Wpis z mikrobloga

O feminatywach i klasykach myśli feministycznej ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Przy okazji jednej z niezliczonych wykopowych szermierek komentarzowych o feminatywach pomyślałem, że warto byłoby zabrać głos też w formie wpisu. Może nie w sprawach czysto językowych - bo to już robota dla polonistów, choć w zalinkowanej wyżej dyskusji też wrzucam parę argumentów - tylko żeby dać trochę kontekstu i wrzucić namiary na jakieś materiały dla osób, które chyba stanowią większość moich obserwujących, czyli tych, co opuścili już prawicowo-populistyczne uniwersum, ale pewne tropy w narracji drugiej strony są dla nich bądź to niezrozumiałe, bądź to odpychające i to jest ewidentnie takie "czułe" miejsce.

No więc skąd ta potrzeba feminatywów?

Ano przede wszystkim stąd, że jeśliby do mnie ktoś powiedział "eoneon, pan komentatorka z Wykopu", to bym się poczuł bardzo dziwnie, sporo dziwniej, niż kiedy ktoś pisze "ministra", tyle że tak było "od zawsze", toteż to nie jest problem, prawda? No jednak nie do końca (patrz - książka numer 2 niżej i wideo w miniaturce), stąd też - zwłaszcza że język ewoluuje i pewne zawody/stanowiska po prostu stają się coraz bardziej sfeminizowane i brak żeńskiej formy jest swego rodzaju zaszłością - nie ma nic dziwnego w tych zmianach, popularyzacja świadomego używania feminatywów jest co najwyżej próbą przyspieszenia pewnych procesów. To jakoś w sumie działa, z początku czujemy się nieco nieswojo, ale z biegiem czasu (patrz: "ministra") się przyzwyczajamy, a - jest na to wiele badań - język ma duży wpływ na rzeczywistość.

W zalewie podkręconych historii o tym, jak to zachodni feminizm przesadza (to nie jest teoretycznie niemożliwe, ale to z pewnością nie nasz polski problem, te słynne "Julki" często mają jeszcze bardzo zaniedbane mamy i babcie - bez prawa jazdy, bez kariery zawodowej, itd.) warto zgubić perspektywę skąd idziemy i że choć z akcją afirmatywną można niewątpliwie przesadzić, to sama feministyczna odyseja była w pełni uzasadniona i jest jeszcze sporo do zrobieina.

Wpisy na Wykopie nie zastąpią samodzielnego zgłębiania, polecam w temacie trzy teksty z różnych epok:

1. 1792: Mary Wollstonecraft, Wołanie o prawa kobiety.

Pisałem o niej troszkę w komentarzu do znaleziska sprzed paru dni.

2. 1949: Simone de Beauvoir, Druga płeć. Można sobie zrobić tl;dr z pomocą prof. Sadlera:

* Woman as Other
* Male Assertions of Female Inferiority
* Superiority, Inferiority, Equality
* Woman, Immanence, and Things
* Life, Thought, and Logic
* Duplicity Between The Sexes

3. 2019: Caroline Criado Perez, Niewidzialne kobiety. Jak dane tworzą świat skrojony pod mężczyzn

Jestem dopiero w trakcie, ale to bardzo dobrze uźródłowiona i wysoko oceniana książka o tym jak nawet współcześnie, w świecie zachodnim sterowanym danymi, kobiety są wciąż "drugą płcią".

PS: Oczywiście podejrzewam, że pod wpisem - jeśli akurat ktoś taki w ogóle zwróci uwagę - pojawią się zaraz typowe dla wykopu treści skomponowane ze znanych wszystkim tutejszym bywalcom narracji. Nie mam czasu ani energii z nimi polemizować, toteż zostaną bez komentarza. Inny powód to to, że w końcu sam muszę trochę poczytać i "naostrzyć piłę" tak jak od miesiąca - to już taki lokalny folklor - zapowiadam ;).

