Wpis z mikrobloga

Nawiązując do sytuacji z #koronawirus:
Byłem wczoraj wieczorem (koło 20) na zakupach w jednym z dużych sklepów spożywczych w #krakow na prokocimiu.
Powiem tak: ciekawe doświadczenie.  

Generalnie.. zabrakło mi trochę jedzenia siedząc od tygodnia w domu.
Podjeżdżam pod sklep....... kurrrrr#####a... ZAMKNIĘTY????? Widzę ledwo 10 samochodów pod sklepem... i bezdomnego pod wejściem. Nikogo więcej.
Zaparkowałem. POD SAMYM KUR#$ WEJŚCIEM! (hello! #krakow here!)
Patrzę w lusteka... (silnika nie gasiłem).. dobra.. najważniejsze że nie widzę aby z budy z hotdogami wychodziły zombie..
Patrzę w oczy tego bezdomnego co stoi pod wejściem... trochę ma nieobecny/mętny wzrok... ale generalnie taki jak ja w piątek wieczorem. Chyba jest git..
Idzie w moją stronę... przypatruję się jego oczom... KUR@$.. Uff.. jest chyba OK... jego oczy nie wskazują na to żeby rozpoczął już zamianę w zombie....
Uff-v.2.0 - gaszę silnik...
Wychodzę z samochodu.
Pytam się tego bezdomnego czy sklep otwarty? Bo jakoś tak... nienaturalnie pusto tu..
Mówi, że tak... Pyta się czy kupię mu coś do jedzenia. Odpowiadam, że żaden problem - tylko niech powie na co ma ochotę.
"Byle nie słodkie"
Teraz już wiem, że to na pewno nie zombie. :)
Proszę, żeby poczekał ze 40 minut bo zanim kupię dwie tony ryżu, i znajdę wykałaczki - to trochę czasu minie. Mówi, że będzie czekał.
Okey...
Idę w stronę sklepu.
Czuję się jak Neal Armstrong... "mały krok dla człowieka...."
Im bliżej sklepu... tym bardziej czuję jakiś taki dziwny niepokój...
Cisza..
Niepokojąca cisza...
Wiem, że dwóch ton ryżu nie wyniosę ze sklepu szybko.. tym bardziej jak będą za mną napier#!lać zombiaki...
Dobra.. biorę wózek..
Na szczęście miałem przy sobie spirytus. Legitnie rozcieńczony w proporcjach 7:3 z wodą. Wylałem dla bezpieczeństwa na cały uchwyt wózka...
Dobra.. przeleję raz jeszcze dla pewności...
(podejrzewam że po szóstym polaniu, ten uchwyt po raz pierwszy w swym plastikowym życiu był tak czysty, zdezynfekowany i pijany - zresztą śpiewał coś o "półlitrówkach po czystej".. ale nie moja sprawa.. ja muszę ogarnąć dwie tony ryżu)
Biorę ten wózek w łapy..
Ja #!$%@?.. pieką od spirytusu... Dobra.. dam radę... nie takie rzeczy przecież na studiach się piło przez nos.. ręce dadzą radę..
Wchodzę do sklepu...
KUUUUUR#A!!! IDZIE SZTURMOWIEC!! SZTURMOWIEC z gwiezdnych wojen....
A Nie.. to nie szturmowiec.. To facet z maską na twarzy.. ale wygląda jak szturmowiec xD
Zobaczył mnie..
Co zrobił?
O CIE PIERONIE NIEBIESKI!
Cofnął się od wyjścia gdy mnie tylko zobaczył... i dla bezpieczeństwa poczekał 3m od tego wyjścia odprowadzając mnie wzrokiem - aż ja spokojnie przejdę z tym spirytusowym wózkiem. przez wejście.. Wtedy dopiero na propsie wylazł ze sklepu..
Dobra..
Mam zadanie do wykonania: Dwie tony ryżu..
Wchodzę do sklepu..
Dziwnie... wszystkie inne sklepy oprócz spożywczego zamknięte... gdzieś napier#%@la alarm... w korytarzach nie ma nikogo! Cisza.. Ciągle cisza.. przerywana tym alarmem z oddali..
Mam dejavu... Resedent Evil??
Wchodzę na halę sklepu..
W sklepie... ze 20 osób na całą halę...
