwestionować" i tego typu bzdety.
Udano, że problemu nie ma, że to naziści z księżyca
@Dante27: to jak to wpłynie na twoje życie ze nie zapomnisz? będziesz złorzeczył przy rosole na szwabów jak stare janusze? w sumie zadatki masz pisząc w ten sposób. lepiej wracaj do "przyjaciół" ze wschodu
to jak to wpłynie na twoje życie ze nie zapomnisz? będziesz złorzeczył przy rosole na szwabów jak stare janusze?


@pacjent_0: a to musi byc dla mnie temat przewodni w zyciu? Nie wiem jak u ciebie i twojej rodziny, ale u mnie sa ciekawsze/wazniejsze tematy w trakcie obiadow niz polityka.

w sumie zadatki masz pisząc w ten sposób.


@pacjent_0: i napisal to koles ktory tak zawyrokowal po jednej wypowiedzi...

lepiej wracaj
@Caracas: Podsumowując jednym zdaniem, Polska nie miała żadnego środka nacisku na strone niemiecką oraz tak zwanych sojuszników....
W takich sytuacjach jedynym mozliwym wyjsciem jest zwrócenie sie do kogoś kto ten nacisk może wywołać na poszczególnej stronie czy to siłą czy swoimi kontaktami, najczęściej za BARDZO duże pieniądze bądż przysługi które mogą być nie adekwatne do tego co chcemy osiągnąć.
@Caracas: Bezpośrednio zaangażowanych w Holocaust oraz mordowanie Polaków, Rosjan, Romów i innych narodowości oraz wrogów III Rzeszy było kilkaset tysięcy ludzi. Karę poniosło kilkuset.
Tyle w temacie sprawiedliwości po IIwś.