Wpis z mikrobloga

Mireczki kochane.

Sam nie wierzę w to co mi sie udało dzisiaj zrobić.

Po nocce w robocie obudziłem się około 15 i nie moglem juz dalej zasnąć.
Widząc, że za oknem świeci słońce postanowiłem pójść pobiegać.

Przed wyjsciem zjadlem śniadanie i ogoliłem łepetyne na błysk.

Według planu miałem biegać 30 minut. Zawsze jak dotad wlasnie tyle biegalem tylko roznym tempem i przeplatalem marszem.

Po uplywie pół godziny nie czulem sie jeszcze na tyle zmęczony zeby wracać wiec postanowiłem się sprawdzić i pobiegać jeszcze trochę.
Bieganie w otaczającej aurze było czysta przyjemnością.
Dotychczas biegalem głownie po śniegu w pelnym rynsztunku poubierany na cebulkę co nie sprawialo tyle frajdy, co bieganie w jednej warstwie ubran w sloneczny dzien.

Ostatecznie udało mi się pokonac ponad 12 kilometrów, czego zupelnie sie nie spodziewalem i co uważam za swoj ogromny sukces.

Do tej pory maksymalnie przebiegłem 6 kilometrow więc to naprawde duża różnica.
Jestem z siebie baaardzo zadowolony.
()

#przegryw #wychodzimyzprzegrywu #depresja #s----------e #mirekwogniuwyzwan #chwalesie #bieganie
  • 23
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@jaskins: no przecież przyzwyczajam, Mireczku.
Jesli po jutrzejszym biegu będę czuł ze cos jest nie tak to zluzuję na jakiś czas.

Na dłuższe dystanse w najbliższym czasie nie będę się porywać.
Napisałem jedynie, że ostatni wynik zachęcił mnie do rozważań na ten temat.
( ͡° ͜ʖ ͡°)
  • Odpowiedz