Wpis z mikrobloga

#mandzurfostrzyka
Jechałem prosto na słońce, a od wewnątrz okularów widziałem odbicie własnego oka, a w nim słońce.
Po asfalcie jasne odbicie wzdłuż tworzyło piękną strugę, a nierówności i tory nadawały jej naturalności, niszcząc geometryczną idealność.
Całe zmęczenie i zwątpienie ustąpiły, pozornie, dla tej chwili.
Znów poczucie piękności dziwności lub dziwności piękności.
Każdą sekundę rozpościerałem na niekończącą się teraźniejszość, najlepszą jaką mogłem mieć w tym momencie.
Jednocześnie byłem "przed", bo widok nie chylił się jeszcze ku końcowi; "w trakcie" i "po" bo już zacząłem tęksnić, będąc głową już w swoim pokoju, rozpamiętując.

Chciałem wyczekiwaćspotkania z nią, być z nią i opuścić.
Chciałem jechać jechać po dobroci, już je jeść i już być po.
Chciałem planować ucieczkę, uciekać i już osiąść.
Każda z chwil ma swoje właściwości, dobre, złe, a doświadczanie ich na raz pozwala "czuć" bardziej (mniej "...się").
Wyzwolony od fizyczności ograniczającej przeżywanie więcej niż jedno coś.
Roztargiwałem się w każdą stronę, słysząc dźwięk rozrywanej szmaty, który jest jak pocałunki na szyi, drapanie i przeciąganie się. Wstępuje Rześkość!

F.....k - #mandzurfostrzyka 
Jechałem prosto na słońce, a od wewnątrz okularów widzi...
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach