Wpis z mikrobloga

Jest pewien urok w tkwieniu z uczuciem terroru, w atmosferze tak gęstej że daje wrażenie jakbym się topił. W zeszłym roku tak jakoś przed upałami był ostatni raz kiedy doznałem ataku paniki. Tak z dupy totalnie, obudziłem się, usiadłem i nagle poczułem obezwładniający terror aż mnie zaczęło telepać po ziemi (bo sie zwlokłem z łóżka nie wiem po co na podłogę xD). Tak mnie miotało jak szatan że się zarzygałem aż xD Czułem raz że mi serce nie bije, raz jakby bardzo słabo, raz #!$%@?ło jak w wyścigu. I #!$%@? i przeszło bez leków bez psychiatrów bez niczego xD A dzisiaj tak sobie siedzę i już bez paniki, na spokojnie sobie siedzę i przeczekuję te wszystkie fale smutku, terroru i nawet potrafie sie zmusić do relatywnie spokojnego przeczekania czasu kiedy czuję sie absolutnie doskonale i mam mnóstwo mocy do działania bo wiem że to wszystko chwilowe i to wszystko gówno znaczy bo każda kolejna fala burzy i zmywa to co przyniosła poprzednia. Szczęście znika, terror znika i tak sie ta piłeczka odbija xD Grunt to sie przyzwyczaić. teraz sobie np słucham mcr tę piosenkę co poniżej i kontempluję żyćko. potem sobie pewnie pogram. a potem zasnę. i jak sie obudzę znowu będę tryskał energią a na noc będe sie kładł z nadzieją na wieczny swiadomy sen. albo może na odwrót- różnie jest. Ale jak pisałem- grunt to się przyzwyczaić, przewidywać, mieć dyscyplinę mentalną wyrobioną i spokojnie przeczekać wszystko i robić swoje. No ale ja tego nie polecam nikomu bo to działa pozytywnie u mnie a na innych ludziach siem nie znam. Branoc ()
#przegryw ##!$%@? #depresja