Wpis z mikrobloga

Jestem narkomanem uzależnionym od internetowego opium. Zaczęło się gdy dostałem smartfona będąc nastolatkiem. Z racji tego, że w szkole się niepowodziło jak również w domu atmosfera była słaba zacząłem szukać substytutu zdrowych relacji społecznych w głupich (czasem bardziej, czasem mniej, a czasem nawet wartościowych) filmikach na yt, memach, subkulturach internetowych itd. W rezultacie, często bolą mnie gały (pomimo używania filtrów, dark mode itp.), od lat chodzę spać zbyt późno przez ciągłą prokrastynację i mam tylko paru kolegów, z którymi i tak rzadko kiedy się spotykam. Potrafię utrzymać uwagę przez dłuższy czas, nie mam problemu z ciągłym sprawdzaniem telefonu gdy jestem wśród ludzi jak co poniektórzy (serio zajebcie tych npc,ów), ale problem polega na tym, że cały wolny czas tracę na krótkie zastrzyki dopaminy. Serio, nie pamiętam kiedy ostatnio dążyłem do osiągnięcia jakiegoś długosiężnego celu. Próbowałem już wiele razy rzucić ten nałóg, lecz za każdym razem kończyło się to fiaskiem. Jestem już zbyt mocno zaprogramowany. Przez to wszystko odizolowałem się od społeczeństwa, nie pamiętam kiedy ostatnio obejrzałem cały film lub przeczytałem całą książkę. A byłbym do tego zdolny, znam wiele książek, komiksów, filmów i gier, które mnie fascynują, ale na, które nie znajduję czasu, który przecież mam. Jestem typem osoby, która się niczego nie nauczy dopóki nie #!$%@? się na ryj. Tylko wydaję mi się, że w tym przypadku nie będzie żadnego climaxu, big badaboom. Zamiast tego będzie płytkie i powoli pogarszające się, samotne życie. Jedyny sposób na rozwiązanie tego problemu to znalezienie czegoś lepszego w to miejsce. Jednak na to są małe szanse, bo mieszkam na zadupiu i poza bieganiem po parku nie ma tu dla mnie nic ciekawego do roboty. Nie pomaga również fakt, że przez mój indywidualny charakter trudniej nawiązuje mi się kontakty. Jestem zbyt #!$%@?, żeby zadawać się z osobami, z którymi chciałbym się zadawać i zbyt kaprysnyśny, żeby zadawać się z osobami, które uważam za płytkie i szkodliwe. Co do rodziny to zawsze była upośledzona emocjonalnie. Nic mnie z tymi ludźmi nie łączy, a naprawić się tego nie da, bo do tanga trzeba dwojga. A szkoda, bo uważam, że zdrowo funkcjonująca rodzina to podstawa, żeby osiągnąć cokolwiek wartościowego. Nadzieje budzi we mnie tylko stworzenie nowej rodziny, ale szanse na to są marne, bo jestem zwykłym polakiem robakiem, który ma mało do zaoferowania i żadna mnie nie weźmie. Co najwyżej mogę sobie poflirtować. Lepiej nie będzie, pora umierać.
#przegryw
  • Odpowiedz