Wpis z mikrobloga

Zapoczątkowuję serię wpisów pod autorskim tagiem #roadto90 , pod którym to będę zamieszczał relację ze swojego 90-dniowego wyzwania polegającego na całkowitym zaprzestaniu sięgania po alkohol i masturbacji + wszelkiego rodzaju pornografii.

Mija właśnie dzień szósty wyzwania. W obu kategoriach pozostaję "czysty". Dzisiejszy dzień był jednak absolutnym niszczycielem mojej psychiki jeżeli chodzi o alkohol. Oby jak najmniej takich dni. Pisałem egzaminy na studiach, wszystkie poszły zajebiście. Do tego jest weekend. A ja mam urlop. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały mi jedno, jedyne możliwe zakończenie dzisiejszego dnia, jednak na szczęście jakoś udało się przezwyciężyć te pokusy.

Po sześciu dniach czystości jestem w stanie zaobserwować w sobie pewne subtelne zmiany, chociażby to, że jestem bardziej energiczny, otwarty i towarzyski. Stan depresyjno-lękowy, który ciągnął się za mną od długiego czasu zaczyna pomalutku się rozmywać. Rośnie libido, ale w bardzo interesujący sposób, mianowicie nie chodzę z naprężonym #!$%@?, ani nie myślę bez przerwy o seksie i dupach, jednak kiedy widzę dziewczynę, która kręci mnie fizycznie, czuję natychmiastowy, niemalże zwierzęcy popęd, który niejako każe mi zainicjować sytuację i podejść do niej, by rozpocząć interakcję. Po prostu czuję to, ale dopiero w momencie, kiedy widzę przed oczami tą konkretną laskę, w pozostałych przypadkach moje myśli krążą wokół zadań, które sobie wyznaczyłem i celów, które zamierzam osiągnąć w ciągu najbliższego roku. Myślę, że bardzo dużo daje to, że zminimalizowałem media społecznościowe (choć dla niektórych to pewnie wciąż będzie absurdalnie dużo, na insta wchodzę teraz na chwilę może kilka razy w ciągu dnia, ale dosłownie na kilka-kilkanaście sekund. Przedtem potrafiłem tam przesiadywać godzinami i oglądać profile atrakcyjnych, jednakże sztucznie wykreowanych ludzi, co ewidentnie negatywnie wpływało na moją samoocenę).

Zrobiłem trening, a teraz zamówiłem pizze w nagrodę za dobrą robotę wykonaną w dniu dzisiejszym - skoro nie alkohol, to niech będzie pizza, bo to jednak był dobry dzień i jakaś nagroda jest zasłużona. Walić konia w ogóle mi się nie chce, nie myślę o tym. Jest dobrze, ale to dopiero bardzo wczesny początek i dni tak trudne pod względem pokus jak dzisiejszy będą się niewątpliwie zdarzały częściej. Muszę się mieć na baczności.

W przezwyciężeniu dzisiejszej pokusy na sięgnięcie po alko pomogła mi wizualizacja, zgodnie z którą każde wystawienie się na bodziec wywołujący reakcję nałogową i zachowanie silnej woli jest moim zwycięstwem, które dodaje cegiełkę do budowanego przeze mnie muru determinacji i odporności psychicznej. Mówiąc innymi słowy, gdybym dziś po udanych egzaminach poległ i poszedł chlać, to zrujnowałbym wszystko nad czym pracuję od pewnego czasu. Jednak zwycięstwo dało małą, malutką cegiełkę, które z czasem zbudują niezniszczalny mur. Konfrontacja z takimi bodźcami jest nieunikniona i choć trudna, to trzeba przez to przejść.

#nofapchallenge #alkoholizm #wychodzimyzprzegrywu #przegryw #roadto90
  • 6
  • Odpowiedz
@sezonandrzeja: Owszem, walenie konia - nałogowe, codzienne, czasem nawet kilka razy dziennie i tak od lat gimnazjum - to naprawdę nie ma nic wspólnego ze zdrowiem (bo wiem iż niektórzy uważają, że masturbacja jest zdrowa).
  • Odpowiedz