Wpis z mikrobloga

Nie wiem co jest grane, nie chce mi się uzewnętrzniać. Zdarzały mi się ciągi alkoholowe, gdzie czasami w pracy przez 8h potrafiłem wypić 300-400ml czystej wódki. Wieczorem w domu 200-300ml. Zaczynało się od weekendu, piątek-sobota. Jeśli np. urodziny kolegi były w piątek, ja w sobotę na 10 do pracy. Wstawałem lekko wstawiony, ale żeby się lepiej poczuć piłem w pracy. Potem niedziela kac, odespanie, lekki kac i w poniedziałek znów jak wyżej. Raz umierałem tak srogo, że poszedłem do kibla wsadzić sobie palce w gardło, żeby się zrzygać i oczyścić żołądek. Obiecałem sobie, że nigdy tego nie powtórzę. Oczywiście stało się to po 3 miesiącach znów, ale już bez rzygania. Jednak nadal umierałem. Potem raz krócej, raz dłużej, ale nie czułem się źle. Nie znam słowa kac po jakimś większym piciu.

Do czego dążę.

Od tygodnia gdzieś piję 500-700ml wódki dziennie. Dokładnie we wtorek zacząłem w pracy od setek i dwusetek, od środy miałem wolne. Środa-czwartek stwierdziłem, że kupię sobie połówkę, bo tak jest ekonomiczniej przy dzisiejszych cenach. Mocno zcebuliłem, bo przerzuciłem się na Żytniówkę, Żubra albo 1904. Dla mnie zimna wódka smakuje tak samo, czy to Żubrówka czy Finlandia. No i tak te dwa dni sobie przebimbałem chodząc co jakiś czas do lodówki pociągając grzdyle wprost z flaszki (ew. wlewałem sobie do literatki i stawiałem obok kompa, jak niektórzy herbatę). Przepijałem wodą lub wodą z cytryną. Jestem na keto, więc słodkich napojów nie znoszę. Potem piątek-niedziela był wypad do Gniezna na imprezę fantastyczną. Tam też co chwilę chadzałem do pobliskiej Żabki po setę albo dwusetę. Wypijałem na ławcę popijając Oshee albo energetykiem (oczywiście bez cukru). Do tego jakaś przekąska do kieszeni, orzeszki, salami, kabanosy, ser itd. Nie upiłem się, czułem się dobrze, rozmawiałem, poszedłem na punkty programu, poznałem masę ludzi. Wieczorami oczywiście chlanie do rana w knajpie. Znaczy nie do oporu... znaczy sporo... Ale nadal normalnie wychodziliśmy, prysznic wieczorem, przebrać się i do spania. Wypad oceniam na mocne 5,5/6. Tego mi brakowało w życiu.

Poniedziałek jeszcze wolny. Czas na odespanie, przyszykowanie się do pracy, rozpakowanie, pranie. Zrobiłem to wszystko, a nawet więcej, jednak brakowało mi czegoś. Poszedłem po 500ml Żubra. Była to godzina 15. O 16:30 miała wpaść dziewczyna po swojej pracy. Ja sobie ochoczo popijałem zimną wódeczkę z lodówki, dostałem powera, kiedy dowiedziałem się, że ma przyjść. Humor level max. Ugotowałem jej dwudaniowy obiad, wypijając przy tym ok. 300ml ww. trunku. O dziwo zachowywałem się normalnie, ona nic nie wyczuła, mówiła, że "śmierdzę boczkiem", a zawsze się chwaliła, że od razu potrafi poznać, kiedy wypiję. No nic. W przerwach, kiedy szedłem do kuchni, żeby sprawdzić co z boczkiem, a ona była w pokoju, łapałem małe łyczki wódeczki. I co? I nic. Było cudownie, cieszyłem się, że ją mam, opowiadałem jej o wyjeździe.

Do czego dążę.

Dziś, środa. Pobiłem swój "rekord", rano wypiłem kawę. Do tego miksturę, którą piję zawsze rano, tj. sok z limonki i cytryny, sól himalajska, winian potasu i ocet jabłkowy. Tak dla zdrowotności. Zebrałem się nieco wcześniej na tramwaj, tylko po to, żeby #!$%@?ąć setę z energolem na przystanku. W pracy? Szło dobrze, sporo energii, zrobiłem wszystko co miałem, z klientami si dobrze rozmawiało. Przez 8h pękło 300-400ml. Już nawet nie pamiętam. Do tego szlugi, jedzenie i oglądanie standupów. Po pracy - miało być ostatnie 100ml i KFC. Jednak tu dochodzimy do czegoś, co mnie martwi/dziwi. Po tej "ostatecznej setce" w ogóle nie czułem się wstawiony/pijany, jakkolwiek. Żadnych objawów upojenia alkoholowego. Nawet senności czy chwiejnego chodu. Nic. Zresztą przez cały dzień było ok. Wkurzyłem się i poszedłem po kolejne 200ml i chipsy. W tym momencie je dopijam powoli nie czując nadal NIC. Poza spoko humorem, weną i chęcią podzielenia się z Wami tą historią.

Pytanie, bo nie znalazłem nic na ten temat. Czy tak już to jest, że po takim chlaniu już na Ciebie alkohol nie działa? Czy może coś mi się #!$%@?ło w organizmie, że już się alkohol nie wchłania, nie metabolizuje, #!$%@? wie? Że już dalej nie działa? W każdym razie martwię się, że coś mi się może/mogło uszkodzić.

