Aktywne Wpisy
daeun +119
Wszyscy w koło pierdzielą o jakimś mitycznym kryzysie, recesji i spadku jakości życia, ale ja jakoś tego wszystkiego nie zauważam:
- ludzie nadal biorą konsole i Iphony za kilka tysiecy zlotych, widać co jest plusowane na pepperku
- nie liczą się z hajsem i kupują jakieś rarytaski typu łosoś wędzony, drażetki m&ms czy misie Haribo, widzę co wykładają na kasie w biedronce, płacą rachunki po 500-600 zlotych
- oczywiście malboraski za 25
- ludzie nadal biorą konsole i Iphony za kilka tysiecy zlotych, widać co jest plusowane na pepperku
- nie liczą się z hajsem i kupują jakieś rarytaski typu łosoś wędzony, drażetki m&ms czy misie Haribo, widzę co wykładają na kasie w biedronce, płacą rachunki po 500-600 zlotych
- oczywiście malboraski za 25
przemek121 +237
Hej, czy wszyscy millenialsi żyją od pierwszego do pierwszego, i to niezależnie od zarobków (z wyłączeniem milionerów /chyba/)? Poważnie pytam, bo ja wpisuję się w to grono (zarabiając średnio), ale znajomi którzy robią np. zdalne zlecenia za dużą kasę, przy przestoju w pracy gadają że martwią się o czynsz, albo że "muszą dostać ten przelew teraz bo jak nie to oooo tragedia już krucho z kasą"
Dla nakreślenia kontekstu, ci wszyscy to "kreatywni" freelancerzy spod znaku macbooka. Ja mam zasadę że na koncie musi leżeć tyle kasy że w razie czego opłacę mieszkanie i jedzenie na rok (40-50k) i w takiej branży przecież to nie jest żaden wyczyn odłożyć trochę pieniędzy. A w ogóle nie monitoruję swoich wydatków, jem to co chcę i kiedy chcę, chodzę na kawę, do kina kilka razy w tygodniu itd., natomiast nie roz@#$alam kasy na głupoty, używki, ciuchy, czy gadżety z elektroniki. Mimo wszystko na konsumpcję i mieszkanie schodzi 3-3,5k miesięcznie, więc i tak więcej niż niektórzy zarabiają (choć to i tak ledwo 800 euro).
A bywa że ktoś, kto zarobił 3 miesiące wcześniej kilkanaście tysięcy na sporym zleceniu teraz utrzymuje że ma jakieś grosze na koncie. Ale np. hulajnoga kupiona jest, czy tam wycieczka gdzieś daleko. I tak co chwila jest, potem stresuje się nieterminowymi zapłatami. Ja bym chyba zwariował, gdybym musiał myśleć codziennie czy mam środki na karcie żeby kupić bułkę w sklepie.
No i nie jestem w stanie i tak tego ogarnąć. Każdy z moich znajomych miał kiedyś problem z kasą, tylko nie ja, a oni sami czasami mi wytkają, czemu nie szukam zleceń międzynarodowych/ za większą kasę, że za mało zarabiam! Oni dużo zarabiają, mają mało czasu (odwalają niezłą harówkę niekiedy + gdy nie pracują uprawiają "networking", ja nie) i brak oszczędności.
Zauważyłem jeszcze w tych grupach osób taką logikę:
- to zlecenie robię żeby kupić sobie drona
- to zlecenie robię żeby kupić sobie piąty rower górski
- ... robię żeby pojechać na koło podbiegunowe / meksyku / wietnamu / xyz
- chcę kupić macbooka touchbar, więc muszę znaleźć takie zlecenie...
Pojęcie oszczędzania więc nie istnieje (choć jak wspomniałem ja nie oszczędzam, oszczędza się samo). Każdy zarobek musi być od razu przeznaczony na konkretny duży cel konsumpcyjny, a planowane zarobki od razu taki cel dostają. Może jestem głupi że mam odłożoną kasę i zachowuję się jak dziadek co trzyma hajs w skarpecie, ale przynajmniej nie czuję się niewolnikiem, który -musi- harować, żeby spłacać bieżące zobowiązania.
#pieniadze #zarobki #praca
Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Eugeniusz_Zua
Dodatek wspierany przez: Wyjazdy dla maturzystów
Komentarz usunięty przez autora
Widzę to często też