Wiecie co by powstało, jakby wziąć takie Killa La Kill, wyciąć cringowy fanserwis, zachować abstrakcyjny humor, osadzić akcję w ciekawym świecie i dorzucić trochę disneyowskiego polotu? Powstałoby #kyousougiga Nigdy bym nie podejrzewał Toei o stworzenie takiej małej perełki w przerwie od klepania tysięcznego odcinka One Piece i pięćdziesiątego filmu Dragon Ball. A jakby ktoś chciał się przyczepić, że zrzynka z Kill La Kill to raczej nieaktualne, bo obie pozycje wychodziły jednocześnie.
Na ogromny plus montaż i kompozycja kadrów. Bardzo rzadko anime z sukcesem wykorzystuje te elementy nie tylko w aspekcie technicznym, ale też jako dodatkowy sposób snucia opowieści. Aż mi się Tasogare Otome x Amnesia przypomniało.
Jedyny minus jaki mi przychodzi do głowy, to to, że historia choć ciekawa, jest zakręcona jak świński ogon i prezentowana poszatkowanymi fragmentami. Nie pomaga też fakt, że część postaci nazywa się tak samo. Jest też sporo symbolizmu. Na pewno nie wyłapałem wszystkiego, będzie trzeba zrobić rewatch albo doczytać.
Mimo wszystko, jeden z lepszych tytułów, które obejrzałem w tym roku. 9/10. Gorąco polecam, zwłaszcza, że to tylko 10 epów.
@jaqqu7: Ba, nie zdziwiłbym się, jakby fabuła w Kill La Kill została stworzona pod wcześniej ustalone założenia fanserwisu. No ale w końcu to był pastisz i generalnie bardzo specyficzny tytuł.
Nigdy bym nie podejrzewał Toei o stworzenie takiej małej perełki w przerwie od klepania tysięcznego odcinka One Piece i pięćdziesiątego filmu Dragon Ball
Toei miało kilka takich przebłysków np. Kuuchuu Buranko i Mononoke, obie serie bardzo unikalne, nie tylko jak na to studio
Żyjemy w państwie, w którym pigułkę antykoncepcyjną awaryjną która powoduje wczesną aborcję będzie można kupić już od 15 roku życia, ale energetyka dopiero od 18 lat xD
Wiecie co by powstało, jakby wziąć takie Killa La Kill, wyciąć cringowy fanserwis, zachować abstrakcyjny humor, osadzić akcję w ciekawym świecie i dorzucić trochę disneyowskiego polotu? Powstałoby #kyousougiga
Nigdy bym nie podejrzewał Toei o stworzenie takiej małej perełki w przerwie od klepania tysięcznego odcinka One Piece i pięćdziesiątego filmu Dragon Ball. A jakby ktoś chciał się przyczepić, że zrzynka z Kill La Kill to raczej nieaktualne, bo obie pozycje wychodziły jednocześnie.
Na ogromny plus montaż i kompozycja kadrów. Bardzo rzadko anime z sukcesem wykorzystuje te elementy nie tylko w aspekcie technicznym, ale też jako dodatkowy sposób snucia opowieści. Aż mi się Tasogare Otome x Amnesia przypomniało.
Jedyny minus jaki mi przychodzi do głowy, to to, że historia choć ciekawa, jest zakręcona jak świński ogon i prezentowana poszatkowanymi fragmentami. Nie pomaga też fakt, że część postaci nazywa się tak samo. Jest też sporo symbolizmu. Na pewno nie wyłapałem wszystkiego, będzie trzeba zrobić rewatch albo doczytać.
Mimo wszystko, jeden z lepszych tytułów, które obejrzałem w tym roku. 9/10. Gorąco polecam, zwłaszcza, że to tylko 10 epów.
Toei miało kilka takich przebłysków np. Kuuchuu Buranko i Mononoke, obie serie bardzo unikalne, nie tylko jak na to studio