Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Chciałbym poruszyć temat tabu, o którym nie mogę za bardzo porozmawiać ze znajomymi, mianowicie rozchodzi się o finanse w związku. Nie bardzo wiem jak się zachowywać w tej kwestii w związku, żeby jednocześnie ufać kobiecie i nie być skąpcem, ale jednocześnie nie zostać dymanym na hajs. O co się rozchodzi?

Byłem w związku przez kilka lat z pewną kobietą, ja byłem świeżo po studiach i zarabiałem tyle co mniej więcej zarabiają ludzie w moim wieku, czyli 5k na rękę. Różowa wtedy była na 3 roku, ale pracowała na 4/5 etatu za około 2k na rękę, ale tak wyszło, że mojej dziewczynie gdy pytała się o zarobki powiedziałem, że zarabiam w okolicach 3-4k i temat ucichł.
Ja od początku związku uważałem, że wspólny budżet jest nie w porządku i zawsze wyjdą z tego kwasy i ktoś zawsze będzie pokrzywdzony - w sense jedna osoba będzie chciała kupić to, druga tamto itd. Ale moja różowa nie chciała nawet słyszeć o innym rozwiązaniu, mówiła że wszystko powinno być wspólne bo na tym polega związek. No i tutaj troszeczkę odleciałem bo zbyt dużo naczytałem się wykopu o tym jak wykopki są wykorzystywani i zrobiłem tak, że przelewałem 3k na wspólne konto i mówiłem różowej, że to jest moja pensja, ona wpłacała 1500 bo chciała mieć 500 zł "tylko dla siebie". Pozostałą część wpłacałem na swoje tajne konto i nikomu się nie pucowałem. Minęły trzy lata i moje zarobki wzrosły z do 10k, swojej różowej powiedziałem, ze zarabiam 4k i tyle wpłacałem na wspólne konto. Różowa skończyła studia i znalazła pracę w korpo za 3500, ale nigdy nie wpłacała całej kwoty, bo chciała mieć "coś tylko dla siebie". Tak więc nasz wspólny budżet wynosił około 6500-7000. Opłat mieliśmy niewiele, bo ja mieszkanie dostałem od rodziców jak poszedłem na studia, jedynie kilka stów rachunków za wodę, gaz, prąd, internet. Najdrożej kosztowały nas samochody, bo rata za mój samochód wynosiła około 1200 zł miesięcznie, a za samochód różowej około 1000, do tego dochodziło ubezpieczenie, tankowanie, jakieś naprawy i z tego wszystkiego robiły się rachunki około 3000 miesięcznie, do tego jedzenie/chemia (do domu) jakieś 1500 złotych na 2 osoby + kot i pies no i około 1000 złotych miesięcznie to były nasze oszczędności na czarną godzinę. Tak więc zostawało nam około 1000-1500 złotych teoretycznie wspólnej kasy, ale w praktyce większość to były wspólne wyjścia. Jak chciałem sobie kupić grę czy jakieś suplementy na siłownię to były awantura, że to głupota i mam nie wydawać niepotrzebnie kasy, ale jednocześnie różowa wydawała na kosmetyczkę, fryzjerkę, masaż i kupowała sobie ubrania (co prawda na przecenach) ale takie, co założyła 3-4 razy i leżały w szafie.

Tak więc te wspólne zarobki w praktyce wyglądały tak, że jak coś zostało z wydatków różowej to ja mogłem sobie coś łaskawie kupić, bo każda moja propozycja kupna czegokolwiek to była według niej "głupota", albo tekst w stylu "zacznij więcej zarabiać bo nas na to nie stać". No to udawałem, że robię sobie na boku fuchy i dorabiać kilka stów miesięcznie (które brałem ze swojego prywatnego konta) i za to spełniałem swoje zachcianki. Myślicie, że było wszystko ok? No nie, z tego powodu też miałem awantury, że jej nie mówię o wszystkim i ta kasa powinna trafić na wspólne konto, a nie że wydaje na pierdoły.

