Wpis z mikrobloga

181 + 1 = 182

Tytuł: Carrie
Autor: Stephen King
Gatunek: Horror
Ocena: ★★★★★

Zawsze przewijało mi się gdzieś nazwisko tego autora. W końcu jest jednym z najbardziej poczytnych pisarzy na świecie, także to aż dziwne, że nie przeczytałem do tej pory żadnej jego książki. Jednak w święta ktoś mi sprezentował jego pierwsze dzieło, 'Carrie'. Nawet się ucieszyłem, ale po jej przeczytaniu (o ile nie w trakcie) poczułem jedynie cień zawodu. Nie wiem na ile odzwierciedla ona obecny warsztat autora, ale myślę, że nie powinna jakoś drastycznie odbiegać od innych jego prac. W każdym razie, jeśli inne książki są tak samo słabe, jak ta, to nie chcę już sięgać po nic, co wyszło spod jego pióra. Fabuła wręcz prosi się o rozbudowanie, bo tak prostej i banalnej historii już dawno nie przeczytałem. Z kolei postacie są do bólu płytkie. Czasami czułem się tak, jakby protagonistka była tłem dla swojego tła. Choć może o to chodziło Kingowi; żeby ukazać dogłębnie jaka jest właśnie ludzkość: do bólu powierzchowna. Zwłaszcza w rzeczywistości szkolnej, gdzie głupia nadwaga może stanowić dla kogoś powód do kpin. Jest w tym coś autentycznego, choć w jego książce zakrywało to o zdecydowaną przesadę. To czy dynamiczność historii jest jej wadą czy zaletą, to już chyba sprawa indywidualna, ale jak dla mnie za dużo się działo w zbyt krótkim odstępie czasu. Nie mieliśmy przez to właściwie jak poznać samej Carrie, która w gruncie rzeczy pozostała do samego końca zagadką. Zdecydowanie zabrakło w książce miejsca na jej osobiste przemyślenia. Zamiast tego zostaliśmy po prostu wepchnięci w wir wydarzeń.

Niezaprzeczalnym plusem 'Carrie' jest ukazanie problemu jakim jest fundamentalizm religijny, ale też tzw. bullying, który nie jest przecież zjawiskiem typowym tylko dla Stanów Zjednoczonych. W każdym razie nie jest czymś obcym również w Polsce. Niejedna osoba była jego świadkiem czy też osobiście sama go doświadczyła. Ale wracając do tego pierwszego, to podobnie wielu z nas miało ortodoksyjnych rodziców. Niektórzy mogą zdawać sobie sprawę jak bardzo tacy ludzie z czasem stają się wrogiem swojego dziecka, doprowadzając do zapaści relacji na linii rodzice-dziecko. I tym kimś dla Carrie stała się własna matka. U niektórych mogło dojść nawet do zburzenia tej relacji na całe życie. Najbardziej przykre było jednak w moim odbiorze to, że powieść uświadamia, że nie wiemy jak właściwie sobie z tym radzić. Zamykanie oczu na zło nawet przez instytucje państwowe nie jest wcale czymś niespotykanym. Nie ma co się oszukiwać, to codzienność i w takiej rzeczywistości funkcjonujemy. Książka Stephana Kinga może stanowić przestrogę przed tym, do czego prowadzą oba te toksyczne zjawiska, ale to nie oznacza, że oferuje jakieś rozwiązania. Być może dzięki niej do kogoś dotrze, że sam jest taką toksyczną jednostką i zmieni się. Wątpię, ale warto za to trzymać kciuki.

Napisałem, że fabuła 'Carrie' jest banalna i tak, taka właśnie jest. Mamy zaszczutą przez dosłownie cały bliski jej świat zwykłą dziewczynę. Niezbyt mądrą ani tym bardziej ładną. Nie wiemy o niej tak naprawdę zbyt wiele, poza tym, że stała się szkolnym pośmiewiskiem z uwagi na matkę, kładącej duży nacisk na wiarę w wychowywaniu. Stan ten utrzymuje się nawet do ostatniej klasy liceum, kiedy to tuż przed wiosennym balem tytułowa bohaterka dostaje pierwszej miesiączki w szkolnej łazience, z czego z uwagi na pochodzenie z konserwatywnego domu, gdzie edukacja seksualna nie ma się dobrze nie zdaje sobie sprawy. Ta nietypowa sytuacja doprowadza do serii kpin z Carrie ze strony szkolnych koleżanek, co kończy się u niej czasowym załamaniem. Pierwsza w życiu menstruacja ujawnia również dotąd uśpione moce telekinetyczne, ale czy je wykorzysta?  Jedna z rówieśniczek Carrie, mając wyrzuty sumienia za to, co się stało postanawia namówić swojego chłopaka by ten zamiast niej poszedł na bal z naszą szkolną ropuchą. Wiosenny bal staje się punktem kulminacyjnym historii, przesądzającym o tym, czy życie Carrie może się jeszcze zmienić.