Dwóch ton ryżu nie ma.. wziąłem więc pół kilo - kur%a.. starczy.. :)
Żadnej muzyki w głośnikach..
Tylko co 2-3 minuty ostrzeżenia....
-"zachowaj odstęp...."
-"strefa dezynfekcji znajduje się..."
-"ze względu na rozprzestrzenianie się wirusa, płatność gotówką jest..."
-"zakaz przyprowadzania do sklepu dzieci..."
Dooobra... ogarnąłęm zakupy... Zamiast 2ch ton ryżu kupiłem 200 butelek piwa... chyba kalorii tyle samo, więc dam radę.
Zresztą coś czytałem ostatnio o gościu co pił tylko piwo. I schudł. Make sense - I like that!
Kupiłem też dwie bułeczki dla tego bezdomnego spod sklepu i kabanosiki tarczyński.
Dobra.. DO KAS!
Oczywiście z 10 kas obsługowych działa 1 (ok - na 20 osób w sklepie nie ma się w sumie co dziwić). Ale... działa w dziwnym układzie... System wyglądał następująco:
- kolejka: ze 2 osoby - w odległości 2m od siebie,
- pani na kasie zaprasza kolejną osobę do wyłożenia produktów na taśmę, po czym... odchodzi od kasy
- jak wszystko wyłożone - każe przejść klientowi "poza sklep", w tym czasie podchodzi do kasy... kasuje produkty.. wystawia rachunek... odchodzi od kasy.. zaprasza klienta do terminalu płatniczego.. klient płaci kartą.. pani każe odejść klientowi... podchodzi sprawdzić czy przeszło - jak git, to bierz kartę i wypie$#!aj do domu.
Patrzę na ten kabaret... O cie chu$#... to będzie trwać wieczność...
JEDZIEM NA BEZOBSŁUGOWĄ KASĘ!
I to był dobry trop.
Prawie....
Kasa zacina się za każdym razem jak skasuje produkt.. i wzywa obsługę do odblokowania kasy...... 200 butelek piwa...
- pik
- "poczekaj na obsługę"
Oczywiście tu proces jest podobny:
- "Pan odejdzie na 1.5m"
Odchodzę
- Pani podchodzi... odblokowuje kasę..
- ja podchodzę...
- kasuję...
- kasa się zacina... "poczkekaj na obsługę"...
- "Pan odejdzie na 1.5m"
...
...
for(i=1; i++; i<=piwo.butelki.count)
{
- pik
- "poczekaj na obsługę - i"
}
...
...
Po 7 minutach Pani stwierdza: "coś pana ta kasa nie lubi"
KUR@#$!! SPOSTRZEGAWCZA! SZERLOKU - Dżęki Czi.. xD
...
...
Gdzieś tak po 10 minutach kasowania... patrzę.. cała kasa uje##na krwią...
ŁOT DA FAQ!?
A no tak... roz#%ałem gdzieś palec odchodząc i podchodząc tysiącdwieścieosiemdziesiątyszósty raz od tej jeb#$ej kasy..
Ale tu ku%#a - małe pocieszenie od losu...
Mina Pani-Szerlok-Hołms z obsługi jak tylko zobaczyła ten mój palec i krew na kasie - ku%#a... BEZCENNE i przerażajace zarazem... A masz.. nauczy Cię to w przyszłości powstrzymania się od komentowania cudzego nieszczęścia...
Ch%#.. ja już wiem że umrę bo na bank coś złapałem.... więc teraz trzeba cieszyć się życiem. Chyba nie wiele go zostało....
Płącę..
O ku#%a..
500g ryżu kosztuje już 2 nowe samochody. (Moment! i tak umrę...)
Stan przedzawałowy opanowany...
Wstukuję PIN...
Przeszło...
Spoko -> do samochodu!
Wychodzę przed sklep..

I wiecie co?
W całej tej abstrakcji sytuacji miałem z tyłu głowy jedną myśl. Kupię bezdomnemu jedzenie. Zrobię coś dobrego.
Gościa przed sklepem nie było.
Do teraz nie wiem czy nie zjadły go zombie.....

#pasta #kwarantanna #tworczoscwlasna
źródło: comment_1584654766i7RYwfBWpXhUptubElIWiv.jpg