Jeżeli chodzi o wakacje to się akurat w tym aspekcie nie dogadaliśmy, bo według mnie wakacje polegają na tym, aby jak najmniej siedzieć w hotelu i wybrać gorszy hotel, ale jak najwięcej pogadać z ludźmi, poznać ich kulturę, zwiedzać do późnej nocy jak szalony i eksplorować. Moja różowa miała inne zdanie tzn. drogi hotel i siedzenie cały dzień na plaży, robienie zdjęć i opalanie, jakieś zabiegi relaksacyjne. Do tego restauracje i robienie zdjęć zamawianym potrawom. No i zawsze była obrażona, że nie bierzemy hotelu 5 gwiazdek all inclusive na który nas nie stać, tylko elegancki hotel 4 gwiazdkowy, którym już pochwalić się w mediach nie wypada bo obciach.

W końcu kiedyś różowa znalazła w moich rzeczach jakiś kwit z banku z mojego prywatnego konta i rozkminiła, że jednak zarabiam dużo więcej i jej o tym nie mówię. Oczywiście skończyło się to zerwaniem z jej strony, a wśród znajomych mam teraz opinię sknery i buca stosującego przemoc ekonomiczną, 90% znajomych się ode mnie odwróciło krótko mówiąc

Własnie niedawno minął rok od tej sytuacji(do tej pory ze sobą nie rozmawialiśmy, ona pół roku po zerwaniu była już w nowym związku) i wzięło mnie na refleksje czy na pewno dobrze się zachowałem? Z jednej strony jestem zadowolony, bo przez 4 lata udało mi się oszczędzić prawie 100k i nie przewalić całej kasy w związku na jakieś głupoty. Z drugiej strony mam wyrzuty sumienia, bo poza niewielkimi zgrzytami był to prawie związek idealny i to moja wina, że ją przez tyle lat okłamywałem co do zarobków i momentami gdy mieliśmy trudny miesiąc i większe wydatki to trochę wegetowaliśmy. Zaniedługo prawdopodobnie wejdę w nowy związek no i nie wiem czy tym razem mówić wszystko jak jest i całą wypłatę wpłacać na wspólne konto a potem słyszeć narzekania, że nie mogę wydać na coś własnej kasy? Czy może jednak ukrywać część swoich zarobków i odkładać?
Kasa to jedna z najgorszych i najtrudniejszych rzeczy do ustalenia w związku...

#zwiazki #tinder #seks #podrywajzwykopem

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: sokytsinolop
Dodatek wspierany przez: Wyjazdy dla maturzystów

Przyznawać się nowej różowej dla całej pensji?

  • Tak, wpłacać całość na wspólne konto i nie ukrywać 15.2% (175)
  • Nie, wpłacać część zarobków, a resztę ukrywać 84.8% (978)

Oddanych głosów: 1153

  • 63
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania ani jedna, ani druga odpowiedź. Nie widzę potrzeby ukrywania ile zarabiam i nie widzę potrzeby wspólnego konta. Finanse traktuję jako wspólne, ale każdy ma swoje konto.

Nie uważam też, że istnieją tu jakieś sztywne zasady, trzeba po prostu robić wszystko z wyczuciem. Chcecie jechać na wakacje i koszty podzielić po połowie, ale drugiej połówki na to nie stać? No to dorzuć te parę stówek od siebie. Różowa chce sobie kupić jakieś niepotrzebne 'coś', ale jej nie stać? Niech dozbiera, jej sprawa. Chyba że nie zrobi Ci to finansowo żadnej różnicy i zdarza się to bardzo rzadko, wtedy możesz jej pomóc, może będzie warte jej radości i uśmiechu.

Ale jeśli przy zdrowej sytuacji, gdzie jesteśmy transparentni, nie klepiemy biedy i żyjemy na normalnym poziomie, różowa wyskoczyła by mi z pretensjami, że nie mogę sobie czegoś raz na xx czasu kupić (gry, konsoli, klocków LEGO czy zdalnie sterowanego aligatora zabójcy), mimo wystarczających zarobków, to kopnął bym w dupę.
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania: oboje byliście siebie warci, ty okłamujący ją i ukrywający kasę, i ona robiąca wyrzuty i zachowująca kasę na własne wydatki pomimo i tak mniejszej partycypacji w budżecie. Nic Cię to widać nie nauczyło, bo pytanie które postawiłeś, a właściwie opcje jakie dałeś do wyboru są głupie. Powinieneś powiedzieć prawdę ile zarabiasz, a co z tymi pieniędzmi się stanie to inna kwestia. Możesz zadeklarować chęć stworzenia wspólnego budżetu i uczestniczenia
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania: oklamywanie partnera to zawsze kiepski pomysł. Powiedz jej prawdę o Twoich zarobkach a jednocześnie postaraj ustalcie kwoty które będziecie wpłacać do wspólnego budżetu. Co do reszty, możesz przyjąć, że zbierasz na zakup działki i w przyszłości budowę domu.
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania zarabiasz 10 k i piszesz na stronie ze śmiesznymi obrazkami takie głupoty? Słaby bait ( )