Należy pamiętać, że to przed wszystkim książka rozrywkowo i tak ją właśnie traktowałem. Nie miałem wygórowanych oczekiwań ze względu na znane nazwisko autora i chciałem się po prostu dobrze bawić podczas czytania. Jednak książka zawiodła mnie nawet pod tym względem i zwyczajnie nie miałem żadnej przyjemności z czytania. Uważam, że historia ma jednak potencjał, który został po części zmarnowany. Może być też tak, że książka najzwyczajniej w świecie nie trafiła w moje gusta, cóż zdarza się. Na pewno nie skreślam Kinga i w przyszłości przeczytam jakąś jego zdecydowanie nowszą publikację, tak żeby mieć wyrobione zdanie o autorze i widzieć czy poprawił się po czasie w kwestiach, gdzie w 'Carrie' nie dał sobie według mnie rady. Dopiero wtedy będę wiedział czy to pisarz dla mnie.

Opinia na lubimy czytać

Wpis dodano za pomocą strony: https://bookmeter.ct8.pl

#bookmeter #gruparatowaniapoziomu #usa #ksiazki #czytajzwykopem #ksiazka
K.....n - 181 + 1 = 182

Tytuł: Carrie
Autor: Stephen King
Gatunek: Horror
Ocena: ★★★...

źródło: comment_16115635106cJ4ivsJuoD8wfwXDPnpG4.jpg

Pobierz
  • 15
  • Odpowiedz
@Katsukyun: z Kinga to jeszcze da się przeżyć Szkieletową załogę - opowiadania są przynajmniej krótkie, a Jaunting jest rzeczywiście przerażający
Przeżyć można jeszcze może Rękę mistrza, Zieloną milę czy Shawshank redemption
tak to wszystko strasznie rozwlekłe nudy z "przerażającą" końcówką. Taki Cujo na ten przykład. Zostawia po latach fajne wrażenie, ale doczytać do końca to męka.
  • Odpowiedz
@Katsukyun: moją ulubioną książką Kinga jest zdecydowanie Bastion. Pamiętam że lata temu na RTL7 był emitowany miniserial na jej podstawie i mega się jarałem. Ogółem wydaje mi się, że cały urok jego książek polega właśnie na pewnej banalności, powtarzalności i - dla mnie - również sentymencie. W większości przypadków jest to dla mnie zjadliwe i kupuję to, jednak pojawiają się też wyjątki w postaci np. "Regulatorów" (najgorsza książka jaką w
  • Odpowiedz
  • 8
@Katsukyun warto też wziąć pod uwagę, że była to pierwsza książka Kinga. Generalnie wszystkie jego książki, może oprócz mrocznych wiez, mają część wspólna czyli rozciagle opisy jakichś osób, ich wydarzeń z przeszłości. Niektórym to przeszkadza, niektórym nie. Jestem trochę 'kingiarzem', jakoś czas temu ktoś wrzucił tutaj zebrane wady książek Kinga (w sumie sporo jego książek czyta się tak samo) i po przeczytaniu stwierdziłem, że w sumie wszystkie wymienione wady to właśnie
  • Odpowiedz
@Katsukyun: zacznij od opowiadań. Ogólnie po przeczytaniu prawie wszystkich książek Kinga stwierdzam że jeśli nazywać go mistrzem, to tylko krótkiej formy. I o ile długie powieści (np bastion, pod kopułą, To) mega mi się podobały, to bardzo dużo jego opowiadań to wręcz arcydzieła. Ale to też trzeba lubić jego styl, ja lubię.
  • Odpowiedz
@Katsukyun: Twórczość S.Kinga?

-hehe to główny bohater, jest pisarzem/artystą tak jak ja
-se mieszka w dupogrzmotach małych W STANIE MAINE, gdzie wszyscy są #!$%@? wieśniakami, oprócz głównego bohatera i jego rodzinki/pszyjaciół
-każdy #!$%@? wieśniak jest ważny, więc musimy czytać przez 50 stron o traumie dżona korniszona z dzieciństwa, kiedy był świadkiem jak jego pradziadek utonął w gnojówce po pijaku
-uuuuu uuuuu zaraz się stanie coś strasznego, a nie, jeszcze 30 stron opisu jak dwa stare pierdziele kupujo wóde i płaczo że za eisenhowera
  • Odpowiedz
via Wykop Mobilny (Android)
  • 1
zawsze wolałem Dean R Koonza od Kinga, coś mi nie pasowało w Kinga powieściach, nie wiem co...

@lajsta77: za młodu, we wczesnych latach 90tych czytałem i zbierałem wszystko od Koontza. Bił na głowę Kinga bo kilkoma zdaniami potrafił stworzyć strach u czytelnika a nie nudził długimi, nic niewnoszącymi opisami. Aż kiedyś zdałem sobie sprawę, że Koontza nie da się ekranizować bo historie są niesamowicie płytkie, dosłownie kilkuzdaniowe. Reszta to umiejętnie
  • Odpowiedz
via Wykop Mobilny (Android)
  • 1
@lajsta77: Mastertonów to wszystkie jakie wyszły w ubiegłym tysiącleciu przeczytałem. Dobrze się w większości czytały a "Wyklęty" to był pełnorazowy horror. Ale Koontz to był mistrz. Od tamtych czasów już nic Mastertona nie czytałem. A obu to mam całą półkę wydań z lat 90ych.
  • Odpowiedz