Wpis z mikrobloga

Ja, ja, ja.

Ciągle w głowie siedzi my myśl, że stać mnie na więcej. Nieustannie, bez przerwy.

Chcę być lepszy we wszystkim, chcę siły i umiejętności, ale nie władzy. Ona nie jest mi potrzebna.

W pracy po staremu, siedzę spokojnie i robię swoje, ucząc się coraz większej ilości rzeczy. Kocham to co robię, ale chciałbym już wszystko umieć się poruszać w nowym środowisku pracy.

W życiu prywatnym - dupa jakich mało. Ostatnie dni były obiecujące, ponieważ zagadałem do jednej dziewczyny, ale ostatecznie klapa bowiem bardzo strasznie pisała i w dodatku sama była mało interesującą osobą. Jeśli na pierwszych wymianach SMSów dziewczyna pyta się, czy chodzi mi o seks, albo czy chciałbym mieć za rok dzieci - nie! To za szybko szło. A szkoda, bo była dosyć ładna, tylko kompletnie do mnie nie pasowała psychologicznie.

Utrzymuję kontakt z jeszcze jedną dziewczyną, ale ona jest około 300 kilometrów z dala (bardziej w morze) niż ja. Jak znajdę jakąś normalną to prawdopodobnie od tamtej się odetnę. Nawet w sumie się nie przywiązałem, chociaż piszemy 3 miesiące... Może tak - odsunę ją. Tak brzmi lepiej.

Co tu jeszcze napisać...
Wiem! W kolejny weekend zamierzam zrobić sobie ciut wolnego od wszystkiego (nawet nie wyjdę na rower), tylko przejdę się na miasto i poszukam jakiejś solo dziewczyny, może uda się znów zagadać. Nadal nie chcę instalować tinderów i innych takich, bo z tego co widziałem nawet ostatnio na wykopie - daje to chwilę szczęścia, a potem o wiele głębsze rozczarowanie.

Chciałbym żyć tak jak w swoich marzeniach... jutro znów jest kolejny dzień.