Przy takich dysproporcjach zarobków są różne sposoby dysponowania majątkiem. Jednym z nich może być ja kupuje jedzenie i płace rachunki, po tysiaku na wspólne konto na wydatki wspólne a reszta do kieszeni.

Poza tym głupoty XD ale beta zawialo. Po to zarabiasz, żeby wydawać na to co chcesz, a
  • Odpowiedz
  • 3
@AnonimoweMirkoWyznania mordko, wspólne rozliczanie to można mieć po ślubie, a nie #!$%@? z dziewczyną XD

Osobne finanse to podstawa, na mieszkanie i resztę albo się składacie 50/50 albo % uzależniony od wysokości zarobków żeby różowa która zarabia dużo mniej nie była jakoś strasznie obciążona i vice versa.

Jak ktoś ma ochotę coś sobie kupić, idzie i kupuje i nawet się głupio #!$%@? nie pyta.
  • Odpowiedz
via Wykop Mobilny (Android)
  • 2
@AnonimoweMirkoWyznania: związek idealny, ale oklamywales ją tyle lat w kwestii zarobków, a widocznie podejście do życia też mieliście inne, sądząc po podejściu do wakacji.
Jak się chce mieć dobrą sytuację w związku to się rozmawia. I to Twoja wina, że nie powiedziałeś jej od początku, że uważasz wspólne pieniądze za zły pomysł i Twoja wina, że nie postawiłes sprawy jasno w tej kwestii i kryles się z pieniędzmi jak małe
  • Odpowiedz
  • 0
@AnonimoweMirkoWyznania źle nie zrobiłeś bo z jej podejściem te oszczędności byłyby przejedzone.
Ja z moją partnerką ustaliliśmy system który działa dla obojga. Mamy swoje wspólne konto nad które każdy przelewa tą samą kwotę. Wszystkie rachunki, od niedawna rata za dom plus wyżywienie i jakaś tam nadwyżka na jakieś drobne wyjście typu kara itd. Resztę pensji każdy trzyma na swoim i nią dysponuje.
Nie ma czepiania jak ktoś chce sobie kupić jakąś
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania: Skoro z Tobą zerwała z takiego powodu zamiast porozmawiać gdzie miałbyś okazje jej wyjaśnić swoje motywy to chyba aż tak bardzo Cię nie kochała. Nie wyobrażam sobie zabronić mężowi kupić sobie czegoś za ciężko zarobione pieniądze. On tez mi się nie wtrąca kiedy ja sobie coś kupuje. Większe wydatki to ustalamy wspólnie ale to bardziej na zasadzie czy nas obecnie na to stać, nikt tez nie wydziwia jak pusto
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania: oczywiście, że dobrze #!$%@?. Czytając o jej podejściu mam wrazenie, że wszystko i tak by #!$%@?ła a koniec końców z tobą zerwała. A w nowym to zależy od dziewczyny w sumie. W Niemczech robiłem z Ukraińcami którzy wyjechali do Polszy ale dobry sef ich delegował do Niemiec i kosili po 110 euro dniówki to do domku też elegancko 3000 pln a reszta odkładana. Po co? A po to żeby
  • Odpowiedz
@AnonimoweMirkoWyznania: IMO jakbyś powiedział że zarabiasz to 5 i 10k to by się poczuła, że jest bogata i zaczęła #!$%@?ć hajs. Dzielenie się rachunkami itp. jest jak najbardziej normalne ale żebyś ty miał płacić jej za jakieś drogie szajsy to #!$%@? akcja.
  • Odpowiedz