Wpis z mikrobloga

@papaj42 W skrócie, sprawa wyglądała tak, że na tamten moment był zakaz przebywania osób nad tym nazwijmy to zalewem, chyba, że korzystały z usług restauracji. I jak policja podjeżdżała, to restaurator rozdawał numerki osobom tam przebywającym twierdząc, że złożyli oni zamówienie. Prawda była taka, że Policja była tam wielokrotnie i zwracała uwagę, że mamy pandemie i nie można w tym miejscu przebywać, ale restaurator wtedy robił awanturę, że hurr durr klientów mu
@Nanuno: 1. Mówisz o "zakazie" napisanym na stronie rządowej, którym się można było podetrzeć co najwyżej.
2. Krawężnik nie ma prawa podchodzić do ludzi i pytać ich co zamówili, co on #!$%@? jest detektyw Monk? Jak go takie rzeczy interesują to niech na przesłuchanie w charakterze świadka zaprosi. A nie czekaj, nie mógłby, bo nikt nie złamał żadnego prawa.
3. Jak widać zły pan restaurator miał rację, bo dzisiaj takie same
@papaj42 No i tym komentarzem udowodniłeś, że dalsza rozmowa z Tobą nie ma najmniejszego sensu.
Nie ma zakazu srania do paczkomatu, a jednak tego nie robisz? Dlaczego? Przecież można.
Robienie #!$%@? z logiki to jest wizytówka lewicowych cymbałów. Lepiej było się zarażać i mieć w dupie jakiekolwiek przepisy.
W ogóle odnosząc się do chyba najbardziej idiotycznego z wszystkich punktow jakie wypisałeś, czyli do punktu 4, kogo to obchodzi czy ta restauracja jest