Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Hej, czy wszyscy millenialsi żyją od pierwszego do pierwszego, i to niezależnie od zarobków (z wyłączeniem milionerów /chyba/)? Poważnie pytam, bo ja wpisuję się w to grono (zarabiając średnio), ale znajomi którzy robią np. zdalne zlecenia za dużą kasę, przy przestoju w pracy gadają że martwią się o czynsz, albo że "muszą dostać ten przelew teraz bo jak nie to oooo tragedia już krucho z kasą"

Dla nakreślenia kontekstu, ci wszyscy to "kreatywni" freelancerzy spod znaku macbooka. Ja mam zasadę że na koncie musi leżeć tyle kasy że w razie czego opłacę mieszkanie i jedzenie na rok (40-50k) i w takiej branży przecież to nie jest żaden wyczyn odłożyć trochę pieniędzy. A w ogóle nie monitoruję swoich wydatków, jem to co chcę i kiedy chcę, chodzę na kawę, do kina kilka razy w tygodniu itd., natomiast nie roz@#$alam kasy na głupoty, używki, ciuchy, czy gadżety z elektroniki. Mimo wszystko na konsumpcję i mieszkanie schodzi 3-3,5k miesięcznie, więc i tak więcej niż niektórzy zarabiają (choć to i tak ledwo 800 euro).

A bywa że ktoś, kto zarobił 3 miesiące wcześniej kilkanaście tysięcy na sporym zleceniu teraz utrzymuje że ma jakieś grosze na koncie. Ale np. hulajnoga kupiona jest, czy tam wycieczka gdzieś daleko. I tak co chwila jest, potem stresuje się nieterminowymi zapłatami. Ja bym chyba zwariował, gdybym musiał myśleć codziennie czy mam środki na karcie żeby kupić bułkę w sklepie.

No i nie jestem w stanie i tak tego ogarnąć. Każdy z moich znajomych miał kiedyś problem z kasą, tylko nie ja, a oni sami czasami mi wytkają, czemu nie szukam zleceń międzynarodowych/ za większą kasę, że za mało zarabiam! Oni dużo zarabiają, mają mało czasu (odwalają niezłą harówkę niekiedy + gdy nie pracują uprawiają "networking", ja nie) i brak oszczędności.

Zauważyłem jeszcze w tych grupach osób taką logikę:
- to zlecenie robię żeby kupić sobie drona
- to zlecenie robię żeby kupić sobie piąty rower górski
- ... robię żeby pojechać na koło podbiegunowe / meksyku / wietnamu / xyz
- chcę kupić macbooka touchbar, więc muszę znaleźć takie zlecenie...
Pojęcie oszczędzania więc nie istnieje (choć jak wspomniałem ja nie oszczędzam, oszczędza się samo). Każdy zarobek musi być od razu przeznaczony na konkretny duży cel konsumpcyjny, a planowane zarobki od razu taki cel dostają. Może jestem głupi że mam odłożoną kasę i zachowuję się jak dziadek co trzyma hajs w skarpecie, ale przynajmniej nie czuję się niewolnikiem, który -musi- harować, żeby spłacać bieżące zobowiązania.

#pieniadze #zarobki #praca

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Eugeniusz_Zua
Dodatek wspierany przez: Wyjazdy dla maturzystów
  • 12
@AnonimoweMirkoWyznania: Tez mialem do czynienia z takimi osobami. Trzy abonamenty na uslugi typu Netflix jednoczesnie, co miesiac jakas nowa zabawka (dron, gopro czy co tam akurat bylo hajpowane przez specow od marketingu) i tak dalej, a jak w firmie zaczely sie problemy i przestali placic na czas, to nie mieli na czynsz. Akcja dziala sie w Niemczech BTW. Dla mnie to bylo niepojete, bo podobnie jak ty, bez oszczednosci na przynajmniej
@AnonimoweMirkoWyzmania : Znam to, miałem takich ludzi w robocie (te słynne kucowanie za 15k). Prawie codziennie paczka z zalando z nowymi ciuszkami, abonamenty na wszystko co sie da, wszelkie najnowsze gadżety akurat hajpowane na instagramie, jedzenie na miescie plus minimum 2 razy w tygoniu wieksze wyjscie na piwo po pracy, pod koniec miesiaca musieli pozyczac bo brakowalo im 100 zł na zapłacenie Januszowi za wynajem kawalerki. Dla mnie tak jak dla ciebie
@Vielokont: @Eugeniusz_Zua: Dziwicie się? Zobaczcie co się działo z nauczycielami po strajku, jak wielu z nich narzekało w mediach że nie mają za co zapłacić czynszu, brak kasy na jedzenie. Oni żyją od 1 do 1, moi rodzice też tak mieli w latach 90, bo ciągle były wydatki. Ale w międzyczasie kupili kilka samochodów, mieszkanie, wyremontowali je, a tak od 2006-7 spokojnie żyją już bez stresu.

Widzę to często też
@AnonimoweMirkoWyznania: u mnie resztki z wypłaty zawsze lecą na konto oszczędnościowe. A że nie wydaję zbyt wiele w ciągu miesiąca no to już całkiem pokaźna sumka się uzbierała. Kwota "nietykalna" na wypadek utraty pracy u mnie to 3 pensje. A tak to jeszcze z 2-3 lata odkładania i powinienem mieć odłożone tyle kasy, że na wkład do kredytu hipotecznego na 15 lat będzie. No chyba, że mieszkania w miejscu gdzie chciałbym
@AnonimoweMirkoWyznania: Miałem o to samo pytać OPie, bo takich samych ludzi spotykam praktycznie wszędzie, tj. zawsze w robocie czy wśród znajomych znajdzie się ktoś, kto nawet i 15k miesięcznie by #!$%@?ł xD Ja sobie tego nie wyobrażam. Fajnie by było mieć hajsu na rok, ale - moim zdaniem - to bez sensu, bo kto normalny zakłada, że będzie siedział np. rok na bezrobociu? Dla mnie optymalnie to tak mieć z 10-15k
@AnonimoweMirkoWyznania: pewnie w domach rodzinnych się im nie przelewało, a jak wyrwali się do świata i zaczęli zarabiać to sobie rekompensują młodość. Przynajmniej część z nich poczuje smak życia, a nie kiszenia hajsu. Ja zarabiam 3,5k na rękę, a Ty tyle przepierdzielasz na zwykłe wydatki, więc z mojej perspektywy mógłbym stwierdzić, że sam pewnie masz high life. Może ci ludzie właśnie zamrażają jakieś oszczędności i ich nie tykają, więc mogą mówić,
@AnonimoweMirkoWyznania: ja tam kisze hajs. mam to po starych. oni zawsze dość dobrze zarabiali ale nie wydawali na głupoty. zwykłe ciuchy, używane auta, przeciętny sprzęt. #!$%@? mnie to, ale mam identycznie. co miesiąc zostaje mi niecała połowa pensji. na koncie kisze 3 stówki i to daje mi spokój ducha, to daje mi poczucie szczęścia. nie czuje że coś muszę. też pracuję na dość elastycznej umowie. czasem jest więcej roboty, czasem mniej.