Wpis z mikrobloga

Pasta #pasta #narodowy #szpitalnanarodowym #sluzbazdrowia #heheszki #bekazpisu #polska
Próbowałem się dostać do Tymczasowego Szpitala na Stadionie Narodowym!

Stało się, zachorowałem, Covid19, wiek prawie 50ka więc wyrok. Gdzie chorować, gdzie umrzeć? Decyzja prosta, Stadion Narodowy! Szybki telefon, miło im, że chciałbym dostać się właśnie do ich szpitala, prześlą maila co i jak i czekają na mój ruch.
Jest mail, zaczynamy:

1. CV i List Motywacyjny. Tu bez szaleństw ale trochę przyłożyć się trzeba, chętnych jest wielu. Osobiście wielkim erudytą nie jestem, poszedłem w dumę z hospitalizacji w zaszczytnym miejscu do istnienia którego ręce przyłożyli Narodowi Czempioni, pochwaliłem Ministrów, dodałem, że to nie prawda, że respiratorów w Polsce nie było, zwłaszcza, że prawie nie były potrzebne i takie tam, z drżącą ręką wysłałem, czekam.
Odpisali. Miło im jest mnie zaprosić na kwalifikacje. Mam zabrać pidżamę, młotek, kombinerki, śrubokręt i strój sportowy, nie wnikam, spełniam marzenia, nie mogę się doczekać.
Przyszedł czas, kwalifikacje! Będzie kilka etapów:

2. Rozmowa kwalifikacyjna. Jeden z prostszych, standardowe, w jakim szpitalu widzi się Pan za pięć lat, na jakie kolory pomalowałby pan swoją urnę, proszę wymyślić 4 nieszablonowe sposoby utylizacji zwłok i takie tam … generalnie, żebym się nie stresował, jest 19 pacjentów a miejsc 300, sito na razie dość luźne, później będzie gorzej, otucha, poszło, etap następny.

3. Kreatywność pod presją czasu, praca w stresie. Jeden z trudniejszych etapów. Tu losuje się kilka przedmiotów i dostaje zadanie. Wylosowałem lejek, puszkę, sznurek, akordeon i niedopałka papierosa. Losuje kartkę z zadaniem: „Masz 6 min za złożenie sprawnego respiratora”. Powiecie banał, ale! Pracy nie ułatwia fakt, że podczas montażu głowę trzymają ci w misce z wodą. Tu prawie oblałem (hue, hue) ;) Respirator niby działał, ale pod koniec mocno się wyrywałem, komisja miała wątpliwości czy dwa razy nie zaczerpnąłem powietrza, co jest w regulaminie surowo zabronione. Miałem trochę szczęścia, wspomniałem o niedopałku, jeden by wyrzucił, ja użyłem jako filtr, komisja doceniła fakt, że potencjalny pacjent oprócz wentylacji był zaopatrywany w czyste powietrze. Jego jakość w Polsce wiadomka, za ten plus puścili dalej. Respirator zabieramy na swoje stanowisko jak się dostaniemy, jak się nie dostaniemy niestety nie można wziąć do domu, idzie do Agencji Rezerw Materiałowych. Cel w sumie słuszny więc spoko.

4. Sprawność. Na tym etapie dowiedziałem się dlaczego akurat Narodowy został wybrany na szpital, a nie np. Szpital Południowy, który nowy stoi pusty. Otóż Południowy nie ma odpowiedniego zaplecza do kwalifikacji pacjentów. Wyszliśmy na koronę, w dole na murawie mym oczom ukazał się tor … tor przeszkód. Choć nie jakieś tam wielkie halo, test sprawnościowy trochę trudniejszy niż do Straży Miejskiej, nawet nawet. Tu się nie ma co rozwodzić.

5. Etap ostatni, decydujący, potwierdzający słuszność wyboru miejsca tymczasowego szpitala. Bieg na 10 km, bieżnia tartan, naprawdę super. Myślę extra, biegam dużo, już w myślach leżałem na pięknym Narodowym Tymczasowym Łóżku Szpitalnym. Start! Delikatnie acz stanowczo, staram się nie spalić, w płucach ciężko, w końcu covid, zapalenie płuc, gorączka 38,2C, saturacja 75%. Ale nie poddaje się, wiem, że jestem w tym dobry, czuję, że to będzie dobry czas, w głowie pulsuje krew, już niedaleko, w myślach nucę muzykę Vangelisa z Rydwanów Ognia, w oczach łzy, adrenalina spływa po jajkach … jeeeeeesssssst wbiegam na metę z podniesionymi rękami, już nie powstrzymuje łez, co za wzruszenie, wpadam na murawę, rzucam się na kolana, płynę jak w sławnej scenie ganiania na basenie narodowym … ehhh

Koniec kwalifikacji, czas na werdykt, ledwo dyszę, podchodzę do sędziów, uczucia mieszane. Poklepali, mówią piękny czas, mamy dwie wiadomości, dobrą i złą (k..wa zawsze). Dajcie dobrą póki jeszcze stoję. Czas 29:15:01 pobiłby pan rekord Polski młodzików na 10km ... gdyby był pan młodzikiem (tu akurat uważam, że ta złośliwość nie była potrzebna). Dobrze, jednak trochę nadziei, teraz może ta zła? Otóż proszę pana jest to jeden z gorszych dotychczasowych wyników i diametralnie odbiegający od wyników naszych obecnych pacjentów! Przed oczami szaro … dokumenty i jep pieczęć! ODRZUCONO, odgłos pieczęci jakby się wieko trumny zamknęło i następna pieczęć, diagnoza: ostra niewydolność oddechowa, nie kwalifikuje się! Zemdlałem.

… tu muszę stwierdzić, że służby medyczne zareagowały bardzo szybko i sprawnie. Już po jakichś 30 min obudziłem się elegancko, pół leżąc, pół siedząc komfortowo oparty o taki betonowy śmietnik przed Narodowym. W ręku pożegnalna ulotka „Dziękujemy za zainteresowanie naszym szpitalem, przykro nam, że się nie udało, prosimy poćwiczyć, zapraszamy za rok”!

Na początku trochę było mi żal, że się nie dostałem, że nie spełniłem oczekiwań naszej Partii, ale teraz wspominam to jako wspaniałą przygodę i lekcję.

Z perspektywy czasu chciałbym ogromnie podziękować naszym Narodowym Czempionom. Panu Premierowi, Panu Sasinowi, który musiał mieć udział w organizacji tego, ratującego nasze szpitale przedsięwzięcia, no i panu Suskiemu. Uważam, że jego wkład intelektualny musiał mieć w tym przypadku ogromne znaczenie. Wyśrubowanie wymagań kwalifikacyjnych będzie miało w szerszej perspektywie ogromny wpływ zarówno na podniesienie kondycji Polaków jak i odciążenie ogromnie już przeciążonej Służby Zdrowia.
Chwała bohaterom!