Wpis z mikrobloga

Lodowce w Himalajach.

Przyznam, że jestem czasem dość leniwą osoba i ruszając w podróż nie robię często dokładnego rozeznania co mnie może czekać. Wybierając się w trekking w okolicy Everestu obiło mi się o uszy, że trzeba będzie przekraczać lodowiec, ale jakoś nie zwróciłem na tą informację szczególnej uwagi. Pomyślałem, że jak trzeba to trzeba i się to przejdzie. Niemniej zupełnie nie wiedziałem czego się spodziewać. Lodowiec kojarzył mi się po prostu z lodem - myślałem, że będzie jakiś odcinek kilkudziesięciu metrów, gdzie będę po prostu szedł po lodzie. Jedyne co mnie martwiło to to, że może być tam ślisko, ale pytałem parę osób o to czy jest ślisko na lodowcu i powiedzieli mi, że nie, więc się nie stresowałem.

Na pierwszy lodowiec trafiłem przechodząc pierwszą z 3 przełęczy na mojej drodze - wysunięta najbardziej na wschód - Kongma La. Z ciężkim plecakiem ruszyłem o świecie z Chukhung w stronę przełęczy z poznanymi dzień wcześniej w schronisku Litwinami. Sama droga przez przełęcz była już bardzo trudna jak dla mnie. Dużo wchodzenia, potem dość strome i śliskie zejście. Po zejściu byłem już mega zmęczony. Ale na drodze do miasteczka (Lobuche) był jeszcze właśnie lodowie. Khumbu (bo tak się nazywał) okazał się bardzo ciekawą formacją. Wręcz gigantyczną, w stosunkowo do tego co sobie wyobrażałem. Wyglądało to jak podłużna wstęga z piachu i skał. Samo wejście na niego zajęło nam z 10 minut jak nie więcej. Na górze zobaczyliśmy krajobraz mniej więcej jak na zdjęciu. Niekończący się labirynt ze skał, lodu i jezior i oczek wodnych. Szeroki był na co najmniej kilkaset metrów . Wyznaczona była tymczasowa droga poprzez ten labirynt, którą jednak bez zachowania uwagi łatwo można było w niektórych miejscach zgubić. Lodowiec z tego co wiem właściwie cały czas się porusza i krajobraz się zmienia i ta droga cały czas się zmienia. Idąc mijaliśmy skały, rozpadliny, odkryte kawałki lodu, jeziora lodowcowe. Przejście zajęło nam chyba dobrą godzinę (jak nie więcej) i na miejsce dotarłem już kompletnie wymęczony. Cieszę się, że nie szedłem wtedy sam.

Co ciekawe podczas tej wyprawy czekało mnie przejście jeszcze jednego lodowca. Parę dni później po przekroczeniu przełęczy Cho La, zamiast zostać i odpocząć w znajdującej się za nią miejscowości tak jak grupa Polaków do których się dołączyłem, zdecydowałem się iść do następnej miejscowości już sam przez lodowiec - Ngozumpa. Tu przyznam się, że trochę się najadłem strachu. Droga była gorzej oznaczona. Tzn ktoś namalował jakieś znaki niebieską farbą, ale i tak bardzo łatwo się było zagapić i pójść w złą stronę. Mimo, że na pierwszy rzut odległość między brzegami lodowca wydawała się nie taka duża (znów paręset metrów albo kilometr) to przez to, że właściwie szło się jak po labiryncie klucząc cały czas, chodząc raz w lewo, raz w prawo, raz pod górę raz z góry to realnie droga była wielokrotnie dłuższa. Do tego powoli zaczynało zachodzić słońce. Ale sprężyłem się i jakoś udało się dość do drugiego końca przed zmierzchem (a końcowe podejście już mnie totalnie wypruło z sił).

Na zdjęciu Khumbu widziany na drugi dzień po przejściu w drodze na obóz bazowy pod Everestem.

#gory #nepal #himalaje #jemprzeciez <- mój tag
Pobierz kotbehemoth - Lodowce w Himalajach. 

Przyznam, że jestem czasem dość leniwą osoba i ...
źródło: comment_1603123403Z8Og9UvQV8DuxcaZIqhT8O.jpg
  • 18
via Wykop Mobilny (Android)
  • 1
@kotbehemoth: mam ochotę Cię #!$%@?ć jakbym był Twoim ojcem... Durna pało. Miałeś szczęście że to był łagodny lodowiec a nie taki z zapadlinami i szczelinami na kilkadziesiąt metrów w dół, który jest bardziej ruchomy. Stary szanuj życie.
@silentpl: nie no panie to jest popularny szlak dla generalnie amatorów. Do tego to był sezon już w Himalajach, więc dziennie go przechodziło dużo ludzi i droga była oznaczona. Ryzyko raczej że się pogubię, złamię coś i nikt mnie nie znajdzie :P
@silentpl: @kotbehemoth: tak, jak OP powiedział, ten lodowiec w tej okolicy jest codziennie przemierzany przez setki jak nie tysiące osób, po wydeptanej ścieżce. To nie do końca to samo, co dzikie, bezludne lodowce.

Przechodziłem te lodowce w Himalajach, a kilka sezonów później znalazłem się na lodowcu Inylcheck Południowy w Kirgistanie. Niby na oko podobna sprawa, ale do przejścia mieliśmy ponad 60km samym lodowcem, bez wyznaczonej precyzyjnie drogi. Tam naprawdę najedliśmy