Wpis z mikrobloga

Krótka historia o F1, dziś wracamy do sagi o Fernando Alonso - odcinek trzeci. Dziś omówimy sobie rok 2008, żeby zrozumieć co doprowadziło do pewnych zdarzeń w drugiej części sezonu.

Sezon 2007 dla Renault był... rozczarowujący - zaledwie jedno podium, wywalczone w chaotycznym wyścigu w Japonii (ciekawe czy tutaj też Flavio mówił Kovalainenowi, że zdobył podium tylko dlatego, że Webber zderzył się z Vettelem?). Tłumaczone to było problemami z dostosowaniem się do opon Bridgestone (przed rokiem 2007, Renault czerpało największe korzyści ze ścisłej współpracy z Michelinem, oraz z pewnej technicznej nowinki - ale o tym może innym razem, bo muszę się dokształcić w tematach technicznych - wrócę do tego, obiecuję), no ale Alonso musiał po prostu trochę przeczekać. Wybrał Renault, ale jeżeli by się okazało, że jednak w 2008 ten zespół wróci do formy, to może w sumie zostać - tylko dajcie mi jakiegoś ciecia, który nie będzie stawiał oporu. Kovalainen odpada, bo liczy na równe traktowanie (XD). Fisichella też mnie już znudził, weź ich obydwu wywal. Co takiego? Stary Piquet ciągle wydzwania i coś #!$%@? o jego synku? Jesteś jego menedżerem? Dobra, może być. Swoją drogą ciekawe, że Briatore miał taki nawyk, że zawsze wywala kierowcę który wygrał wewnętrzną rywalizację (chyba że nazywał się Fernando Alonso, to wtedy nie), i nie przeszkadzało mu nawet to że jest to klient jego agencji menedżerskiej. Trochę śmieszne, ale ostatni kierowca zatrudniony przez zespół prowadzony przez Briatore który nie korzystał z usług jego agencji menedżerskiej, to chyba aż Jenson Button w 2001 roku. Kovalainen został zwolniony z kontraktu, żeby zrobić miejsce - i chwilę później odnalazł się w McLarenie.


Żarty żartami, ale Piquet wcale nie miał opinii skończonego ogóra gdy wchodził do F1 - w 2006 roku jako jedyny był w stanie stawić jako taki opór Hamiltonowi, gdy ten maszerował po tytuł w GP2, więc po wybitnym sezonie debiutanckim Lewisa, można było spodziewać się konkretów. Ta opinia słabeusza pojawiła się z czasem - najpierw rzucał jakieś buńczuczne zapowiedzi, jak to bardzo chce pokonać Alonso (pewnie tatuś go uczył - stary Piquet był mistrzem trash talkingu, ale młody... no cóż, odziedziczył tylko nazwisko, trochę mordę, i ułamek talentu). Eksperci z Brazylii zaznaczali, że Nelsinho nie jest bez szans w tej walce, ale reszta świata bardzo dobrze wiedziała - Alonso nie chce mieć oporu ze strony teammate'a, więc Flavio upewni się żeby go nie było. I w rzeczy samej, to Alonso od początku był stroną dominującą. W Australii Fernando o włos minął się z Q3, a w wyścigu wylosował na loterii P4 - w końcówce wdając się w walkę z Kovalainenem. Śmieszny jest fakt, że wtedy wokół Alonso była taka atmosfera, nazwijmy to - spalenizny, że gdy Kovalainen wyprzedził Alonso, na następnej prostej zaczął machać pięścią w kokpicie (aż ciężko uwierzyć w tak szaloną reakcję, przecież Heikki jest FINEM!), i przypadkiem włączył ogranicznik prędkości w boksach XDD. Alonso odzyskał pozycję bez trudu - tutaj nagranie poglądowe, niestety nagrywane spulchniarką do gleby - jestem w ciężkim szoku, że nie można tego nagrania nigdzie namierzyć.. W Malezji na starcie trochę stracił, i potem jechał bezbarwny wyścig, zdobywając jeden punkcik. W Bahrajnie odezwały się demony - kolizja z Hamiltonem, choć trzeba zauważyć, że z winy Hamiltona. Gdy w zamieszaniu na pierwszych okrążeniach Hamilton nieco stracił, znalazł się za plecami Fernando. Przy próbie ataku, nie zdołał wyminąć Alonso, który też nieoczekiwanie dla Lewisa - zamiast dojechać maksymalnie do zewnętrznej, zaczął nieco zacieśniać tor jazdy. Hamilton nadział się przednim skrzydłem na tylnią oponę Alonso - i to skrzydło stracił, cudem opona Alonso nie została przebita - i kontynuował on jazdę, jednak nie przyniosła ona punktów. Pierwsza spora szansa na sukces pojawiła się w domowym GP, w Hiszpanii - wywalczył P2 w kwalifikacjach, choć jak się potem okazało, za sprawą relatywnie lekkiego samochodu. W wyścigu powoli tracił kolejne pozycje, aby w końcu odpaść po awarii silnika, a wszystko to na oczach smutnych hiszpańskich fanów - tak aktywnych, że w tym sezonie dostali drugie domowe GP - ale do tego jeszcze dojdziemy. Następnym przystankiem było GP Monako, i pierwsza okazja do pokazania kunsztu rainmastera w sezonie. Alonso postanowił jednak zderzyć się z Heidfeldem, i ostatecznie dowlókł się gdzieś w drugiej części stawki. Starczy powiedzieć, że (dopóki nie dostał strzała od Raikkonena) jechał przed nim Adrian Sutil. Fernando jakby rozkojarzony?

