Wpis z mikrobloga

Witam ponownie w #kimbalegia. Ostatnio zawaliłem i nie było wpisu o trenerach w Ekstraklasie. Wtedy byłem blisko, aby zakończyć nie tylko pisanie tutaj… Jednak wracam i będę musiał cierpieć dalej. Sytuacji nie poprawia porażka Legii w Szczecinie, do której nie musiało dojść.

Od jakiegoś czasu Pogoń nie jest już dla nas wygodnym rywalem. Kolejny raz w terminarzu trafiamy na wyjazd do Szczecina w październiku lub listopadzie i znów wyjeżdżamy stamtąd z niczym. Vuković dołączył m.in. do Magiery, Berga i Sa Pinto, którzy też nie potrafili tam nawet zremisować w podobnym momencie sezonu. Jakby tego było mało, przegraliśmy z Pogonią także pierwszy mecz w tym sezonie, a dwie porażki z nimi w jednych rozgrywkach nie zdarzyły się od czasów prehistorycznych. Dodatkowo remis w grupie mistrzowskiej poprzedniego sezonu był jednym z meczów oddalających nas od zdobycia tytułu. Tak więc w tym roku nie pokonaliśmy Pogoni ani razu, co jest rozczarowaniem, nawet mimo postępu, jaki zrobili w ostatnich miesiącach.

Wróciły do nas pewne stare grzechy, których ostatnio udawało się unikać, ale one zawsze prędzej czy później znowu się pojawiają. Pierwsza połowa wyglądała koszmarnie. Nie byliśmy w stanie narzucić swoich warunków, Pogoń kasowała nasze akcje szybko, często faulując. W pewnym momencie to już było w najlepszym razie ustawienie się na kontratak i stałe fragmenty, na nic więcej nas nie było stać. Niestety ułożyło się tak, że dobrej sytuacji po rzucie rożnym nie wykorzystaliśmy (przede wszystkim Niezgoda po zamieszaniu), a już po chwili Pogoń prowadziła po nieporozumieniu Jędzy i Novikovasa oraz babolu Wieteski. Był w tym pech, ale kolejny raz przytrafia się to właśnie temu zawodnikowi, który ostatnio się tego wystrzegał, ale niestety – to znowu wróciło.

Jedyny fragment, kiedy Legia nawiązała do poprzednich występów i przejęła całkowitą kontrolę, było niecałe 25 minut po przerwie. Wtedy znów oglądaliśmy oblężenie, z którego jednak niewiele wynikało, za to Legia potrafiła wyprowadzić kontrę w sposób kapitalny, co w poprzednich meczach dawało jej gole i punkty. Tym razem Wszołek tego nie wykorzystał. Nieco później swojej okazji nie wykorzystał Niezgoda i po chwili było 0:2, po tym jak Pogoń wyprowadzając od tyłu minęła prawie połowę naszej drużyny, a potem kolejny wylew w defensywie i gol, który nie miał prawa paść. Liczyłem, że po posadzeniu Wieteski i z optymalnym składem obrony w drugiej połowie takich błędów już nie będzie, tymczasem Jędza i Lewczuk zrobili wspólnie coś niewytłumaczalnego, zwłaszcza w świetle ich wielu udanych występów od początku sezonu.

Niestety, jeżeli nie wykorzystujesz takich sytuacji i walisz babole w obronie, to nie da się wygrać meczu. To bardzo przypominało mecze w Niecieczy, gdzie np. za Czerczesowa też potrafiliśmy zrobić oblężenie, a gospodarze strzelali nam z niczego, potem nas punktowali dalej i była klapa. To, co działo się dziś po drugim golu, nie ma już aż takiego znaczenia. Był może cień szansy na odrobienie nawet trzybramkowej straty, ale po golu Niezgody Pogoń nas upokorzyła. Aż do samego końca nie dała nam w ogóle dojść do głosu, bardzo umiejętnie kontrolując wydarzenia. To była już totalna bezradność, mecz był przegrany i nie dało się nic więcej zrobić. Było jednak mnóstwo czasu wcześniej, aby ułożyć mecz inaczej, ale nie potrafiliśmy tego zrobić.

Oczywiście swój wpływ miały braki w składzie, Antolić być może zaprowadziłby większy porządek w środku pola i nie traciłby tak łatwo piłki. Vuković chciał też oszczędzić Karbownika i Kante po meczach w reprezentacjach, ale przebieg meczu nie pozwolił mu tego zrobić. Zapewne nawet mając ich do pełnej dyspozycji i tak wystawiłby np. Wieteskę, ale ten mecz pokazał, że nie bardzo możemy sobie pozwolić na rezygnowanie z piłkarzy mających wkład w ostatnie dobre wyniki. W dodatku znowu po lepszym występie w wykonaniu skrzydłowych przyszły słabsze. Nie potrafię zrozumieć strzałów na wiwat Novikovasa, który już wielokrotnie pokazał, że przecież potrafi czysto uderzyć piłkę lewą nogą. Wszołek za to nieustannie schodzi na słabszą nogę i też nie mogę tego pojąć, sytuację sam na sam rozwiązał najgorzej jak można było, a dodatkowo kilka razy bardzo poważnie zdrzemnął się przy wycofywaniu piłki. Większość roboty na skrzydłach musieli robić boczni obrońcy, i rzeczywiście Vesović, Jędza i potem Karbownik starali się to czynić. Każdy z nich, także Luquinhas (często na bokach w drugiej połowie), wypadał w ofensywie lepiej od naszych podstawowych skrzydłowych, tylko Agra był dość niewidoczny (zaczął dobrze, ale większość jego pobytu na boisku przypadła na okres kontroli Pogoni).

