Wpis z mikrobloga

Dzisiaj to ja chciałabym polecić pewną perfumerię, którą jest Mood Scent Bar. Bardzo fajne pakowanko i profesjonalna obsługa. Przy zamówieniu jedynie dwóch próbek (Zoologist – Dodo oraz Hummingbird) otrzymałam trzecią w gratisie (Squid, również Zoologist). Przy okazji kilka słów na temat mojego pierwszego nabytku od tejże marki, czyli Chameleona.

A teraz krótko o każdym z nich:

Otwarcie Dodo, to smród publicznej toalety sowicie zalanej moczem. Z czasem toaleta zostaje pobieżnie wysprzątana cytrusowym detergentem, więc już nie trzeba przebywać w niej na wdechu, ale jednocześnie nie czyni to użytkowania komfortowym. Sądzę, że za to przykre połączenie odpowiada liczi wraz z paprocią, gdyż podobne ujęcie paproci kojarzę z jednego z damskich Amłaży – chociaż w przypadku amłażowskiego połączenia paproci z pozostałymi nutami, paproć nie generuje takiego odoru. Dry down to przycichłe kwaskowate liczi, na tym etapie, czyli po około 40 minutach od aplikacji, Dodo staje się całkiem noszalny. Pozycja dla poszukujących adrenaliny. Cieszę się, że coś mnie tknęło i nie popełniłam blinda, zdecydowanie się nie polubiliśmy.

Otwarcie Hummingbird automatycznie przenosi mnie do prac w ogródku, a konkretnie do odmalowywania drewnianego płotu. Emalia, czuć duuużo emalii. Emalia szybko wysycha i od teraz można się cieszyć ogrodem w pełnej krasie – między innymi bez, wiśnia, konwalia, które są oblane miodem, wraz z pozostałymi nutami, tworzą ogromnie przyjemne połączenie, którym mogłabym pachnieć i pachnieć. Do Kolibra na pewno jeszcze wrócę, a być może zagości na mojej półce, zdecydowanie, wraz z Chameleonem, to najbardziej noszalne Zoologisty, które dotychczas poznałam.

O Chameleonie nie chcę się rozpisywać, wszystko co istotne zostało zawarte w poście rozbiórkowym Snooba. Był to mój pierwszy kontakt z Zoologist, a jeszcze dokładniej flakon zakupiony w ciemno. Kompletnie nie wiedziałam czego się spodziewać, ale skusiło mnie to, że teoretycznie miał nie pasować do całej koncepcji marki. Po zapoznaniu się z Hummingbird, czyli jak najbardziej noszalnym zapachu, nie rozumiem jakoby miał odbiegać. Dla mnie pachnie jak olejkowy koktajl kwiatowo – owocowy o nienachalnej projekcji, który nie przydusza bogactwem występujących w nim nut zapachowych. Po poczytaniu komentarzy na jego temat można zauważyć, że odbiór jego nut zapachowych jest przeróżny – może stąd pomysł na takiego zwierzaka na flakonie?

W przypadku Squida, pierwsze, czym przyciąga uwagę, to przepiękny, lazurowy kolor soku. Otwiera się dużą dozą słonego, kościelnego kadzidła, do którego stopniowo zaczyna dołączać pieprz oraz atrament, czyli nic zaskakującego – wszystko to, co mamy wymienione na fragrze. Kadzidło nie jest moją ulubioną nutą, szczególnie to, którym trącają szaty liturgiczne, ale nie potrafię odmówić geniuszu Squidowi. Połączenie kadzidła z pieprzem jest bardzo hipnotyzujące, dodatkowo fantastycznie wkomponowany atrament i tak oto powstaje zapach z serii niepokojących mnie. Sól morska, mam wrażenie, że pozostaje jedynie w otwarciu. Fantastyczna pozycja dla fanów kadzidła, które ma grać pierwsze skrzypce, a jednocześnie nie jest wymagające.

#perfumy
źródło: comment_kvV5LxIznkIPqQagQ277J1Q7viWUdXwn.jpg
  • 16
To i ja dorzucę swoje (krótkie) przemyślenia na temat Zoologista. Testowałem tylko 3 zapachy.

Bat - coś dla fanów Kourosa szukających mocniejszych doznań. Otwiera się zapachem uryny, ale tak realistycznej, jakby dopiero co jakiś żulik odlał się tobie na rękę. Odruch wymiotny gwarantowany. Po kilku minutach pojawiają się nuty torfu. Po prostu pachnie obsikaną ziemią. Nie wiem skąd na fragrze wymienione są nuty owocowe. Może do nich nie dotrwałem, ponieważ pierwszy raz
@fryco: o fujka, a te owoce w Bacie przywodziły mi na myśl całkiem apetyczne doznania. Ale już wiem, czego muszę się wystrzegać. Hummongbird to bardzo przyjemne zaskoczenie. Obawiałam się, że będzie tak jak fragra wskazywała podobieństwo do Dior Pure Poison, ale na szczęście nic z tego, bo to PP określiłabym jako zapach dla bardziej dojrzałej kobiety, niz Hummingbird. Cieszę się, że nie czuję tam żadnego babcinego akcentu, z moją skórą współgra
@corka_mirka Mood Scent Bar to moja ulubiona perfumeria, kiedyś jak brałam 2 flakony to mi zrobili rabat -100zl i 4 próbki, co jest absolutnym ewenementem, (w Quality za zakup w podobnej kwocie dostałam próbkę Black Aoud, a mowilam w trakcie konsultacji ze nie lubię oudu xD) zawsze chętnie tam wracam, często na miejscu jest właściciel, człowiek z prawdziwą pasją. Standard obsługi na najwyższym poziomie.
@corka_mirka: No ja mam flakon Pandy i jestem pozytywnie zaskoczony. Niesamowicie uderza w nozdrza zielenią. Dwa psiki i aż w nosie świdruje.

Camel to samo na plus. Orient od pierwszego powąchania. Dosyć surowy susz owocowy. Trochę skojarzeń z wigilijnym kompotem. Cywet jest ale nienachalny. No i kadzidłem oraz żywicami wybrzmiewa w późniejszym czasie. Chyba na zimę idealnie będzie.

Squid to już w ogóle bajka. Takie blindy to można kupować zawsze.

Testowałem