Wpis z mikrobloga

Beki z miasto jest nasze ciąg dalszy

Pewna grupa komików w ostatnich dniach znalazła się w nieco trudnej sytuacji - wszystkie możliwe media złomują ich dogmaty o rzekomym powodowaniu smogu w Warszawie przez samochody, wskazując, że mimo zmniejszenia ruchu samochodowego poziom wywołujących smog pyłów zawieszonych się nie zmniejszył. Spadły jedynie nieznacznie - co było do przewidzenia - poziomy tlenków azotu, zanieczyszczenia bezpośrednio biorącego się z rur wydechowych. I to nie we wszystkich miastach, bo w Warszawie - czego nasi umiłowani aktywiści już nie podają - stężenie np. dwutlenku azotu nie spadło (źródło: https://aqicn.org/map) mimo wyraźnego zmniejszenia natężenia ruchu.

Komicy po paru dniach ciszy i intensywnego poszukiwania wyjaśnienia, wymyślili że poziom zanieczyszczeń utrzymuje się, bo... kierowcy jeżdżą szybciej... chyba nocą na obrzeżach ( ͡° ͜ʖ ͡°) (źródło: Airly.eu)

Widzicie? Wszystko jasne. Największe stężenia smogu i pyłów zawieszonych są w nocy (piękne zestawienia poziomów zanieczyszczeń w ujęciu dobowym, godzina po godzinie, publikuje Smog Wawerski, polecamy) dlatego, że zapewne wyposzczeni blachosmrodziarze jadą 200 km/h wszędzie, najszybciej jeżdżąc w wąskich uliczkach między domkami jednorodzinnymi na Ursusie, Wawrze i Zaciszu (tam poziom zanieczyszczeń jest najwyższy). W dzień auta zapewne znikają, skoro w dzień stężenia są niższe.

Właśnie dlatego stężenia pyłów zawieszonych wywołujących smog w Warszawie są dużo większe nocą niż w dzień i zdecydowanie większe na obrzeżach miasta, gdzie ruch samochodowy jest mniejszy. Oh wait...

Cały tekst satyryczny znajdziecie na https://miastojestnasze.org/smog-mimo-mniejszego-ruchu-na-ulicach/

Wartość merytoryczną tekstu pozostawimy bez komentarza, ale doceniamy dowcip.


#warszawa #smog #bekazpodludzi
  • 4