Również Niezgoda ma swoje na sumieniu, już wcześniej powinien mieć ze dwa gole, ale nawet on był na bakier ze skutecznością. Przypomniało mi to mecz w Glasgow – po tym jak nie strzelił (dzisiaj dwa razy), szybko zostaliśmy skarceni. W zasadzie jedynie Luquinhas i Martins trzymali jakikolwiek poziom, w miarę solidnie wyglądał też Vesović. Ale gdzie była reszta? Spięli się na 25 minut po przerwie, a to o wiele za mało. Pogoń dobrze broni, a gdy zdarzają się jej pomyłki, to ma jeszcze Stipicę, który kolejny raz ratował ich w beznadziejnych sytuacjach. Sądzę, że w żadnym z tych przegranych meczów z Pogonią nie zasłużyliśmy na te porażki, ale w obu przypadkach zatrzymał nas bramkarz rywali. Nasz tego nie ma, akurat tu chyba trzeba winić bardziej obrońców, ale należy też wymagać, żeby raz na jakiś czas wybronił coś ekstra. Tego Majeckiemu od pewnego czasu brakuje.

Znowu wraca problem gry z zespołami z górnej ósemki. Pogoń potrafiła się wybronić, miała trochę szczęścia, a nasze błędy potrafiła wypunktować. Oprócz tych błędów to jest podstawowa różnica między tym meczem a poprzednimi. Problem polega na tym, że nawet jak wygramy z Koroną za tydzień (a trzeba to zrobić), nawet efektownie, znowu może mieć miejsce bagatelizowanie i deprecjonowanie tego wyniku, a co gorsza, byłbym w stanie nawet to zrozumieć. Potem mamy mecz z Górnikiem Łęczna w Pucharze Polski i tam cel też jest oczywisty. Natomiast następnie czeka nas wyjazd do Wrocławia i to będzie dopiero poważna weryfikacja. Śląsk do tej pory nie przegrał u siebie, a już jutro może być w tabeli nad nami. Dzisiejsza porażka może spowodować spadek z 1. miejsca nawet na 4. Staram się jednak nie przejmować aż tak tabelą. Na papierze znów wygląda to słabiej, ale sezon jest jeszcze daleki od przegrania. Ważne, aby do końca roku już za dużo nie stracić, skoro dziś nic nie zdobyliśmy. Każdy wynik poniżej 10-12 punktów będzie oznaczał, że znowu coś poszło nie tak.

Mimo dobrych fragmentów i nie do końca zasłużonej porażki (nie żebym płakał, ale trudno pogodzić się z przegraną w taki sposób) trzeba wiele poprawić. Ważne jest, aby do składu wrócili Antolić, Karbownik i może też Kante. Niezależnie od tego, kto zagra na środku obrony, trzeba ten środek znowu uszczelnić, aby takie wylewy jak dziś zbyt często się nie powtarzały. Należy też wstrząsnąć Novikovasem, który stanowczo za często takich impulsów potrzebuje, a także zastanowić się, jak lepiej wykorzystać Wszołka. Dziś Vuković miał niewiele ofensywnych alternatyw na ławce i wpuścił tego, kogo mógł. Kto wie, może to Agra będzie musiał naciskać skrzydłowych, bo Nagy przepadł, Vesović znów gra w obronie, a Luquinhas na środku. Kilka braków nas obnażyło, a mówienie np., że nie ma różnicy między Antoliciem a Gwilią, to obraza dla Chorwata. Na pewno nie można tego potraktować jako wypadek przy pracy, bo jednak zbyt dużą część meczu przespaliśmy, za dużo było niechlujności i braków w koncentracji. Nie chcę też szukać wymówek w postaci gry wielu zawodników w reprezentacjach w minionym tygodniu. Po prostu muszą się poprawić i to nie w jednym meczu, a w kilku kolejnych. Stać nas na to, aby nawet z lepszymi przeciwnikami kontrolować grę, już niekoniecznie wygrywać tak wysoko, ale takich porażek trzeba unikać. Już nawet remis byłby do przyjęcia, zawsze byłaby to jakaś zdobycz i trzymalibyśmy Pogoń nadal na dystans. Oby coś takiego nie zdarzało się za często, bo te flashbacki z Niecieczy naprawdę bolą.

#kimbalegia #legia
  • 3
@Kimbaloula: Ja jestem spokojny. 3:1 rownie dobrze i Legia mogla tu wygrac, niewyobrazalna ilosc pecha i zle wykorzystanych sytuacji, obroncy Pogoni z niesamowita skutecznoscia blokowali strzaly z daleka, z bliska nic nie chcialo wpasc, bramkarz tez zrobil swoje. Nie widze powodu, zeby byc hurraoptymista po ostatniej serii wygranych, tak samo nie widze powodu, zeby specjalnie dramatyzowac teraz.

Mecz ten troche mi przypominal ten z Wisla Plock, otwarty stadion, spory wiatr, zimno...
@Kimbaloula: To jest już oddzielny temat na dyskusje:)

Licze jednak, ze będzie dobrze, ostatnie okienko było bardzo dobre, mam nadzieje, ze uda się wyciągnąć kogoś wyróżniającego się z ligi i kogoś kto już w niej był zweryfikowany i wraca z zachodu/wschodu.