Wpis z mikrobloga

W związku z dzisiejszym pogrzebem Kornela Morawieckiego i ogromną ignorancją, z jaką spotkałem się na wykopie w kontekście jego osoby, jak i organizacji, której przewodził, postanowiłem opisać kilka ciekawych historii, którymi poszczycić mogła się Solidarność Walcząca.

Niejaki @Majk_ (swoją drogą, gość z PZPRowcem w avatarze) zarzucał mi w dyskusji „polaczkowatość”, gdyż jego zdaniem Solidarność Walcząca „nie osiągnęła niczego” i nie zasługuje na peany. Muszę przyznać, że ta oczywista nieprawda, w dużej mierze sprowokowała mnie do napisania tego postu. Roli SW, nie sposób wręcz przecenić.

„Portem macierzystym” i najaktywniejszym poligonem działań SW był Wrocław. Zaangażowanie w organizację wielu naukowców Politechniki Wrocławskiej, pozwoliło wzbogacić arsenał działań o wiele przydatnych środków. Wrocławskie SB w pewnym sensie było przez organizację Kornela, trzymane w szachu.

Ale jak to? – zapytacie. Jak podziemie mogło walczyć ze zbrojnym ramieniem reżimu? Sposobów było wiele, a dziś napiszę o jednym z nich.

W latach 70tych i 80tych brutalne pobicia i morderstwa dokonywane przez reżim na opozycjonistach, były zjawiskiem powszechny. We Wrocławiu, pod tym względem było jednak lżej niż w innych miastach. Dlaczego? Otóż oficerowie SB trzymani byli przez organizację Kornela Morawieckiego w szachu. W jaki sposób? Zrzeszeni w SW, dysponując wiedzą i umiejętnościami kadry naukowej Politechniki Wrocławskiej, zyskiwali ciekawe, ofensywne narzędzia. Owe narzędzia, pozwalały siać wśród oficerów służby bezpieczeństwa, zwykły strach.

Jedną z metod oddziaływania, było… zakładanie podsłuchów w domach katów z SB. SW zależało, aby wiedzieli oni, że są obserwowani i w razie wykazywania się szczególnym okrucieństwem, zostaną zwyczajnie zlikwidowani. Jedną z „ofiar” działań SW stał się pewien oficer wrocławskiego SB. Tak się akurat składało, że pod jego nieobecność, jego żona organizowała w służbowym mieszkaniu libacje. Któregoś razu, wracający ze „służby” oficer, zaskoczył żonę wcześniejszym przybyciem. Gości udało się, co prawda, w porę wyprosić, ale jeden z nich pozostawił po sobie niemiłą pamiątkę. Była nią treść żołądkowa, nałożona pięknym haftem na dywan. Zdesperowana żona, spodziewająca się lada moment męża w drzwiach, położyła dowód zbrodni na balkon.

Sytuacja uszłaby pewnie płazem, gdyby nie charakterystyczny zapach ludzkich wymiocin, okalający całe mieszkanie. Przez cały weekend wspomniany wyżej oficer, głośno zastanawiał się nad źródłem przykrego aromatu. Żona po dobroci nie przyznawała się do niczego, a w poniedziałek mąż wrócił, jak co tydzień do pracy. Jak miał w zwyczaju, dzień rozpoczynał od prasówki. Jakie musiało być jego zdziwienie, gdy na stronach ulubionej gazety, zobaczył adresowane do siebie, z imienia i nazwiska, ogłoszenie o treści: „to zarzygany dywan na balkonie tak śmierdzi”.

Ile żyć, uratowało we Wrocławiu SW? Ilu ludzi nie zostało kalekami, czy to fizycznymi, czy psychicznymi? Ciężko ocenić. Niewątpliwie jednak, rzucając cień strachu na funkcjonariuszy SB, Solidarność Walcząca pełniła ogromnie istotną rolę, ograniczającą sadystyczne zapędy oprawców.

#4konserwy #bekazlewactwa #neuropa #historia #komunizm #bekazpis @foxX21 @noitakto @miki4ever
  • 4