Prawdopodobnie dlatego, że dzień przed wyścigiem, doszło do bardzo ważnego wydarzenia. Wiele źródeł potwierdza, że właśnie w sobotę podczas weekendu GP Monako, doszło do spotkania z markizem Luką di Montezemolo, podczas którego Fernando Alonso podpisał kontrakt na starty w zespole Ferrari w roku 2010. Plotki o potencjalnej współpracy krążyły od pewnego czasu, jednak w następnych dniach hiszpańska prasa dostała sraczki-gorączki na ten temat. Zresztą, najlepszym przykładem tej sytuacji niech będzie akcja po GP Hiszpanii - na konferencji prasowej po wyścigu (27 kwietnia) Kimi Raikkonen wspominał, że to chyba był jego najlepszy weekend w karierze, a już 1 maja wypowiedzi Luki di Montezemolo i Stefano Domenicalego odnoszą się do sytuacji kierowców - zgodnie podkreślają, że pozycja Raikkonena i Massy jest pewna, i że parowanie Alonso z Raikkonenem mogłaby przynieść więcej szkody niż pożytku. W tamtym momencie Massa posiadał kontrakt do końca sezonu 2010 (podpisany w październiku 2007), a Raikkonen miał kontrakt do końca 2009, więc to by się nawet zgadzało. W kontrakcie była jednak opcja, która pozwalała Kimiemu wydłużyć ten kontrakt o dodatkowy rok, coś na zasadzie "Player Option" znanej z amerykańskich lig (np. NBA) - ale do tego jeszcze wrócimy - cała ta sytuacja związana z kontraktami Raikkonena i Alonso z Ferrari jest tak popieprzona, że ciężko będzie o tym opowiadać jednocześnie z przebiegiem wyścigów, i zasługuje na osobny odcinek. Wróćmy zatem do oficjalnej rzeczywistości, jednak dalej będziemy z tyłu głowy mieć ten kontrakt.

GP Kanady - to kolejna świetna szansa na podium, po tym jak Hamiltonowi puszczają nerwy i ośmieszył się, wjeżdżając w tyłek Raikkonena. Massa przepadł przez problemy na postoju - musiał zjechać ponownie po paliwo, a Kovalainen znalazł się za plecami Alonso, oraz jeszcze kilku kierowców - i nie mógł ich wyprzedzić. Błyskawiczna kalkulacja, i z szybszych samochodów z przodu, zostały tylko dwa auta BMW. Autostrada do podium? Alonso postanowił jednak rozbić się o ścianę, a podium odziedziczył stary dziadek Coulthard. Red Bull (z silnikiem Renault!) szybciej na podium niż samo Renault? Jakoś tak wyszło.

