Wpis z mikrobloga

Ja wiem, wybory, rocznica, ale na skraju uwagi polskiej opinii publicznej w Europie dzieją się bardzo ważne rzeczy. Wczoraj ministrowie finansów Eurogrupy osiągnęli porozumienie w sprawie doraźnych mechanizmów pomocowych. I choć tradycyjnie można mieć zastrzeżenia do przyjętych rozwiązań, krytykować je jako niewystarczająco ambitne, psioczuć na brak solidarności części państw to pokazują one jedno - pogłoski o śmierci Unii Europejskiej są mocno przesadzone. A każdy kolejny szok pcha państwa UE ku głębszej integracji.

Przyjęty pakiet ratunkowy warty jest przeszło pół biliona euro. W ramach stworzonego w czasie kryzysu strefy euro Europejskiego Mechanizmu Stabilności uruchomiona zostanie linia kredytowa warta do 2% PKB strefy euro, czyli jakieś 240 miliardów euro. Nie będzie ona obłożona dodatkowymi obostrzeniami i warunkami poza faktem, że pieniądze mogą być przeznaczone tylko na wydatki bezpośrednio i pośrednio związane z ochroną zdrowia. Niektórzy powiedzą, że wydatki na służbę zdrowia do tylko kropla w morzu potrzeb i fundusz de facto pozostanie martwy, bo państwa i tak mają przewidziane w budżetach te wydatki. Może tak być, ale sygnał o bezwarunkowości kredytów jest istotny, nawet jeśli jest to tylko ćwierć kroku do przodu.

Pomoc za pośrednictwem Europejskiego Banku Inwestycyjnego mają też otrzymać mali i średni przedsiębiorcy. Powiększenie funduszu gwarancyjnego o 25 miliardów euro ma wygenerować do 200 miliardów wsparcia dla małych i średnich przedsiębiorstw w całej UE.

I co najważniejsze, osiągnięto kompromis w sprawie nowego, wartego 100 miliardów euro mechanizmu SURE. W jego ramach państwa będą mogły pożyczać od UE środki, które ta z kolei uzyska na korzystnych warunkach na rynkach finansowych, do przeznaczenia na rzecz krajowych mechanizmów utrzymania zatrudnienia w okresie przestoju (chodzi o przejęcie przez państwo części kosztów wynagrodzeń). Oznacza to, że UE - na okres kryzysu - stanie się pośrednikiem w finansowaniu polityki społecznej państw członkowskich.

Tak, nie są to korona-obligacje, na które liczyły Włochy czy Hiszpania. To nie jest wielki przełom, ale jesteśmy dopiero na początku drogi i zrobiono krok we właściwym kierunku. I to nie czekając aż dojdziemy do ściany jak w przypadku kryzysu strefy euro. Unia Europejska biorąca kredyty w imieniu państw członkowskich na finansowanie zasiłków? Kto pomyślałby jeszcze kilka tygodni temu, że to realne rozwiązanie? A teraz to rzeczywistość. Kto wie, co w najbliższych miesiącach przejdzie ze sfery wizji do czynów. Zwłaszcza jak napłyną najnowsze dane gospodarcze obrazujące rozmiary wyzwania.

Co to oznacza dla Polski? Teraz jak nigdy powinniśmy być blisko ośrodka decyzyjnego. Tym bardziej, że za chwilę w decydującą fazę wejdą negocjacje budżetowe. I w obliczu koronawirusa trudno wyobrazić sobie, żeby to były normalne negocjacje. Być może przebujamy się rok albo dwa na prowizorium budżetowym bez uchwalania wieloletnich ram finansowych, a powstaną równoległe mechanizmy, także w ramach koalicji chętnych.

Tymczasem, dyskusje te odbywają się jakby bez udziału Polski. Włosi kłócą się z Holendrami, Hiszpanie naciskają, Francuzi i Niemcy szukają kompromisów, a Warszawa milczy. Słyszymy za to premiera Morawieckiego jak opowiada, że UE nie dała ani grosza na walkę z pandemią. Mniejsi gracze starają się przynajmniej symbolicznym gestami poprawić swoją pozycję negocjacyjną - Czesi w zasadzie wprost mówili, że wysłanie odzieży ochronnej do Hiszpanii i Włoch jest dowodem na ich solidarność.

Ta bierność jest tym groźniejsza, że strukturalne już jesteśmy na słabszej pozycji - nie jesteśmy członkiem strefy euro, a to tam będą zapadać kluczowe decyzje. A nasi rządzący zamiast główkować jak najlepiej ustawić się przed wielką rozgrywką europejską, prą ku pseudo-wyborom w stanie faktycznego stanu wyjątkowego dając tylko kolejne argumenty każdemu, kto chciałby połączyć wypłatę funduszy europejskich już nie tylko z przestrzeganiem praworządności, ale i elementarnymi zasadami demokracji. A do tego na karku mamy wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE w sprawie Izby Dyscyplinarnej i nieprzyjęcia uchodźców.

Może usypia nas też fakt, że w Polsce mamy - Bogu dzięki - względnie mało zachorowań i ofiar. Tylko, że dla konsekwencji gospodarczych ma to względnie małe znaczenie - lockdown to lockdown. A do tego jesteśmy częścią globalnych, a przede wszystkim europejskich łańcuchów produkcji. Więc kryzys w jednym państwie, to kryzys wszędzie.

Czas na pobudkę.
Adam Traczyk
#neuropa #europafoederis #ue #uniaeuropejska