Nadmienię, że oświadczyłem, że od jutra nie piję, bo najzwyczajniej szkoda materiału i hajsu. Tak jak z #narkotykizawszespoko xD. Często miałem ciągi, a jak już przestawało działać i trzeba było dorzucać, więcej i więcej, mówiłem pas na jakiś czas, bo najzwyczajniej szkoda hajsu i zdrowia.

#alkoholizm #tldr
  • 32
  • Odpowiedz
konto usunięte via Wykop Mobilny (Android)
  • 8
@Krowoderski_Zuch: chipsy na keto?
Zgnijesz w piekle

Ps pół litra przez cały dzień to się nie nawalisz. Etapem alkoholizmu jest mocna głowa. Ale to minie. Po pewnym czasie, jak już #!$%@? wątrobę to po dwóch piwach będziesz się kołysać
  • Odpowiedz
@Wielki_Czerwony_Smok: Stwierdziłem, że #!$%@?ć keto xD. Raz na 4-5 miesięcy sobie na to pozwalam, a po takim czymś szybko wracam. Siłka, 48h postu i elo, znowu na dobrych torach xD. Ostatnio chyba we wrześniu miałem taki dzień węglowego gastro. Tzn. no połówka przez cały dzień, to może mocno powiedziane, ale wypić połówkę w pracy przez 8h, a potem wieczorem dowalić jeszcze 200-300? No nie wiem... Kiedyś dwieście mi starczało i
  • Odpowiedz
@mireczekv2: Czysta wódka nie ma węgli :). Tj. w teorii ma, ale nie metabolizuje się, tak jak błonnik - w bardzo dużym skrócie. Tłumaczył mi to kiedyś typ po farmacji. Piwo i słodkie alkohole mają tego więcej. Im czystszy i mocniejszy alkohol, tym mniej przyswajalnych przez organizm węgli. Uwierz mi, sprawdzałem to na początku keto, jak byłem jeszcze bardziej restrykcyjny. Więc na keto spokojnie można pić czystą (a najlepiej spirytus
  • Odpowiedz
@Wielki_Czerwony_Smok: Uwierz mi, to już nie jest ten stan, że mi się coś WYDAJE :D. Nie przewracam się, nie chce mi się spać, nie rozjeżdża mi się wzrok. Nie mieszają mi się literki na klawiaturze. No NIC. Jedyne co zauważyłem, że czasami mówię myśli na głos. Ale to tak miałem i na trzeźwo, tylko teraz jakoś bardziej zwracam na to uwagę. I nie, nie "rozmawiam ze sobą", tylko to co
  • Odpowiedz
@Wielki_Czerwony_Smok:

wódka to jest spirytus z wodą


No, też nie tak do końca, bo "ponoć" w procesie produkcji wódki są tam też różne dodatki mimo wszystko (dlatego niektórzy mówią, że np. "Po Soplicy zawsze rzygam i mam kaca, a po Copernicusie jestem jak młody bóg", bo może są wrażliwi na "coś" dodawane w procesie produkcji). A spirytus to spirytus, wodą sobie sam dodajesz i to tą, jaką chcesz.
  • Odpowiedz
@synskooorvysyn: Ale wiesz co? Ja przypuszczam, że skoro już postanowiłem, że od jutra koniec, to przejdę na tym do porządku dziennego. Chociaż zobaczymy jak noc minie. Czy spokojnie czy będę miał jakieś nocne jazdy i zimne poty, bo tak bywało na początku xD. I tak, w sumie to też mój post to takie ukryte pytanie "czy ktoś też tak miał". Teraz nie mam tak, że muszę parę dni się zregenerować,
  • Odpowiedz
@Krowoderski_Zuch: wiesz powiem Ci szczerze, i mam nadzieje że wiesz ze jesteś alkoholikiem. Myslisz ze wyjątkowo oszukujesz wszystkich dookoła że nikt nie czuje i nikt nie ma pojęcia że pijesz? Jako alkoholik jesteś najlepszym kłamcą, ale i siebie tez oszukasz z łatwością ( ͡° ͜ʖ ͡°) gwarantuje Ci ze jeśli faktycznie piłeś po 05L dziennie to jutro będzie kiepskawo (chyba, że masz benzo ale i o tym nie piszesz, bo alkoholik zawsze kłamie, zawsze - sorry, nie kłamie tylko nie dopowiada wszystkiego ( ͡° ͜ʖ ͡°) ) Kiedyś zrozumiesz że robisz głupoty i trzymasz się w tej robocie, może i dużo Ci wybaczają, może masz fajne szefostwo - nie mi oceniać. Ja jako barman miałem większy luz bo jak śmierdziałem alkoholem to co? w końcu pracuje z alkoholem ( ͡° ͜ʖ ͡°) A czy dobrze jesz, czy źle jesz... pijesz codziennie 05L wódki. To jest spoooooooro. Co nie zmienia faktu, że mam kumpla który jest alkoholikiem w tej samej branży i się trzyma, pytanie jak długo.

A kolejna kwestia - widzisz jaką dajesz sobie furtkę?

Ja przypuszczam, że skoro już postanowiłem, że od jutra koniec, to przejdę na tym do porządku dziennego. Chociaż zobaczymy jak noc
  • Odpowiedz
@synskooorvysyn: Najlepsze, że pracuję w obsłudze klienta, ale nie za barem xD. A z tym co zacytowałeś, to chodziło mi o to, że nie "zobaczymy jak będzie, jak będzie #!$%@? to dalej seta w Żabce", tylko czy uda się przejść z tym do porządku dziennego. Nawet jak będzie #!$%@?, to koniec. W każdym razie z piciem po kątach i na przystankach. Mimo wszystko mam też życie towarzyskie i to wiąże
  • Odpowiedz