#filozofia #feminizm #feminatywy #ksiazki #4konserwy #neuropa #spoleczenstwo
eoneon - O feminatywach i klasykach myśli feministycznej ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Przy okazji j...
  • 16
  • Odpowiedz
@eoneon pewnie nie poświęcisz mi czasu, ale spróbować warto. Jak byś wytłumaczył poniższy cytat? Babka sama nie miała dzieci i nie wyszła za mąż, a innym autorytarnie chce nakazywać jak mają żyć i jak ma wyglądać ład społeczny. Dokładnie tak samo, jak księża, którzy w celibacie prowadzą nauki przedmałżeńskie itp. Dosyć absurdalna sytuacja.

"No woman should be authorized to stay at home to raise her children. Society should be totally different.
  • Odpowiedz
Odpiszę wam, choć na ew. repliki też pewnie będziecie musieli swoje poczekać:

nie pamiętam bym wyniósł z nich jakiekolwiek argumenty (za to bardzo dużo asercji)


@LarySocjopata: Gilotyna Hume'a się kłania - intuicje moralne są zawsze poniekąd arbitralne, filozofia zaś nie polega przede wszystkim na budowaniu wież z przejść logicznych - jak matematyka - tylko długotrwałego oglądania założeń służących potem do w sumie prostych rozumowań. Taki np. Spinoza próbował napisać "Etykę" na wzór traktatu matematycznego, ale to, co ocalało to głównie jego intuicje, a nie sam
eoneon - Odpiszę wam, choć na ew. repliki też pewnie będziecie musieli swoje poczekać...
  • Odpowiedz
fakty są takie


@LarySocjopata: Co mają skumulowane nagrody Nobla do rzeczy? Przede wszystkim one mają ponad 100 lat i większość z tego czasu to potężne niedoreprezentowanie kobiet na uczelniach. Równie dobrze można by zrobić tabelkę Polska vs Niemcy per capita i wyglądałaby jeszcze mniej korzystnie dla nas.

Zresztą nawet jeśli założyć, że wariancja IQ kobiet jest mniejsza niż mężczyzn (=mniej geniuszy), to jest to charakterystyka raczej pozbawiona znaczenia jeśli idzie
  • Odpowiedz
Lubię tu podejście "Economista", czyli patrzenie na dane i decyzje na tej podstawie dla każdej z potencjalnych legislacji, "case by case". Tylko akcje o rewelacyjnych rezultatach są warte adaptacji.


@eoneon: i to jest fajne

ale mam wrażenie, że trochę się kłóci z
  • Odpowiedz
Odnośnie aikiu: testy pokazują różnicę .3 odchylenia standardowego (na rzecz mężczyzn), co jest wynikiem stanowczo zbyt małym by wyjaśnić ich odwieczną dominację we... Wszystkim?


@LarySocjopata: Przypominam, że oprócz ostatnich 100-150 lat (i to nie wszędzie), kobieta od osiągnięcia wieku rozrodczego była praktycznie cały czas albo w ciąży, albo tuż po poronieniu, albo w połogu, albo karmiła. (Menopauzy mało która dożywała, zresztą na rozwój było już wtedy za późno). Innymi słowy,
  • Odpowiedz
kiedy hipoteza systemowej dyskryminacji jest już niepoważna


@LarySocjopata: A, niepoważna. No bo nie ma żadnych kulturowych różnic, zali wżdy. I na przykład geograficzne różnice w "gender gap" w wynikach testów PISA nie wynikają z żadnej dyskryminacji, tylko po prostu w Kolumbii dziewczynki są znacznie głupsze niż chłopcy.
  • Odpowiedz
ale to z pewnością nie nasz polski problem


@eoneon: Czy nie uważasz jednak, że przekraczamy pewien rubikon, przechodząc na stronę terroru politycznej poprawności i kultury call-out, gdy ludzie tracą kariery tylko dlatego, że chcą popolemizować z jakim lewicowym imponderablium w postaci np. obowiązku akrobatycznego stosowania zaimków pod grozą infamii? Jeszcze niedawno można by było napisać, ze sprawy takie jak np. odwołanie Jedlińskiego to "z pewnością nie nasz polski problem", ale...
  • Odpowiedz