Wpis z mikrobloga

Nie ma takiej rzeczy, której osłuchany audiofil nie usłyszy na odpowiednio "rozdzielczym" systemie. Kable to tam pal sześć, zabawa zaczyna się, kiedy audiofile „dla zabawy” porównują to samo wydanie płyty CD, różniące się numerem seryjnym.
W najnowszym HighFidelity czytamy relację z posiedzenia Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego, gdzie czytamy:

Trochę dla zabawy, a trochę z ciekawości, odsłuch rozpoczęliśmy więc od porównania tej samej płyty, soundtracku z filmu Blade Runner w reżyserii Ridleya Scotta, w wersji SACD. (…) Po wysłuchaniu pierwszego utworu siedzieliśmy przez chwilę nie wierząc, że stało się to, co się stało – te dwie płyty, przecież prawie takie same, różniące się jedynie momentem, w którym zostały wytłoczone, zabrzmiały znacząco odmiennie. Po chwili, kiedy już porozmawialiśmy, łatwiej to było przyjąć do wiadomości. Nieprzypadkowo bowiem płyty XRCD tłoczone są tylko do 2000 sztuk.


Zgodzę się, może jednak brak przypadkowości wynika z ich ceny i jest to zwykłe prawo rynku. A może z tego, że dla większości śmiertelników płyta CD to płyta CD i nikt jej między rowki nie zagląda. BO PO TO POWSTAŁ TAKI STANDARD.

Zresztą sam redaktor naczelny Hajfideliti pisze, że zużycie matrycy nie powinno mieć znaczenia dla cyfrowego dźwięku:

Już w 1995 roku inżynierowie z tłoczni JVC wiedzieli, że metalowa matryca się zużywa i im dłużej pracuje, tym płyty są wykonane z mniejszą precyzją. Choć nie powinno to mieć znaczenia – ostatecznie zmiany są stosunkowo niewielkie, a odtwarzacze cyfrowe mają systemy korekcji błędów – to zmiany, które słychać.


To jest taki błąd analogii, autor porównuje zapewne w swojej głowie tłoczenie płyt CD do tłoczenia płyt winylowych, w procesie którego matryce się zużywają. Problem jest taki, że zużycie matryc do winyli wynika z procesu technologicznego, a tłocznie wymieniają matryce zanim nastąpi jakakolwiek degradacja. Pity, reprezentujące dane w zapisie optycznym nijak mają się do rowka płyty winylowej. No i kod korekcji, przecież to nie jest tak, że dany dźwięk jest zapisany jednym zerem czy jedną jedynką. Jedna sekunda nieskompresowanego pliku PCM w jakości CD to 1411200 bitów informacji. Te bity tworzą wyrazy, w których każdy uszkodzony bit można odtworzyć ze stuprocentową dokładnością. A krakusy słuchały przecież SACD z zapisem DSD o wyższym próbkowaniu (już kompletnie #!$%@?ąc od metody kwantyzacji w tym zapisie).

No, ale czym jest nauka wobec doskonałego narządu słuchu grupy sześćdziesięciolatków, którzy słyszą takie rzeczy:

Różnice polegały przede wszystkim na głębszym dźwięku z płyty o niższym numerze, większej dynamice i lepszym wybudowaniu przestrzeni. Po prostu słychać było więcej informacji. I choć płyta o wyższym numerze – tak się składa, że moja – brzmi fenomenalnie, to porównanie pokazało, że da się jeszcze lepiej.


To jest pościg za króliczkiem, którego nie da się złapać po prostu dlatego, że nie istnieje. Gdy czytam takie rzeczy, widzę kota który poluje na wiązkę lasera na ścianie.
Jeśli numer seryjny płyty ma wpływ na jej brzmienie, to co jeszcze ma? Gęstość i skład ośrodka, w którym pracuje laser? Szerokość geograficzna? Bo może nikt nie bierze tego pod uwagę, ale ta sama płyta zabrzmi inaczej w Szczecinie, a inaczej w Tarnowie?

#heheszki #bekazpodludzi #audiovoodoo
#tonskladowy – muzyka, śmieszki, najbardziej odpałowe gadżety audiovoodoo
Pobierz
źródło: comment_rTC4LPktMzid3TGZeVq02dsVwFqgqdy8.jpg
  • 62
@retsam84: światło to fala elektromagnetyczna, był już taki litwin co produkował ciało niemal idealnie czarne, jako pochłaniacz szkodliwego promieniowania, w tym świetlnego ( ͡º ͜ʖ͡º)