Wpis z mikrobloga

– Jak nie otworzysz, to wywalimy drzwi! – krzyknął Harry, wyciągając różdżkę. (…)
– Jestem nauczycielem! – ryknął. – Nauczycielem, Potter! Jak śmiesz grozić, że wywalisz mi drzwi?!
– Przepraszam, panie profesorze – powiedział Harry, wymawiając z naciskiem dwa ostatnie słowa, po czym schował różdżkę za pazuchę.
Hagrid wytrzeszczył oczy.
– A od kiedy to mówisz do mnie „panie profesorze”?
– A od kiedy mówisz do mnie „Potter”?
– Jak się pisze „w-stanie-wojny”? – zapytał Ron, potrząsając gwałtownie piórem i gapiąc się na swój pergamin. – Chyba nie razem?
– Nie, nie razem – powiedziała Hermiona, przyciągając do siebie esej Rona. – A „wróżba” też nie pisze się przez „u” zwykłe. Co ty masz za pióro?
– To jedno z samosprawdzających pisownię piór Freda i George'a… ale chyba się już zużyło…
– Chyba na pewno – powiedziała Hermiona, wskazując na
— Nie wiem, czy Ron ci już o tym pisał… to się stało niedawno… Artur awansował!
Było oczywiste, że pani Weasley paliła się, aby mu to oznajmić. Harry przełknął wielki łyk gorącej zupy i pomyślał, że na pewno w gardle porobiły mu się pęcherze.
— To wspaniale! — wydyszał.
— Słodziutki jesteś — ucieszyła się pani Weasley, sądząc prawdopodobnie, że łzy w oczach Harry’ego to przejaw wzruszenia.
- Co sie stało?
-Pękniecie czaszki - odpowiedziała pani Pomfrey, podchodząc do jego łóżka i popychając go na poduszki.- Żadne zmartwienie, od razu to zlikwidowałam, ale zostaniesz tu do rana. Przez kilka godzin nie wolno ci się nadwyrężać.
- Nie chcę zostać tu na noc!- krzyknął ze złością Harry, siadając i odrzucając koce. - Chcę odnaleźć McLaggena i zabić go.
- Obawiam się, ze to podpada pod kategorie "nadwyrężenia"