Wpis z mikrobloga

Ależ krindżówę przyfasoliłem… byłem ostatnio z moim synem na konsultacjach u logopedy po podcięciu wędzidełka. Co ważne w całej historii, to fakt, że logopedą, a raczej logopedką, była kobieta w średnim wieku, trochę taka milfetka w stylu „lubię, gdy ciocia przyjeżdża”.

Wizyta zaczęła się standardowo od zbadania małego, obejrzenia zgryzu (wraz z siłą „ścisku”), aparatu mowy i sprawdzeniu wymowy „R” – tutaj obyło się bez komplikacji. Później jednak okazało się, że owe wędzidełko trzeba będzie masować, więc logopedka zaproponowała, że pokaże sposób masażu… na mnie.

Cóż, może i czarodziejem nie jestem, ale sytuacje, gdy obce kobiety wkładają mi palce do ust są dla mnie nieco krepujące. Dla syna jednak się przełamałem i pozwoliłem jej poeksplorować moją oralną grotę. Włożyła więc tam swojego palucha, międliła tym wędzidełkiem międliła, pokazywała w które strony należy gmerać i w pewnym momencie powiedziała do mnie: „a teraz dociskamy!”.

Zgłupiałem totalnie, nie wiedziałem, o #!$%@? chodzi, więc zadziałałem intuicyjnie i… przygryzłem jej palec lekko zębami, faktycznie dociskając – logopedka zdziwiona moim zachowaniem natychmiast próbowała wyrwać palec z moich szczęk, ale ja ścisnąłem ją jeszcze mocniej, odruchowo xD W końcu, gdy udało się jej wyswobodzić, zarumieniła się z zalotnym uśmiechem i powiedziała „ooo, widzę, że mamy tu odruch obronny, hehe”.

Uśmiechnąłem się głupio w odpowiedzi, ale w głowie mój chomik na kołowrotku wyrabiał 200% normy, bo totalnie nie wiedziałem, o jaki odruch obronny jej chodziło, przecież sama mówiła, że „teraz dociskamy”… dopiero po chwili zrozumiałem, że chodziło jej o to, jak mocno należy dociskać to wędzidełko podczas masażu, ale co pogryzłem palca milfa, to moje xD


#wroclaw #memicznapoprzeczna #heheszki #patologiazewsi #pdk #truestory nie #pasta, trochę #przegryw
  • 9