Wpis z mikrobloga

#anime #bajeksto
16/100

3-gatsu no Lion (2016), TV, 2x2-cour
studio Shaft

Shogi to gra w stylu szachów, wywodząca się z tego samego indyjskiego korzenia. Na zachodzie zyskały popularność szachy nam znane, w Japonii zaś właśnie shogi. Nieco więcej unikalnych bierek, lecz o bardziej restrykcyjnych i sytuacyjnych ruchach, do tego możliwość ponownego użycia bierek zbitych przeciwnikowi. Bierki docierające na zaplecze przeciwnika można promować, ale nie trzeba. Remisy zdarzają się wyjątkowo rzadko, zaś indywidualny styl gry, zwłaszcza w charakterystycznej fazie początkowej (budowania wokół króla ‘zamku’), to być albo nie być gracza – rozważa się zarówno sztukę szachową, jak i indywidualne podejście przeciwnika do szachownicy.

Brzmi umiarkowanie ciekawie, prawda? Poza niewieloma pasjonatami, wydawać by się mogło, że nie ma komu 3-gatsu oglądać. Jak się okazało, wierutna to bzdura. Serial jest najnowszą produkcją sztandarową studio Shaft, ba, zyskał nawet rządowe dofinansowanie. Za sterami – klasycznie, p. Akiyuki Shinbou, wprawiający w ruch mangę autorstwa p. Umino. Charakterystyczne designy twarzy możecie pamiętać z Honey and Clover, podobnie w oryginale produkcji p. Umino. Wszystko jest jakieś takie miękkie i ciepłe, a stale czerwone nosy bohaterów odbierają im na pierwszy rzut oka powagi. Oj, jakże zdradliwy ten pierwszy rzut oka.

Rei Kiriyama to profesjonalny gracz w shogi (shogista?), prywatnie uczeń liceum. Nie ma w tym nic dziwnego, najlepsi gracze szachowi zawsze zaczynali bardzo młodo. Podobnie Rei, od małego wychowywany w domu profesjonalnego gracza, niejako dziedziczący fach. Poza fachem, przykro o tym mówić, jego życie jest przerażająco puste. Można tu śmiało cytować p. Magnusa Carlsena, od pewnego czasu absolutny numer jeden szachów zachodnich, który swoje życie określił raz jako ‘chimeryczne’. Bez wątpienia to samo określenie pasuje do Rei. Poznajemy go w momencie, gdy jego zwycięska passa genialnego dziecka kończy się i przychodzi mu stawać w szranki z coraz trudniejszymi przeciwnikami, przy czym trapi go ciągle, że w ogóle nie odczuwa dalszego progresu, psują mu się wyniki, na niczym mu nie zależy. Wraca, trenuje w pustym mieszkaniu, idzie spać.

Nie potrafiąc odmówić starszym kolegom po fachu, spija się w dzielnicy rozrywkowej, po czym zostawiony gdzieś pod płotem pewnie by doczołgał się kiedyś do domu i jeszcze bardziej zamknął na ludzi, gdyby nie najstarsza z sióstr Kawamoto, pracująca w barze nieopodal. Zaciąga go wręcz siłą do rodzinnego domu i kuruje, wprawiając go przy tym w zupełne oszołomienie. Trzeba bowiem rzec, że dom Kawamoto, mimo iż wcale nie opływający w luksusy i mający własne strapienia, stanowi dla Rei idylliczną wręcz przyjazną przystań, pełną rodzinnego ciepła, którego nie udało mu się nigdy zaznać. Z biegiem czasu wrasta w rodzinę, z nią przeżywa smutki i cieszy się z sukcesów, wyciąga do Kawamoto pomocną dłoń, ale także przynosi jej zawód. Jak to zresztą w życiu bywa, co z trudem udaje mu się zaakceptować, a czego siostry cierpliwie go uczą, z dnia na dzień, kroczek po kroczku.

3-gatsu to kino obyczajowe, o skali dotąd chyba u p. Shinbou niespotykanej. Wydawać by się mogło, śledzimy tylko i wyłącznie karierę Rei w ramach tokijskiego stowarzyszenia shogi, niekiedy obserwując także wypady na turnieje poza miasto. To bujda. Śledzimy życie cało, jakie Rei prowadzi, jakie prowadził dawniej, jakie prowadzą jego znajomi ze stowarzyszenia, przeciwnicy, nauczyciele, komentatorzy gry, wreszcie jego obie rodziny – własna i przyszywana. Nie można powiedzieć, że serial to wyłącznie komedia, czy wyłącznie dramat. Wyjątkowo zręcznie i bez zbędnego melodramatyzmu przeplata codzienne koleje losu bardzo rozłożystej liczby bohaterów, a jednostkowe ambicje i aspiracje będziemy zawsze porównywać w kontekście krewnych i znajomych królika. Kogo przez chwilę uznamy za szwarccharakter, tego zaraz możemy pokochać, bowiem ujrzymy go w zupełnie innym świetle. Nie bez kozery 3-gatsu zdobyło w swojej ojczyźnie gigantyczną popularność i niemal własnoręcznie utrzymuje studio Shaft na branżowej mapie, podczas gdy powoli wysycha dotychczasowe źródełko o nazwie Monogatari.

Ile postaci, tyle różnych lekcji, morałów, czasem historii zupełnie sobie morały darujących, a czasem prześmiewczych. Gwarantuję Wam znalezienie sobie co najmniej jednego czy dwóch graczy do kibicowania, w toku przeplatających się obyczajowych scen i meczy. A kibicować będziecie, choćbyście mieli mało do czynienia nie tyle z shogi, co nawet z zachodnimi szachami. Każda partia to walka dwóch osobowości, nierzadko mocarnych, do tego nieustannie przyprawiana znakiem firmowym reżysera – niezwykle plastyczną, 'różnoklatkową' animacją, którą byśmy w innym kontekście wyśmiewali jako pokaz Powerpointa, a do tej przecież powolnej gry planszowej pasującą jak ulał. Z pomocą diabelsko kreatywnych stylów i wizualnych metafor 3-gatsu obrazuje te pojedynki w sposób emocjonujący do cna. Cudo, cudo zupełne.

Ten karnawał wizualny, doprawiony gigantycznym soundtrackiem, utrzymującym się we wszystkich notacjach i stylach, da Wam na pewno w kość. Nie natraficie na produkcję tego kalibru pewnie jeszcze długo, drodzy Czytelnicy. Nie dane Wam będzie długo przeżywać równie głęboko i na tyle rozmaitych sposobów historii pospolicie ludzkich i po ludzku pogmatwanych. 3-gatsu no Lion to moje najważniejsze odkrycie ostatnich lat i osobisty faworyt na wszelkie możliwe podia. Komu kino obyczajowe podchodzi, a przy tym lubi Shaftowy styl, ten znajdzie się jak w domu, a przed wychodzeniem wzbraniać się będzie rękami i nogami. Polecam, naprawdę
Pobierz tobaccotobacco - #anime #bajeksto
16/100

3-gatsu no Lion (2016), TV, 2x2-cour
st...
źródło: comment_DcGgcliKuPg0vwK4SIxYIASKwWKpqh5A.jpg