Wpis z mikrobloga

Powiatowy komitet literacko-resocjalizacyjny dla sprawców przemocy domowej "Ciężka ręka-lekkie pióro" przedstawia awangardową nowelę odcinkową pod tytułem "Ogółość"

Dramatis Personae aktu pierwszego
@Snowfox jako Wincenty Spuszyński, młody wizjoner i wynalazca
@slucham_psa_jak_gra jako Mordechai Hundzuhören, żydowski kupiec

Na stole w suterenie niewielkiej łódzkiej kamienicy między kubkami kawy pali się niewielka, naftowa lampka. Jaśniej od niej lśnią oczy młodego mężczyzny wpatrzonego w przyjaciela naprzeciw.
-Czy rozumiesz? - pyta z przejęciem.
-Uczciwie Ciebie powiem, że z pewnemi kwestiami ja się mogłem byłem rozminąć - przyznał szczecze starozakonny - bo z chimii to ja wiem, co jest aurum i co argentum. Ale ja ogółość koncepcji pojmuję i...
-I co? I jak? - wtrącił rozentuzjazmowany wynalazca
-...i mnie się to ogromnie podoba! - ciągnął niezrażony kupiec. - Lepiej mnie się to podoba, niż się mnie podobywały dotąd takie przedsięwzięcia.
-I myślisz, że możemy..? - zapytał wynalazca niepewnie
-Ja myślę, że my musimy, panie Spuszyński.
-No co Ty, Mordek? - zaskoczony mężczyzna wstał klepiąc rozmówcę familiarnie w ramię - dwadzieścia lat się znamy i ja dla Ciebie jestem pan?!
-Wincuś, jak my rozmawiamy przy kawa i bajgiele, to rozmawia Mordek z Wincusiem. Ale jak my rozmawiamy o taka kwota, o jakiej my będziemy zaraz rozmawiali, to takie rozmowe przeprowadza pan Spuszyński i pan Hundzuhören - pewnie, ale życzliwie zaznaczył żyd.
-Kwota, znaczy, o kwocie? - niepewnie zaczął naukowiec
-No po to tu jesteśmy, żeby rozmówić się w sprawie inwestycja. Ja wiem, że ciebie trzeba będzie i pieniądze na prototyp, i rozgłos, i inwestorzy. I jakem Mordechaj ja Ciebie to załatwie. Ty mów ile.
-No rubli srebrem to będzie - kupiec machnął ręką -
-Marki, na marki się liczmy, tak prościej będzie dalej
-No to na marki to tak - wynalazca zasępiwszy się zwiesił głos. Rozmyślał długo nad tym, co ma powiedzieć.
-To tak tysiąc-tysiąc trzysta marek masz?
Kupiec zachował pełen profesjonalizm, Na wieść o niemal rocznej płacy w manufakturze poczuł jak niemal biblijnie wywracają mu się wnętrzności.
-Mam mieć - odparł beznamiętnie - dla pana, panie Spuszyński to mam mieć, tysiąc. - wynalazca nabrał już powietrza, żeby odpowiedzieć, jednak kupiec kontynuował - niemniej jak wypiszemy weksel na dwa tysiące, którego ja protestował nie będe to dostaniesz pan tysiąc czterysta marki.
Młody geniusz zamrugał - o takiej matematyce jeszcze nie słyszał. Wiele pytań cisnęło mu się na usta, zaczął od najkrótszego
-Tysiąc czterysta?
-W rzeczy samej, bo od kwoty dwa tysiące marki ja na targi w Lipsku jadę na prawach mecenatu.
-Targi w Lipsku!?
-Ja pana przecież mówię, że prototyp to jest pierwszy krok, potem rozgłos i inwestor docelowy!
-Ależ to za trzy miesiące, ja nie wiem, czy...
-Ja dłużej taka kwota zamrażać nie moge, panie Spuszyński - kupiec wstał i skierował się do etażerki. Wysunął półkę i dostał do małej, metalowej kasetki w ścianie
-To są cali moi oszczędności, panie Spuszyński. I sto dni do targów. Jak pan dasz radę, to pan zmienisz świat. Wierzę w pana.
-Dziękuję, panie Hundzuhören.
-Wierzę w Ciebie, Wincuś. A teraz leć do roboty, w ja jeszcze nie widzał, żeby się wskazówki w zegarze cofnęli.
-Dzięki, Mordek. Zobaczysz prototyp.
-Ja mam nadzięję, Wincuś, że nie ja jeden go zobaczę.

źródło: comment_YhGcfvqr9SgQixKS43au7fVOKNcbCNqo.jpg
  • 1