Wpis z mikrobloga

Dzień 10
Ostatni raz pisałem jeszcze przed zarazą, sporo czasu już minęło więc postanowiłem opowiedzieć co u mnie. W momencie rozpoczęcia kwarantanny zostałem na stałe uwięziony z rodziną na wsi mając za sobą jakieś dwa miesiące nofapu.
Udało mi się dotrwać do 84 dnia. Niestety tamtego dnia wpadłem. Niestety z racji braku jakichkolwiek ciekawych rzeczy do roboty, społecznej izolacji i braku jakiegokolwiek kontaktu z przedstawicielkami płci przeciwnej ( bo mamełe i siostry nie liczę ) mój upadek był kwestią czasu. Niestety również z tego powodu nie wiem jaki wpływ mógłby mieć odwyk na moje kontakty z różowymi. Wprawdzie ostatni mój kontakt wydawał się świadczyć o poprawie sytuacji, ale nie wiem jak dalej by się to potoczyło. W zasadzie brak kontaktu z nimi był przyczyną tego że nie dotrwałem do 90 dni. Gdy zbliżałem się do tej bariery to ciśnienie urosło do poziomu takiego że myślałem tylko o jednym. Możliwe że to sperma rzuciła mi się na mózg, może to był skutek lockdownu, a może oba czynniki miały swoją rolę. W niektórych wspomnieniach gości którzy porzucili ten syf pojawia się motyw że po pewnym czasie gdy flatline mija to mózg zaczyna walić takimi nagłymi okresami wzrostu ciśnienia, być może to był pierwszy.
Udało mi się potem wytrzymać kolejny miesiąc, jednak przebieg odwyku był zupełnie inny niż poprzednie próby - prawdopodobnie z racji długiej abstynencji część procesów zachodzących w głowie odczuwałem inaczej. Za drugą próbą przebieg objawów z poszczególnych dni był inny, a cały czas czułem się dziwnie i miałem wrażenie że coś jest nie tak. Po miesiącu, niestety wpadłem kolejny raz i to od razu w chaser effect. Jakoś tak trwało to u mnie z miesiąc. Wprawdzie próbowałem rzucać, ale nie potrafiłem przetrzymać dłużej jak tydzień. Dopiero teraz wytrwałem dłuższy okres czasu bez walenia więc planuje wracać na monk mode i dokończyć odwyk raz na dobre.
Obecnie strasznie mnie #!$%@?ą zakwasy bo nie ćwiczyłem już jakieś dwa miesiące. Przebywanie u rodziny nie sprzyja systematyczności w trenowaniu więc zaczynam znowu. Przynajmniej w międzyczasie udało mi się schudnąć jakieś 7 kilo więc wyglądam trochę lepiej i łatwiej mi się podciąga ( jak byłem bardziej ulany to miałem problemy z samym chwytem, a co dopiero z podciąganiem).
Postaram się pisać kolejne relacje w miarę dalszych postępów. Paradoksalnie pisanie pomaga mi trochę wytrwać bo człowiek ma tę świadomość że jak wpadnie to będzie wstyd przed czytającymi jego wysrywy. Życzcie mi powodzenia w dalszej walce i wyjścia z przegrywu.
#przegryw, #nofapchallenge, #nopornchallenge, #wychodzimyzprzegrywu
  • 7
@Krazownik: ha, mnie się udało 97 dni, padłem gdzieś w maju. Od tamtego dnia nie wytrzymałem dłużej niż tydzień. To jets kompletna bzdura. Walenie konia to nie przyczyna #!$%@?, tylko jego oznaka.
@Krajczar: W pewnym sensie masz rację, tylko z moich własnych obserwacji wynika że #!$%@? jest błędnym kołem. Fapanie stanowi tylko jeden jego element. Po za tym jakoś lepiej się czułem jak nie fapałem.
@Krazownik: lepiej się czułeś ale jednak gorzej bo miałeś ciśnienie, co nie? To po co to? Prawda jest taka że nawet po 100 dniu będzie chciał, po roku też. Zobaczysz półnagi tyłek/dekolt i poczujesz siłę parcia. To nie ma sensu. Nie mówię, żeby nie wychodzić z przegrywu, wychodź i nie wal kompulsywnie co 2 dni, ale innymi metodami też siebie naprawiaj. Nie dorabiaj teorii do samego walenia.
@Krajczar: Dlatego dodatkowo wracam do kalisteniki i ogarnięcia kilku innych spraw. Wiem że walenie to nie jest mój jedyny problem, w zasadzie to głównym problemem jest uzależnienie od porno. Walenie jest tylko skutkiem, choć jego efektem jest brak motywacji który wpływa na resztę.
@Krazownik: side note, z kalisteniki robisz coś oprócz podciągnięć? Sam próbuje nauczyć się poprawnie podciągać, ale mam problemy z mięśniami ramion o przedramion, blokady, obolałość). Możesz polecić jakieś ćwiczenia wzmacniające mięśnie odp. za podciąganie?
@Krajczar: Głównie podciągnięcia nachwytem i podchwytem, pompki zwykłe, diamentowe, wznosy, podkłady. Sporo tego. Jeśli chodzi o mięśnie ramion to gdy jesteś jeszcze za słaby na normalne podciągnięcia to robisz tzw. negatywy. Polega to na tym że zamiast podciągać się w górę to po prostu wybijasz się nogami na drążek po czym opuszczasz się jak najwolniej. Możesz też robić podciągnięcia australijskie, w moim przypadku nie mam jak bo u siebie mam stół