Jeszcze zabawniej było we Francji - Alonso miał naprawdę dobre kwalifikacje - przegrał tylko z dwoma Ferrari i Hamiltonem, ale ten miał karę przesunięcia na starcie - więc startował z trzeciej pozycji, na torze na którym wyprzedzanie z obecnym aero graniczy z cudem. Podium confirmed?
Haa, gówno nie podium. Na starcie przegrał ze swoim byłym teammatem Trullim (więcej o ich wspólnych przygodach w odcinku pierwszym), i utknął w czymś co znane jest pod terminem "Trulli Train" - w końcu na tym torze nie da się wyprzedzać. Alonso zatem gnił za Trullim, a gdy zjechał na wcześniejszy postój - gnił w drugiej części stawki. Jakby tego było mało, w końcówce wyścigu przy dublowaniu wolniejszego auta wyprzedził go jeszcze nieudane dziecko jego teammate, Nelsinho Piquet. Mało plucia w twarz? No to co powiecie na to, że Trulli dojechał trzeci? Nawet Toyota (która przez ostatnie lata stała się synonimem palenia pieniędzmi w piecu) ma już podium, a Fernando nie.

Dwa tygodnie później cyrk F1 zjechał na Silverstone, domowy grunt Hamiltona - którego kibice zgotowali Fernando całkiem niezłe powitanie, choć nie tak gorące jak Hiszpanie zgotowali Hamiltonowi. Kwalifikacje w normie, choć przed kilkoma mocnymi graczami (Massa, Kubica) - ale tuż za swoim nowym nemesis, Nickiem Heidfeldem. Niedziela była deszczowa, co powinno być dobrą wiadomością dla tak wybitnego rainmastera. Postanowił jednak pojechać nijaki wyścig, i dać się zdublować. Wyścig wygrał arcywróg, drugi był kandydat na wroga, a trzeci był Barrichello w Hondzie... W tej samej Hondzie, o której Brawn w listopadzie zeszłego roku mówił, że jest dla niego gotowa, i jak chce - to tutaj jest kontrakt, podpisujesz i "now we can fight". Nawet Honda ma już podium, a Fernando nie.

GP Niemiec. W kwalifikacjach znowu przed Kubicą i jednym Ferrari (tym razem Kimi, do tego wrócimy - bo będzie bardzo ważną postacią w kolejnym odcinku), ale znowu za Trullim. Wiecie co to oznacza? ( ͡° ͜ʖ ͡°) Kubica wiedział, i dlatego na pierwszym okrążeniu go wyprzedził. Fernando stracił pozycję, i wraz z Raikkonenem gnił w Trulli Train. Po pierwszym postoju stracił kolejną pozycję, i dalej gnił za Trullim. Aż tu w pewnym momencie... Safety Car, neutralizacja, pit stop. I dalej za Trullim... Zaraz, co te nieudane dziecko robi z przodu? JARNO LET ME GO PLZ, JAK TO NELSON #!$%@? PROWADZI, CO WY #!$%@?? Piqueta ostatecznie dopadł Hamilton, ale Nelson dojechał na P2. A Fernando? Stabilny wagon w Trulli Train, oczywiście poza punktami ( ͡° ͜ʖ ͡°) Nawet Piquet (w takim samym aucie!) ma już podium, a Fernando nie. Boli?

Węgry to odmiana - za czwórką walczącą o mistrzostwo + Kovalainen + uwaga... znowu ta przeklęta Toyota - ale tym razem Timo Glock. Spokojnie Fernando, Jarno też był w Q3, daleko nie ma ( ͡° ͜ʖ ͡°) Na starcie udało się utrzymać przed starym przyjacielem, i jechał względnie spokojny wyścig. Po kapciu Hamiltona otwiera się szansa na podium, do tego podbita awarią silnika Massy - ale co z tego, skoro wystarczyło tylko na P4, a i szarżujący Hamilton prawie go dogonił. Na podium obok Kovalainena i Raikkonena znalazł się... Glock. Toyota ma już dwa podia, a Fernando ani jednego. Boli?

Walencja, drugi domowy wyścig. Odpadasz w Q2, więc myślisz jak tu strategicznie wykorzystać dowolność w posiadanym paliwie na starcie wyścigu. Albo w sumie nieważne, dostajesz strzała od Nakajimy w czwartym zakręcie XD

Belgia. Dobry start, i prawie cały wyścig na P4, za plecami trójki Raikkonen - Hamilton - Massa. W końcówce kropi, i dochodzi do starcia Hamiltona z Raikkonenem, Kimi się rozbija, i w wyniku Fernando znalazł się na P3. Wiedzieliście o tym? Ja też nie ( ͡° ͜ʖ ͡°) Alonso zjechał po intery, żeby bronić tej pozycji - tor był już naprawdę mokry, co pokazywało tempo Heidfelda który zjechał okrążenie wcześniej. Po pit stopie znowu jest za Heidfeldem, ale przebija się na P4. Jest jeszcze szansa, bo rozpatrywany jest manewr Hamiltona na Raikkonenie. Będzie kara, będzie podium, będzie, musi! Otóż nie, +25 sekund i Alonso zostaje na P4. A Heidfeld? Dostał w spadku P2. XDD

Włochy. Deszczowe kwalifikacje, i z czołowych aut przed tobą jest tylko Massa i Kovalainen. Do tego dwa auta Toro Rosso, i Jarno Tru... Zgadnijcie za kim Fernando spędza pierwsze pół wyścigu? ( ͡° ͜ʖ ͡°) Nie ratuje go nawet mokry tor - umiejętności wybitnego rainmastera przegrywają z potężnym zawalidrogą. Gdy Trulli znika z horyzontu po swoim drugim postoju (wraz z większością stawki), Alonso wskakuje na P4. I właśnie tam kończy - tuż za podium. Nawet Toro Rosso ma już podium (a dokładniej mówiąc - zwycięstwo), a Fernando nie. BOLI?

Singapur. Musiało boleć - przez pół sezonu, dosłownie co wyścig ma jakieś sprzyjające okoliczności do wskoczenia na podium, ale ciągle coś idzie nie tak, i to podium ucieka. I wtedy nadchodzi TEN weekend. Od początku tempo bardzo dobre, w treningach widać że Fernando jest zmobilizowany, i bardzo szybki. Apetyty są spore. Q1 - jeden wyjazd, dobre okrążenie, i spokojny awans do Q2. Trzeba się oszczędzać, bo trochę tu parno, a jutro mamy wyścig do wygrania. Q2 - AWARIA XDDD No cóż, jutro jest kolejny dzień, trzeba walczyć.
Alonso na starcie się jakoś potężnie nie przebija do przodu, bo na torze ulicznym ciężko wyprzedzać. Zjeżdża pierwszy na swój postój, i ekipa Renault dotankowuje mu sporo paliwa. Wyjeżdża na ostatnim miejscu. I nagle nieudane dziecko Nelsinho Piquet się rozbija w takim miejscu, gdzie nie ma żadnego dźwigu który mógłby na szybko ten samochód sprzątnąć. Ojej, a co to sie staneło sie. Safety Car, i nagle wszyscy zjeżdżają. Wszyscy z wyjątkiem Fernando, który swój postój już odbył, a także jego starzy znajomi, którzy dostali ciężkie auta na starcie - Giancarlo Fisichella i Jarno Tru... Ooo nie - pomyślał Fernando - nie tym razem, stary przyjacielu. Teraz mam cysternę, więc możesz sobie jechać - a i tak zjedziesz na swój stop dużo przede mną, i jeszcze będę miał czas żeby Ci uciec. Przed Fernando znaleźli się jeszcze Rosberg i Kubica, którzy jednak musieli zjechać na kary przejazdu przez boksy, za postój przy zamkniętej alei serwisowej. Fisichella i wspominany Trulli jechali cysternami od startu, więc naturalne było że będą musieli wcześniej niż Fernando - wtedy gdy odstępy między kierowcami nie będą jeszcze zbyt duże - wtedy przepadną gdzieś z tyłu, i uwiążą się w walki o pozycje - i w efekcie utratę czasu. I nagle się okazało, że na czele znalazł się... Fernando Alonso. Kilka szybkich okrążeń lekkim bolidem, w czystym powietrzu, i mamy przewagę na drugi postój. Fernando wraca na czele, i pewnie jedzie po zwycięstwo. Sytuacji nie zmącił nawet wypadek Raikkonena, i kolejny SC - teraz Alonso miał już wystarczająco paliwa, aby dojechać do mety. Co za wspaniałe odrodzenie, po wczorajszej awarii nie było nadziei, ale trzeba walczyć do końca, FERNANDO ALONSO WYGRYWA GP SINGAPURU!
Cofnijmy się w czasie o jakieś kilkanaście godzin, do narady po kwalifikacjach. W trakcie tej narady ktoś sugeruje, że skoro obydwu kierowców mamy daleko w dupie, to może jeden z nich powinien się rozbić w odpowiednim momencie, żeby drugi po swoim zaskakująco wczesnym pit stopie mógł znaleźć się na czele stawki? No bo wiecie, bolidy generujące potężne turbulencje, plus tor uliczny na którym nie da się wyprzedzać... Ciekawe kto to zaproponował, ciekawe czy był w tym zespole jakiś narwany frustrat z latynoskim temperamentem, który domaga się specjalnego traktowania i statusu kierowcy numer jeden? Na naradzie ustalono, że to Nelsinho Piquet powinien obrócić się i uderzyć w bandę, a Fernando powinien katapultować się w ten sposób do czołówki. Piquet nawet przećwiczył sobie ten manewr na okrążeniu rozgrzewkowym, ale w innym zakręcie - żeby nie wzbudzać podejrzeń. Fernando dostał bardzo lekki samochód, co według ówczesnych standardów było wbrew wyścigowej logice. Jeżeli startujesz gdzieś z tyłu, lepiej zacząć wyścig cięższym autem, szczególnie jeżeli nie możesz za bardzo wyprzedzać - wtedy, gdy kierowcy będący przed tobą zjadą do boksu, ty będziesz mógł zostać te kilka okrążeń więcej i przejechać je lekkim bolidem, we względnie czystym powietrzu. Tak moi drodzy, tak jak teraz robi się undercuty - wtedy robiło się overcuty. A sytuacja, w której gość startujący z P15 dostaje najlżejszy samochód w stawce, zakłada że będzie on szalał i się przebijał do przodu. Dziwne, że tak wytrawny kierowca nie zakwestionował tak dziwnej strategii, gdy się o niej dowiedział - bo o tym spisku który wysnuli bardzo źli ludzie (Flavio Briatore, Pat Symonds, i Nelson Piquet Junior) na pewno nie wiedział - przecież powiedział w wywiadzie, że nic o tym nie wiedział, po co miałby kłamać?

Nie będziemy uprzedzać faktów, więc w tym odcinku pokuszę się jeszcze tylko o swoją własną refleksję - jak to możliwe, że biedny Fernando został wciągnięty w tak brudną strategię przez bardzo złych ludzi, którym bezgranicznie ufał - do tego stopnia, że gdy zaproponowali mu nielogiczną strategię, on powiedział "dobrze chłopcy, nie wiem co planujecie, ale mam nadzieję że to uczciwe i na pewno się uda, wierzę wam". No #!$%@? jasne. Frustracje wynikające z poprzednich wyścigów (a może nawet i poprzedniego sezonu), braki sukcesów, i żmudne oczekiwanie na czołowe auto na pewno nie miało żadnego przełożenia. Nie twierdzę, że to Alonso coś takiego wymyślił - nie ma na to żadnych bezpośrednich dowodów, ale znając jego charakterek, jestem w stanie w to uwierzyć - i moim zdaniem, jest to nawet bardziej prawdopodobne niż oficjalna wersja. Alonso rzucił pomysł, a analityczny umysł Symondsa pomógł dopracować ten plan w szczegółach. Szkoda tylko, że do dziś Alonso zapiera się, że absolutnie nic nie wiedział o całym tym planie, co moim zdaniem jest nierealne. Inspiracja GP Niemiec jest niesamowicie wyraźna.

