Wpis z mikrobloga

#coolstory #chlodnaopowiescbrachu

numero uno - Przejazd na czerwonym.

Jechałem sobie kiedyś dostawczakiem produkowanym w Dusseldorfie i... przejechałem przez czerwone światło na jednej z arterii miasta. Tak, z premedytacją, ale dlaczego - wyjaśnię zaraz. Kątem oka dostrzegłem ciało niebieskie i pojawiła się myśl - ni pięknie, będzie mandattore. Ale jadę dalej, bo korki są, myślałem, że jakoś... umknę, ale trudno będąc niedostrzeżonym jadąc słoniem pośród antylop. Tak więc poprzeciskali się między autami pokazali lizaczek. Zjechałem więc jak sobie życzyli i podchodzi niebieski.

-Czy zna pan powód zatrzymania?

-tak, dziura budżetowa.

WRÓÓÓÓĆ!

-tak, jestem świadomy swojego błędu, za co bardzo przepraszam.

-dobrze, zapraszam do radiowozu.

I usiadłem w suce.

-Poproszę o dokumenty. Czy zna pan powód zatrzymania?

-Tak, przejechałem na czerwonym. Przepraszam panów, ale mam na pace bardzo delikatny towar i gdybym wyhamował ostro, to by się potłukły.

-Ma pan świadomość, że to jest głupi argument?

-Owszem, ale to prawda...

-Jaką kwotą mam pana ukarać...?

-Jak dla mnie, to nawet 200zł robi ogromną różnicę, to ilość decydująca, czy będę mieć co jeść przez najbliższy tydzień, bo ledwie przędę, z rachunkami mi ciężko, a zarabiam najniższą krajową...

-No dobrze... Rozstaniemy się jak dżentelmeni. - i zamknął kajecik.

-Serdecznie panom dziękuję!

numero duo - pirat drogowy (z potencjałem na urban legend)

Inny znajomy jechał sobie wczesnym rankiem zakrętami, zawijasami i wyprzedzał każdego, kto jechał wolniej jak 100kmph. A wyprzedzał ich wszędzie, gdzie się dało i łamał przepisy jakie się tylko dało. W końcu się doigrał i za traktowanie czerwonego jak zielonego dostrzegł niebieskie. Choć nie tylko za to, bo jak zaczął policjant wymieniać wykroczenia, to się nazbierało i punktów i kasy za nie.

Przychylił się do pana Psa i uderza w te oto słowa:

-Proszę pana, mój pośpiech motywuję żoną, która rodzi w szpitalu... - powiedział zgodnie z prawdą - Jedliście panowie dziś śniadanie? - zaprzeczyli. - Proszę zatem, oto sto złotych dla każdego z panów na sute danie.

Przyjęli tę kwotę. Pognał dalej, po czym znów ujrzał za sobą psy na kogucie. Zatrzymał się i w okienku ujrzał tego samego policjanta.

-Mówi pan, że dziecko pan będzie miał... Proszę więc... - i oddał jedną ze stówek.

(komentarz autora: jeśli kiedyś żonka będzie mi rodzić, to kupię żółty kogucik i tablicę jak na busikach z napisem "ŻONA RODZI!")

numero trio - Fan wszystkich

Mój ojciec poszedł sobie na kabaret Marcina Wojciecha w jednym z takich małych lokali, gdzie przychodzą ci, których standup naprawdę interesuje. Najpierw usiadł sobie na jakimś miejscu z przodu, lecz zmienił miejsce na jakieś odleglejsze. Okazało się, że tam jednak nic nie widzi i w trakcie prezentacji swojej sztuki chciał się cichutko przemieścić na poprzednią pozycję. Nie umknęło to jednak kabareciarzowi, który chciał go skarcić poprzez śmiech. Powiedział do ojca:

-Mam nadzieję, że nie będę musiał powtarzać, bo wie pan, już trochę czasu minęło...

-Nie ma potrzeby, znam ten program.

-Poważnie? O rany... mam fana! -skierował swe słowa na zaplecze.

Na co Tomasz Biskup (kabaret PUK) stamtąd właśnie odpowiedział:

-On jest fanem WSZYSTKICH...

numero quattro - Woda z rzeki

Jeden z kierowców jeździł sobie z chińczykami po Europie przez jakieś 2 tygodnie. To dobrze zorganizowane grupy, wiedzą co za ile, gdzie, etc. Trafiła się ekipa, która piła bardzo dużo herbaty (swoją drogą, każda kosztuje 1 euro - a jest to kubeczek z herbatą i cukrem). Ogromne wręcz ilości, a bele czego nie wypiją. Wpadł więc na genialny pomysł jak tu oszczędzić i by nieco wpadło do kieszeni. Woda z kafeterki zeszła szybko, więc wziął wodę... z rzeki. Załadował butelki i jak się skończyła w czajniczku, to zalewał kolejną butelką. Podobno się nie skapnęli...
  • 1