Wpis z mikrobloga

#sepecharecenzuje Ona (2013) (no.68)

Ona to wbrew pozorom nie romans o miłości człowieka z systemem operacyjnym, ale przede wszystkim film, który wiele uwagi poświęca ludziom, relacjom między nimi, jak również zupełnie rozbieżnym uczuciom towarzyszącym każdemu z nas – miłości, samotności i niepewności. Spike Jonze rzuca swoim scenariuszem światło na przedziwny paradoks – jak często usiłujemy uciec od samotności, jednocześnie oddalając się od drugiego człowieka.

+świat w filmie mnie przeraża, a to dlatego, że jest tak realistyczny. Tłumy ludzi, ale każdy mruczy do siebie, czaty głosowe samotnych dusz, listy z życzeniami pisane na zamówienie. Jakoś w tym wszystkim tracimy na człowieczeństwie. I najgorsze, że praktycznie to odzwierciedlenie obecnych czasów.
+a jednocześnie nie jest to dystopia, bo na plaży wciąż spędzają czas (offline!) tysiące osób, a film sam podsuwa nam obrazy szczęśliwych rodzin, które obserwuje bohater
+wspaniały występ Joaquina Phoenixa jako rozdarty w sobie, ale i zagubiony samotnik, który obawia się związku z systemem, a jednocześnie boi zamknięcia wieloletniego związku. Bardzo ludzka, świetnie napisana postać. Nietrudno się utożsamić.
+film stara się nakreślić proces rozwój i związane z ewolucją rozterki systemów. Miejscami lepiej, miejscami gorzej, ale plus za same starania.
+głos Scarlett Johansson w tle ()
+w sumie to piękna i napawająca szczególnym uczuciem scena finałowa, idealne zwieńczenie tak wartościowej produkcji
+a od strony technicznej, to od groma tu pięknych, długich i pełnych melancholii ujęć z akompaniamentem cudownej muzyki. Miło popatrzeć i posłuchać.

-kilka baboli i głupot w scenariuszu. Wiążą się z tytułową Samanthą, ale nie umiem używać tych piekielnych spoilerów na wykopie. Można napisać na priv albo w komentarzu, a kto nie widział, to sam niech obejrzy i dostrzeże ( ͡° ͜ʖ ͡°)
-Poświęciłbym trochę więcej czasu na postać graną przez Amy Adams. Myślę, że scenariusz tylko by na tym zyskał. Ale to maleńki minusik.

No i co mam powiedzieć, 8/10. Uderzająco realistyczna, a przy tym przygnębiająca wizja niedalekiej przyszłości człowieka – nie ludzkości, a szarej, pojedynczej jednostki, przeciętnego zjadacza chleba. Her odbieram jako swego rodzaju filmowy traktat filozoficzny o naturze każdego z nas. Traktat, który stawia pytania, nad którymi można dywagować, ale do odpowiedzi najpewniej nie dojdziemy nigdy. Sam tytuł bardzo serdecznie Wam polecam, to jeden z tych filmów, który mocno chwyta za gardło, ale warto się z nim zmierzyć.

#kino #dramat #melodramat #film #filmnawieczor #recenzja #joaquinphoenix #usa #recenzja #her
Sepecha - #sepecharecenzuje Ona (2013) (no.68)

Ona to wbrew pozorom nie romans o m...

źródło: comment_1587716163TWCSN9hMAexCpGVIMxgaLg.jpg

Pobierz
  • 19