Tyle na dziś - i tak wyszedł dłuższy odcinek niż planowałem (przez te szczegółowe opisy, których brakowało w przypadku lat 2001-2006). W następnym odcinku dokończymy szczegółowe opisy sezonu 2008, a następnie przelecimy się po 2008 roku jeszcze raz - ale tym razem, z czerwonej perspektywy. Omówimy też sezon 2009, ale z obydwu perspektyw - tam będzie już łatwiej, bo zwyczajnie dzieje się mniej.

#f1 #krotkahistoriaof1 <-- polecam obserwować, łatwiej będzie odsiać od reszty powrutowego spamu na głównym tagu

Odcinek czwarty może będzie pod koniec tygodnia, sam jestem pod wrażeniem jak dobrze idzie mi opisywanie tego okresu. Z 2011+ zaczną się schody. ( ͡° ʖ̯ ͡°)
fordern - Krótka historia o F1, dziś wracamy do sagi o Fernando Alonso - odcinek trze...

źródło: comment_QoHOBiEg69YvfmJA8O5uCAJJsZagB8Rf.jpg

Pobierz
  • 28
@fordern: w sumie człowiek oglądając zmagania Roberta przed wypadkiem gdzieś tam śledził poczynania Ferdka, ale nie zagłębiał się aż tak w szczegóły. Teraz jak się całość przeczyta to jednak wychodzi, że wcale nie był taki boski i "rain master" za jakiego się go uważa, skoro nawet Trulli go lał w Renault kiedy nie rzucano mu kłód pod nogi. Gdyby nie mistrzowska konstrukcja 05-06 to dzisiaj pewnie uważany by był za największego
@dablju_: Transfer do Ferrari byłby dobry, wierzę że Robert by sobie poradził - pewnie początkowo wyglądałoby jak w Mercedesie między Hamiltonem a Rosbergiem, ale Alonso szybko zacząłby swoje świńskie zagrania, i byłoby "Friendship with Kubica over, now Adrian Sutil is my best friend".

Massa miał problemy z tempem po powrocie, ale epizod w Williamsie pokazał że była to blokada psychiczna. Wczoraj właśnie opisywałem proces łamania Felipe, więc nie chcę spoilerować. (
@fordern: Jakie jest Twoje źródło informacji? Nie mów, że pamiętasz tak szczegółowo co działo się 10 lat temu. Świetna robota tak w ogóle, super się to czyta.
@Qbol69: Dużo pamiętam, to akurat był okres mojego największego zainteresowania F1. A tam gdzie nie pamiętałem, wspomagałem się tabelkami i wykresikami. Trulli Train akurat jest na tyle charakterystyczne, że to można było zapamiętać, Fernando nie był jedynym który spuchł z frustracji nie mogąc wyprzedzić Jarno. ( ͡° ͜ʖ ͡°)
@fordern: Wiadomo, ja też wtedy oglądałem każdy wyścig i coś tam pamiętam, ale maksymalnie z 10% tego co Ty wypisujesz :P I to pomimo ostatniego przypomnienia sobie tego co się wtedy działo przez Mechanika i biografię Kimiego.
@Qbol69: Biografia Kimiego, zapomniałem że to wyszło. Akurat na potrzeby następnego odcinka to mogłoby być cenne źródło, a ja już napisałem swoją teorię ( ͡° ʖ̯ ͡°)
@Qbol69: Już napisałem tyle ile mi się udało ustalić z alternatywnych źródeł, i co najlepsze - dość starych, bo większość zamyka się w okresie 2012-2013, kiedy umowa odejścia z Ferrari przestała obowiązywać ( ͡º ͜ʖ͡º)

Ale chyba faktycznie zaraz polecę, i może uzupełnię istniejącą teorię.
@fordern: Widać napracowanie, bardzo fajnie się czyta i nie mogę doczekać się kolejnej części.
Jedyna uwaga to taka, że brakuje pewnych faktów, o których osoby niebędące w temacie mogą nie wiedzieć i straci się spójność pomiędzy kolejnymi akapitami. Było to widać w poprzednich częściach. Szczerze to chyba nawet nie było napisane, kiedy zdobył majstra, ale mimo tego dobrze napisane i keep doing!