Wpis z mikrobloga

#anime #bajeksto
77/100

Majo no Takkyuubin (1989), film, 105 min.
studio Ghibli

Podniebną pocztę Kiki lubię uważać za ostatni film, w którym p. Miyazaki był jeszcze w stanie uchwycić piękno życia codziennego, gdzie jego popisowe loty w powietrzu wciąż dokładały swoją cegiełkę do fabuły, zamiast robić za watę do wypchania filmu. Autentycznie mi się ta produkcja podoba, jakkolwiek niskie mam mniemanie o całokształcie twórczości reżysera. Mamy tu bowiem, zwyczajowo dla niego, młodą dziewczynę zmuszoną do szybkiego dorośnięcia, a jednak Kiki wychodzi to dorastanie wcale różnie. Mamy pościgi, ale mamy i ciepluśkie kromeczki życia, prosto z piekarni. Mamy wreszcie najdziwniejsze zakończenie w karierze p. Miyazakiego, tj. dziwnie gwałtowne, jakby film urwał się w pół zdania. To wreszcie typowy dla reżysera kontrast między naturą a miastem, w którym miasto nie wypada choć raz jako twór z piekła rodem.

Wiedźmy muszą opuścić dom i przez rok utrzymywać się same, wykorzystując swoje talenty, aby być uznane za dojrzałe. Taki los czeka również Kiki, nieco roztrzepaną dziewczynę z małego, górskiego miasteczka, pełnego ślicznych drzew, o które notorycznie obija się na miotle. Taka szkoła życia to nie w kij dmuchał – po wybraniu sporego morskiego miasta na swoją nową siedzibę, Kiki otwiera działalność kurierską, dostarczając na swojej miotle przesyłki małe i duże, do klientów solidnych i awanturujących się. Mieszka kątem u małżeństwa piekarzy, u których czasem dorabia, gdy jej własny biznes się słabo kręci. Mimo wszystko Kiki nalega na swoją samodzielność, i nikt jej się przesadnie nie narzuca. Nawet chora nie śmie prosić ludzi o pomoc, na poważnie biorąc wiedźmią tradycję.

Życie w mieście to okazja do zapoznania chłopca w swoim wieku, zafascynowanego lotem Tombą, który nieustannie majsterkuje nad różnymi prototypami do latania i marzy o wzięciu udziału w dziewiczym rejsie gigantycznego sterowca, który to statek powróci w emocjonującym finale filmu. Tomba jest przy tym odświeżająco bezpośredni wobec dziewczyny i nie w głowie mu jakieś durne podchody, Kiki mu się podoba i śmiało ją raz po raz zaczepia. Ona jednak to kobieta pracująca i rzadko ma na niego czas. Wyborny jest epizod leśny filmu, gdy zdołowania Kiki trafia do artystycznej pustelni nieco starszej od siebie Ursuli, już od dłuższego czasu samodzielnej, a uczącej ją cieszenia się tą samodzielnością, poszukiwania inspiracji.

Za jedno cenię sobie film szczególnie – to miasto, Koriko, duże i sympatycznie zaprojektowane miasto nadmorskie, które nie ma w sobie nic z obrzydliwości miasta w Lapucie. Koriko jest łudząco europejskie, o miłych widokach. Nawet ten paskudny strych, gdzie Kiki urządza sobie mieszkanie, ma w sobie niezaprzeczalny urok. Miło było zobaczyć w filmie konkretnie wrony, o białych brzuszkach, zamiast domyślnych czarnych ptaszysk niewiadomego pochodzenia. W porównaniu z segmentami miejskimi, segmenty na tle przyrody wypadają jakoś dziwnie dla p. Miyazakiego blado, chociaż tropiąc jego osobiste obsesje można doszukiwać się wyższości magii Kiki nad mechanizmami Tomby, jakkolwiek będzie to naciągane.

Jest miło i ładnie, po Ghiblowsku. Nie ma zupełnie żadnych wodotrysków, których byśmy już nie doświadczyli, chwyciwszy za dowolną w sumie produkcję studio (poza dziwactwami pokroju rodziny Yamadów, czy Kaguyi). Kiki to dobra pozycja Ghibli na start, prawdopodobnie najlepsza od tego konkretnie reżysera, która nie jest stricte akcyjniakiem (w tym segmencie proponuję raczej Mononoke Hime). Polecam, być może z racji na nietypowość tego seansu.
tobaccotobacco - #anime #bajeksto
77/100

Majo no Takkyuubin (1989), film, 105 min...

źródło: comment_LjWJ2Tut6RK8YEooSQ4bXZUXDNhFU84h.jpg

Pobierz
  • 1
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach