Wpis z mikrobloga

Jakie były waszym zdaniem najbardziej bezsensowne lektury w szkole? Nie chodzi, że były za długie czy zbyt szczegółowe.
Chodzi o takie co nie wnosiły żadnych wartości, a mogły być nawet szkodliwe. Można też dać przykłady takich waszym zdaniem ważnych, wartościowych, które na was wpłynęły.

Moje typy szkodliwych:
S. Mrożek - Tango (W ogóle nie wiadomo o co tam chodzi. O cokolwiek nauczycielka nie zapytała nikt nie wiedział jak ma dany fragment interpretować. Jak nam mówiła to wszyscy szok, że przerabiamy takie głupoty. Jak dla mnie zboczone grafomaństwo)

J. W. Goethe - Cierpienia młodego Wertera (Nie wierzę, że ta powieść znalazła się z innego powodu w spisie lektur niż taki by była tam chociaż jedna powieść epistolarna, czyli w formie listów. Nie widzę tam żadnych wartości. Jedynie widzimy nadwrażliwego przegrywa i jego koniec.)

Lektury, które dały mi do myślenia: A. Camus - Dżuma, H. Krall - Zdążyć przed panem Bogiem, J. Conrad - Jądro Ciemności
  • 76