Wpis z mikrobloga

via Wykop Mobilny (Android)
  • 1433
Dobra mireczki, nocna lada moment i szansa, że mnie ktoś skojarzy z poniższej historii po tych 15 latach nikła to wam opowiem jak mnie niegdyś matula wywaliła z domu, jak ta historia trafiła do lokalnej gazety, dlaczego było zajebiście i czemu morda mi się cieszy za każdym razem jak to wspominam :D

Mały wstęp - ogólnie to byłem tym dzieciakiem co jednak wolał w komputery niż książki ale z ocenami poniżej średniej 4.0 w gimbazie nie spadłem nigdy jednak ilość czasu, który spędzałem przed monitorem (kodziłem co nieco w Delphi + gra w Metin2) wpieniała moją mamę do granic możliwości. Ogolnie zawód rodziców w chj ale nieważne. Było jednak coś co mialo na mnie giantyczny wplyw - moj stary, pasjonat survivalu, namiotów, biwaków, lasów i noży. Także gdy wy jako kilkuletnie dzieci dostawliście lego, figurki power rangers czy inne zabawki ja dostawałem k---a menaszki, noże, kompas, niezbedniki, krzesiwa, namiot itp. itd. Jednak mimo wszystko jakoś mnie to nie odrzucało i dosyć często gdzieś z ojcem łaziliśmy czy biwakowaliśmy na weekendy czy czy nawet w zimie na ferie.

Do rzeczy - ojciec na weekendy czesto pracowal i tak bylo pewnego pieknego majowego dnia, kiedy moja mama po piątkowej wywiadówce zrobiła inbę w chj, zabrała mi telefon za karę i w sobotni poranek po wymianie kilku słów za dużo kazała mi się wynosić z domu, trzask dzwiami, elo po dyskusji. Ogólnie były nerwy, złość itd. ale pomyślałem, że krwa nie ma problemu. Spakowanie całego wyprawowego majdanu zajęło mi z 2h ale miałem wszystko: moj jednoosobowy namiot, dwie wojskowe duże racje żywnościowe, składaną saperkę, karimatę, śpiwór, ciuchy, tabsy z aktywnym srebrem do wody z siatka maskujaca i pierdyliard innych rzeczy + folie malarską, bo się gdzieś walała po remoncie i całe moje zasoby finansowe, jakieś 80z zł. Moja wielka ucieczka zaczęła się od wizyty w pobliskim tesco (xD), bo musiałem uzupełnić zapasy żywności i nabyłem 5 litrowy baniak wody. Ledwo to nioslem wszystko, serio. No ale w końcu cały mój dobytek na plecach to nie wymiekne, nie będę pzdą. Potem autobus za miasto na wioskę. Miejsce docelowe miałem mniej wiecej rozpoznane - niecale 3 km do wioski w ktorej byl sklep, kilkaset metrów od najbliżej leśnej drogi, skraj lasu, strumyk z niewielką kaskadą. Rozstawiłem ten swój cały sprzet jak mnie ojciec nauczył no i... kima, bo późno. Następnego dnia sprawy porządkowe, zabezpieczyłem namiot, obok dół na wór (ze wspomnianej folii) z rzeczami które mi się nie mieściły w namiocie, ognisko, jakiś nawet taki trójnóg z patyków skleciłem do menaszki żeby zawiesić. No naprawdę biwak pierwsza klasa, chociaż trochę nuda ale postanowiłem siedzieć tam w zaparte, ile kurła dam radę. Jedzenia miałem jakoś tak na 4-5 dni, woda po tych tabsach ze srebrem była paskudna ale dało się do pić zagotowane z herbatą xd. Nie pizgało w nocy na tyle żeby mnie zniechęcić, możliwość ogarniecia podstawowej higieny miałem wiec nawet wszystko spoko. Jednak po 4 dniu, wtorek (tak, powinienem byc w szkole) robilo sie kiepsko z jedzeniem zgodnie z oczekiwaniami. Postanowilem, ze nastepnego dnia w godzinach popoludniowych (zeby jako dzieciak nie wzbudzac rano podejrzen) przejde sie do sklepu na wsi i kupie sobie jakies konserwy. Wszystko przebieglo zgodnie z planem ale kres mojej rebelii był bliski, bo hajsu zostalo mi co najwyzej na bilet na autobus do domu. Postanowilem wytrwac przynajmniej do soboty. I tu sytuacja okazala sie bardziej dynamiczna niż przypuszczałem, bo jednak jak ojciec wrócił w niedzielę weekendu kiedy to wszystko się zaczęło i mnie nie było ani w domu, ani u babci, ani u cioci jednej czy drugiej plus sprzęt zniknął razem ze mną to on już wiedział - młody sperdolił do lasu. Poczatkowo nie zawiadomił służb ale no zaalarmował rodzinę, ktoś po znajomości załatwił ogłoszenia w lokalnym radiu, że jestem poszukiwany i pojawiła się też notka w lokalnej gazecie z prośbą o kontakt. I to zadziałało, rozpoznała mnie stara baba ze sklepu na wsi, w którym uzupełniałem prowiant. Może nie tyle rozpoznała co skleiła fakty, że młody, obcy, ubrany w ciuchy moro wpadł po konserwy. Zawiadomiła mojego ojca, a ten skubaniec znalazł mnie kolejnego dnia (piątek). Wiedział gdzie szukać, bo kiedys w tamtych rejonach nocowalismy kiedys pod namiotami, szedl wzdluz strumyka i znalazl. Myslicie, że był o------l? Był, ale stary był tak k---a ze mnie dumny, że jak skonczył odkrecać całe poszukiwania to potem po powrocie cały weekend mnie maglował pytaniami co robiłem i jak, bo tak sie cieszyl, że wykorzystałem to czego sam mnie nauczyl. O całej reszcie konsekwencji jakie to miało nie bede pisał ale nadal, jako doroslemu facetowi zdarza mi się nadal zrobić czasem survivalowy trip, bo mi się to z jakąś taką wolnością kojarzy ( ͡° ͜ʖ ͡°).

#bushcraft #survival
  • 41
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

via Wykop Mobilny (Android)
  • 30
@BEZDOMNY_DZIAD: Niektórzy rodzice maja naprawde chore oczekiwania co do ocen i gdy dostajesz 4 zamiast 5, a po szkole ich zdaniem przepierdzielasz czas na to tak, może być ich zdaniem problem. Tak, 5l mi się skończyło bo na poczatku używalem tej wody rownież do mycia zębów. Babka ze sklepu zadzwonila na numer podany w ogloszeniach.
  • Odpowiedz
@BEZDOMNY_DZIAD: A może w tamtym miesiącu dostał akurat kilka pał lub uwag?
Also OP nie pisał, że wodę ze strumyka pil już od drugiego dnia. Przeżywasz jakby to była kwestia co najmniej życia i śmierci XD
Nawet jeśli zmyślił tę historie, to co to zmienia?
  • Odpowiedz
nawet jak całkowicie zmyślone to i tak chcę w to wierzyć :D


@salad_fingers: Zmyślone raczej nie, bardziej "ubarwione" może po latach.
Miałem podobnie, tylko na koniec roku szkolnego xd.
I jeno dwie doby i bez sprzętu(poza zapalniczką). Do dzisiaj nienawidze jagód ¯\_(ツ)_/¯

Ps. byłem w harcerstwie mam do dzisiaj odznake "trzy pióra"
  • Odpowiedz